„Bez alimentów w Polsce pozostaje ok. miliona dzieci, dłużnicy alimentacyjni – w ogromnej większości mężczyźni – zalegają na ponad 4,5 mld zł. (…) Średnio jeden polski alimenciarz ma do spłaty ok. 28 tys. zł; komornicy prowadzą 600 tys. spraw egzekucyjnych i co roku wpływa 60 tys. nowych. Liczba dłużników to ponad 200 tys., skuteczność egzekucji – ok. 14 proc.” – mówiła Agnieszka Graff, powołując się na dane Krajowego Rejestru Długów.

Zwróciła uwagę, że problemem jest duże przyzwolenie społeczne na niepłacenie alimentów przez ojców. „Kryją ich przyjaciele, wspierają ich rodziny, w ukrywaniu dochodów pomagają pracodawcy” – dodała.

Socjolożka dr Elżbieta Korolczuk powiedziała, że problemy z alimentacją pokazują społeczne lekceważenie dla nieodpłatnej opiekuńczej pracy kobiet. „To jest 24-godzinna praca, bez urlopu, bez wynagrodzenia” – podkreśliła. Dodała, że państwo nie „wspiera odpowiedzialnego ojcostwa”, czego przykładem jest tylko dwutygodniowy urlop ojcowski.

„Żeby zmienić świat, trzeba działać razem. I zawsze trzeba oglądać się za ramię, sprawdzając, kto jest za nami, bo to jest tak, że solidarność z silniejszymi jest łatwa, ale solidarność ze słabszymi wymaga wysiłku i odwagi” – podkreśliła Korolczuk.

„Dlaczego ojcowie naszych dzieci nie płacą alimentów ? Bo mogą” – mówiła Iwona Janeczek ze Stowarzyszenia „Dla Naszych Dzieci”, opowiadając m.in. o swoich problemach ze ściąganiem alimentów. Powiedziała, że potrzebna jest kampania społeczna, która uświadomi zarówno ojcom dzieci, ich rodzinom, pracodawcom i instytucjom państwowym, jak ważne jest płacenie alimentów na dorastające dzieci.

Wicemarszałkini Sejmu Wanda Nowicka powiedziała, że problem ze ściągalnością alimentów wskazuje, że państwo zrzuca pełną odpowiedzialność za wychowanie dzieci na kobiety. „Kobieta musi być takim indywidualnym CBA, żeby odkryć, gdzie te pieniądze się znajdują. A to nie tak być powinno, to państwo powinno zbadać, śledzić i stwierdzić, gdzie pieniądze ukrywa dłużnik alimentacyjny i to państwo powinno płacić kobietom, a od dłużnika ściągać te pieniądze” – podkreśliła.

Rzeczniczka krajowej rady komorniczej Monika Janus oceniła, że niska skuteczność egzekucji alimentów to m.in. efekt braku poczucia honoru i odpowiedzialności za własne dziecko i braku „realnych skutków przestępstwa niealimantacji”. Powiedziała, że komornicy mają duże problemy z egzekwowaniem alimentów od mężczyzn pracujących w szarej strefie, którzy ukrywają swoje dochody przy wsparciu pracodawców. „Państwo powinno mieć środki, które zagwarantują skuteczne ściąganie alimentów, bo tak silne jest państwo, jak silna jest jego egzekucja” – zaznaczyła.

Adwokat Grzegorz Wrona zwrócił uwagę, że problemem jest m.in. konieczność udowodniania przez matki, że potrzebują pieniędzy na utrzymywanie dzieci, podczas gdy ojcowie obierają konieczność płacenia alimentów jako karę i czują się „ofiarami systemu”. Przypomniał, że o alimenty formalnie występują dzieci, a matki jedynie ich reprezentują.

Powiedział, że warto zastanowić się nad rozwiązaniem niemieckim, zgodnie z którym wprowadzone byłyby ujednolicone kwoty, uzależnione m.in. od wieku dziecka. Zaznaczył, że nie musi to być rozwiązanie prawne, natomiast warto, by grupa ekspertów obliczyła i wskazała, ile kosztuje utrzymanie dziecka. Dodał, że warto przemyśleć też rozwiązanie, zgodnie z którym dziecko przez lata nie otrzymujące alimentów mogłoby otrzymać część majątku wspólnego przypadającego dłużnikowi jako własność.

„Są tacy rodzice, którzy uważają, że jak spłodzili swoje dziecko, to dali taki dowód miłości, że kasa już nie jest istotna” – mówiła prezeska Lubuskiego Stowarzyszenia na rzecz Kobiet BABA dr Anita Kucharska-Dziedzic. Zwróciła uwagę, że w publicznej debacie nt. alimentów często pojawiają się głosy mówiące o roszczeniowości kobiet, a zapomina się o dzieciach.

Debata „Mama, tata, alimenty” była częścią VII Kongresu Kobiet, który potrwa do soboty. W tym roku wydarzenie przebiega pod hasłem: "Jak nie my, to kto? Jak nie teraz, to kiedy?". (PAP)