Nie jest to jednak niespodzianka. Od kilku miesięcy mieliśmy bowiem zbliżone oceny Komisji Europejskiej, MFW i OECD, a także krajowych ekonomistów. Dwa miesiące temu Ministerstwo Finansów skorygowało w dół dochody krajowe budżetu w br. o 44 mld zł. Teraz minister Rostowski oszacował oszczędności w wydatkach publicznych na ok. 10 mld zł. Różnica 34 mld zł powinna zatem powiększyć deficyt, początkowo planowany na poziomie 18 mld zł. Suma 18 i 34 to właśnie 52 mld zł. Taki deficyt rząd powinien więc przyjąć już na rok bieżący. Jak wiemy, rząd poprzesuwał szereg wydatków do innych części sektora finansów publicznych, w rezultacie w sposób sztuczny ograniczając deficyt do poziomu ok. 27 mld zł. Budżet na 2010 r. jest po prostu bardziej realistyczny. Rząd najwyraźniej uznał, że musi odejść od niebezpiecznej dla prestiżu i wiarygodności drogi manipulacji informacją o prawdziwym stanie finansów publicznych. Zauważamy i pochwalamy tę decyzję.

Dla nas podatników i dla rynków finansowych liczy się jednak przede wszystkim deficyt sektora finansów publicznych, bo to ten deficyt przekłada się na przyrost długu publicznego. Ten deficyt w bieżącym roku to około 70-80 mld zł, a w 2010 r. ok. 80-90 mld zł. To te liczby powinny koncentrować uwagę mediów i podatników, w tym także przedsiębiorców. Oznaczają one bowiem szybkie zbliżanie się relacji długu publicznego do PKB do krytycznego poziomu 55 proc. Minister Rostowski poinformował po raz pierwszy, że według analiz MF ten tzw. sanacyjny poziom Polska prawdopodobnie przekroczy pod koniec 2010 r., jeśli wpływy z prywatyzacji w latach 2009-2010 będą sporo niższe niż ok. 30 mld zł. BCC wielokrotnie apelował do rządu o podporządkowanie swojej polityki finansowej, w tym po części prywatyzacyjnej, zadaniu nieprzekroczenia tego krytycznego poziomu 55 proc. PKB. Minister Rostowski po raz pierwszy uznał to zadanie za priorytetowe dla rządu.

Polska ma niewiele czasu - może 2-3 lata - na to, by nie doszło do dużego i kosztownego kryzysu finansów publicznych, w wyniku zderzenia się z pułapami dla długu publicznego 55 proc. i 60 proc. PKB. Całemu elektoratowi, a szczególnie przedsiębiorcom, powinno i musi zależeć na tym, aby zbliżające się wybory prezydenckie i parlamentarne pomogły Polsce uniknąć takiego kryzysu.

prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC