Jak donosi PAP, Trybunał odpowie na pytania prawne Sądu Rejonowego we Wschowie z woj. lubuskiego, który ma wątpliwości w tej sprawie. Otóż paragraf 1 art. 178a Kodeksu karnego przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności albo karę do dwóch lat pozbawienia wolności dla tego, kto w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego prowadzi "pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym". Według par. 2 natomiast: "Kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadzi na drodze publicznej lub w strefie zamieszkania inny pojazd niż określony w par. 1, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".

Według sądu z Wschowy, par. 2 art. 178a jest niezgodny z konstytucyjnymi zasadami równości obywateli wobec prawa, sprawiedliwości społecznej oraz proporcjonalności. Sąd argumentuje, że prawo karne nierówno traktuje tych uczestników ruchu drogowego, którzy poruszają się za pomocą mięśni - czyli rowerzystów i pieszych. Zachowania nietrzeźwego pieszego oceniane są bowiem na podstawie kodeksu wykroczeń (za spowodowanie po pijanemu zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym przewiduje on karę aresztu, ograniczenia wolności albo grzywnę), podczas gdy nietrzeźwy rowerzysta odpowiada na podstawie kodeksu karnego i za przestępstwo.

Zdaniem pytającego sądu, zarówno nietrzeźwy rowerzysta, jak i nietrzeźwy pieszy stwarza jednakowe zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu; mają bowiem jednakowy dostęp do miejsc, gdzie faktycznie mogą powodować zagrożenie, czyli drogi publicznej. Według sądu, argument, że rowerzyści potencjalnie mogą rozwijać znaczne prędkości, może być tylko abstrakcyjny. "Nie spotyka się bowiem, aby nietrzeźwy rowerzysta rozwijał prędkość rzędu kilkudziesięciu kilometrów na godzinę" - argumentuje sąd we Wschowie. Podkreśla on ponadto, że rowerzysta, podobnie jak i pieszy, nie musi zdawać żadnego egzaminu ze znajomości przepisów ruchu drogowego, aby być jego legalnym uczestnikiem. Zgodnie z prawem o ruchu drogowym, osoba, która ukończyła 18 lat, nie musi mieć uprawnień do kierowania rowerem.

Sprawa może wydać się banalna, ale wyrok w niej wydany będzie miał różnorakie skutki. Jeśli Trybunał uzna, że rzeczywiście, jak sugeruje sąd z Wschowy, rowerzystów należy traktować jak pieszych, to organa ścigania będą musiały zmienić swój stosunk do rowerzystów, którzy podczas wycieczki wypiją sobie piwo. Nie należy spodziewać się, ani popierać pełnej tolerancji dla takich zachowań, ale ściganie ich na równi z kierowcami samochodów czy traktorów, to przesada. W skrajnym przypadku można kogoś takiego wsadzić do więzienia za samą tylko jazdę „pod wpływem”.

Jest zresztą sporo rowerzystów przebywających w zakładach karnych. Nie są to wprawdzie z reguły rowerzyści – turyści, tylko drobne pijaczki, którzy wypiją jedno lub parę piw pod wiejskim sklepem i potem próbują wrócić przy pomocy roweru do domu. Jeśli po drodze nawinie się policjant, to musi takiego delikwenta zatrzymać i skierować sprawę do sądu. Sąd zwykle wymierza karę grzywny, albo ograniczenia wolności. Jeśli jednak ukarany grzywny nie wpłaci, albo zostanie złapany na „prowadzeniu” roweru ponownie, co w tej grupie społecznej jest dość typowe, to sąd musi go już skazać na więzienie. On w tym więzieniu odsiedzi swoje i zaraz po wyjściu na wolność znowu pojedzie rowerem na piwo. On tak już ma, a polski wymiar sprawiedliwości musi go ścigać. Kolejny wyrok powinien być więc jeszcze surowszy. I tak można w kółko, a w polskich zakładach karnych przebywa całkiem duża grupa takich właśnie „przestępców”.

Emerytowany prokurator dr Jan Malec przeporwadził trzy lata temu ciekawe badania na ten temat i wykazał w nich cały absurd tej regulacji i tej praktyki. Dr Malec pokazał też ciekawe zjawisko dotyczące lokalnych różnic w zagrożeniu tą „przestępczością” . Otóż są wielkie różnice pomiędzy gminami w liczbie zatrzymywanych nietrzeżwych kierowców. Zdaniem autora badania nie da się tego inaczej wytłumaczyć, jak tylko motywacją, lub jej brakiem, do zajmowania się takimi przypadkami przez miejscowych policjantów. Tam, gdzie konsekwentnie ścigają, to mają z tym masę kłopotów, a skutki niewielkie. W niektórych gminach wolą tego nie widzieć, jeśli tylko taki miejscowy pijaczek nie najedzie na nich. Jest w tym sporo racji, ponieważ ci policajnci wiedzą, że surowymi karami tego problemu społecznego nie rozwiążą. Tak więc, jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna, że coś w tej częśći Kodeksu karnego trzeba zmienić, to nie tylko uporządkuje prawo, ale także roluźni trochę tłok w zakładach karnych.