Zakład Ubezpieczeń Społecznych skontrolował w ubiegłym roku 260 tys.  pracowników przebywających na zwolnieniach lekarskich. 24,5 tys. spośród nich było zdolnych do pracy. Skutkiem tego działania było wydanie w stosunku do tych 24,5 tys. osób  decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłku chorobowego. W opublikowanym przez ZUS komunikacie jest więcej szczegółowych danych na temat tych kontroli, różnych danych o wykorzystywaniu zwolnień lekarskich itd. 

Jednak jedna liczba jest w tym wszystkim najważniejsza - spośród skontrolowanych pracowników przebywających na zwolnieniach lekarskich aż 9,3 proc. nie miało do tego powodu. Krótko mówiąc "załatwili" sobie te zwolnienia, albo kupili. Ten wskaźnik procentowy to nie jest jakiś, nomen omen, wypadek przy pracy. Specjaliści od badań społecznych przyznaliby zapewne, że próba 260 tys. osób to dostatecznie duża populacja, by na podstawie takiego badania wyciągać ogólniejsze wnioski. W komunikacie jest mowa tylko o tym, że 9,3 proc. spośród skontrolowanych było na "lewych" zwolnieniach, ale uprawnione wydaje się stwierdzenie, że po prostu co dziesiąte zwolnienie lekarskie w Polsce jest co najmniej naciągane.

W komunikacie nie ma też nic o tym, co ZUS zamierza z tym problemem robić.  A jest o czym myśleć, ponieważ w 2007 r. ZUS wypłacił blisko 4 mld zł zasiłków chorobowych. Problem dotyczy zresztą nie tylko ZUS, ponieważ niewiele mniej (około 3,4 mld zł) w tym samym czasie wypłacili ze swoich środków pracodawcy, którzy finansują 33 pierwsze dni zwolnienia.  Potrzebne są tu  działania zarówno w legislacji jak w praktycznym stosowaniu obowiązującego prawa