We wtorek rząd przyjął projekt ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym. Zgodnie z propozycja przygotowaną przez resort sprawiedliwości, ma zostać utworzony rejestr sprawców przestępstw na tle seksualnym, który będzie składał się z dwóch baz: rejestru z dostępem ograniczonym i rejestru publicznego, do którego dostęp będzie powszechny i bez ograniczeń.
"Na tle prawa europejskiego to państwo odpowiada za bezpieczeństwo obywateli. Wolałbym, aby to funkcjonariusze państwa mieli dostęp do takich danych, bo na nich spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa" - powiedział karnista i adwokat dr Łukasz Chojniak.
Dodał, że w jego ocenie "skala zjawiska chyba nie jest aż tak ogromna, żeby policja nie była sobie w stanie poradzić z zapewnieniem

Dowiedz się więcej z książki
Kodeks postępowania karnego. Komentarz do zmian 2015
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł



bezpieczeństwa". "Jeśli przyjąć tezę, że ta ustawa jest potrzebna, to znaczy, że państwo jest bezradne w walce z przestępcami seksualnymi. Jeśli natomiast państwo radzi sobie z taką przestępczością, to takie przepisy będą nieuzasadnioną stygmatyzacją i dolegliwością" - zaznaczył Chojniak.

Ponadto, jak dodał, po niedawnych zmianach w Kodeksie karnym istnieje w polskim prawie dobrze rozbudowany system środków zabezpieczających, co dodatkowo stawia pod znakiem zapytania potrzebę istnienia takiego szeroko dostępnego rejestru.
Z kolei współpracujący z Helsińską Fundacją Praw Człowieka dr Piotr Kładoczny z UW ocenił, że jego zdaniem projekt jest "obliczony na zdobycie punktów procentowych" w sondażach.
Jak wskazał szczególnie bulwersująca jest kwestia ogólnodostępnego rejestru publicznego. "Mam poważne wątpliwości, czy to proporcjonalny środek do osiągniecia deklarowanego przez autorów ustawy celu. Wydaje się, że takiej nieproporcjonalności nie da się pogodzić z zasadami konstytucyjnymi" - powiedział.

 



"Nie znajduję realnych zysków społecznych po stronie skutków zapisów o powszechnie dostępnym rejestrze, za to obawiam się skutków negatywnych: od zwykłych szykan nie tylko dla napiętnowanych, ale też dla ich rodzin, w tym też dzieci, aż do samosądów" - dodał Kładoczny.

Więcej>>Rząd: będzie rejestr sprawców...

Chojniak podkreślił, że każda planowana ustawa powinna mieć uzasadnienie, w którym jest mowa o przyczynach wprowadzania zmiany. "W przypadku tego projektu nie podano, o jakiej skali zjawiska mówimy i w jaki ewentualny sposób ustawa mogłaby przeciwdziałać problemowi, do którego się odnosi" - ocenił.

"Autorzy odwołują się do przykładów amerykańskich, gdzie rzekomo publicznie dostępne dane przestępców seksualnych wpłynęły na poprawę bezpieczeństwa. Ale konkretnych danych nie przedstawiają. A my znamy raporty amerykańskich fundacji, które kwestionują ocenę, że to działa dobrze" - powiedział z kolei Kładoczny.
Odpowiedzialności karnej mają podlegać osoby dopuszczające osoby z rejestru do działalności związanej z wychowaniem dzieci. Według Kładocznego nie jest jednak jasne, co oznacza zajęcie "związane z wychowaniem". "O ile nie mamy wątpliwości, że nauczyciel to jest taka profesja, to czy są nimi także np.: woźny szkolny, kucharka, kierowca gimbusa" - powiedział.
Jego zdaniem pozytywne skutki mogą mieć natomiast rozwiązania prawne wprowadzające rejestr o ograniczonym dostępie, do którego wgląd mają mieć służby policyjne, choć także te przepisy według niego powinny zostać dopracowane w dalszych pracach legislacyjnych.