- Projektowi nie towarzyszy żadna analiza, że niezbędne jest zwiększenie ochrony prawnej małoletnich (w tym małoletnich, którzy ukończyli 15 rok życia) przed takimi czynami.  Uzasadnienie projektu w ogóle nie dostrzega różnicy w sytuacji prawnej małoletnich w zależności, czy ukończyli oni 15 lat - zauważa rzecznik praw obywatelskich.

 

Sejm znalazł czas na obywatelskie projekty - aborcja, kary za edukację seksualną i dzieci na polowaniach>>

 

Edukacja prawna formą przeciwdziałania nadużyciom

- Edukacja seksualna jest na mocy Konwencji z Lanzarote formą przeciwdziałania wykorzystywaniu seksualnemu małoletnich, a zatem państwa-strony są zobowiązane do jej prowadzenia. Również w dyrektywie Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/93/UE z 13 grudnia 2011 r. wskazano na obowiązek działań edukacyjnych jako na formę przeciwdziałania wykorzystywaniu seksualnemu. Założenie projektodawców, że edukacja seksualna naraża dzieci na pedofilię i przemoc stoi więc w sprzeczności z tymi aktami prawnymi - podkreśla RPO. Dodaje też, że większość społeczeństwa ją popiera, na co wskazują badania opinii publicznej.

 

Z badania CBOS z 2019 r. wynika, że 84 proc. Polaków uważa, iż przekazywanie dzieciom w szkole wiedzy o życiu seksualnym jest potrzebne. Z raportu Instytutu Badań Edukacyjnych przygotowanego na zlecenie MEN w 2015 r. wynika, że blisko jedna trzecia rodziców podejmuje z dziećmi tematy seksualności bardzo rzadko lub nie podejmuje ich wcale. A 87 proc. nastolatków  sądzi, że zajęcia dotyczące rozwoju psychoseksualnego i seksualności człowieka powinny odbywać się w szkole.

- W obecnym stanie prawnym rodzice, którzy nie zgadzają się na uczestnictwo swoich małoletnich dzieci w zajęciach edukacji seksualnej mają możliwość zwolnić je z tego uczestnictwa. W mojej ocenie fakultatywny charakter edukacji seksualnej nie spełnia standardu międzynarodowego. Nawet obowiązkowe lekcje w tym obszarze nie stałyby w sprzeczności z prawem rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Przyjęcie projektu doprowadziłoby zatem do sprzeczności w obowiązujących przepisach prawa, do której nie może dopuścić racjonalny ustawodawca - uważa RPO.