Sprawę na swoim fanpage'u opisało Stowarzyszenie Umarłych Statutów - dotyczyła matki, która pisała do nauczycieli wiadomości przy pomocy dziennika elektronicznego - chodziło o zdarzenie na jednej z lekcji, podczas której nauczycielka miała naruszyć nietykalność osobistą uczennicy. Matka nie zgadzała się z treścią protokołu sporządzonego przez szkołę, bo jej córka przedstawiła inną wersję wydarzeń. Aby przedyskutować sprawę pisała wiadomości w e-dzienniku (w czasie wakacji) i dzwoniła do dyrektora i wicedyrektora szkoły. Skończyło się to sprawą przed sądem, bo nauczycielki uznały, że w ten sposób dopuściła się wykroczenia określonego w art. 107 Kodeksy wykroczeń (złośliwe niepokojenie).

Michalska-Warias Aneta, Nazar-Gutowska Katarzyna: Prawnokarne aspekty nękania w polskim prawie karnym >>>

 


Kilka wiadomości to jeszcze nie wykroczenie

Przepis przewiduje do 1500 zł grzywny, ograniczenie wolności lub karę nagany dla osoby, która w celu dokuczenia komuś złośliwie wprowadza go w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi. Sąd uznał, że nie doszło do popełnienia wykroczenia, bo obwiniona kontaktowała się z oskarżycielkami posiłkowymi jedynie za pośrednictwem dziennika elektronicznego, wysłała najwyżej po trzy wiadomości do każdej z nich. Za istotne sąd uznał, że choć wiadomości były wysyłane w czasie wakacji, to nauczycielki odczytały je dopiero we wrześniu (e-dziennik nie powiadamiał ich na bieżąco o treści wiadomości). Złośliwym niepokojeniem nie było też - zdaniem sądu - zadzwonienie do osób pełniących funkcje dyrektora i wicedyrektora szkoły, bo było to w okresie kiedy realnie i faktycznie wykonywały one owe funkcje, a nie w okresie ich urlopów czy zwolnienia lekarskiego.

Czytaj też: Szkoła korzysta z dziennika elektronicznego. Zgoda rodzica na przetwarzanie danych zbędna >>>

- Takie zachowanie obwinionej trudno uznać za wyczerpujące znamiona wykroczenia z art. 107 kw, skoro miało ono związek tylko i wyłącznie ze społeczną i publiczną funkcją oskarżycielek posiłkowych. Kwestią natomiast irrelewantną dla uznania sprawstwa czy winy obwinionej pozostaje zasadność jej roszczeń czy też żądań względem nauczycieli bądź szkoły. Ma ona bowiem prawo wysyłać wiadomości za pośrednictwem e-dziennika czy też składać skargi oraz wnioski, nawet jeżeli nie są one zasadne - podkreślił sąd.

 

 

E-dziennik może posłużyć do złośliwego niepokojenia

Wykroczenie może zostać popełnione tylko umyślnie, i to z zamiarem bezpośrednim zabarwionym celem działania – sprawca musi chcieć uprzykrzyć życie ofierze. Jako typowe przykłady zachowań, które mogą wywoływać niepokój, wskazuje się np. wielokrotne dzwonienie do drzwi, telefonowanie, stukanie w ścianę, charakter taki może też mieć rysowanie lub pisanie na drzwiach ofiary (niezależnie od tego, czy treści te są same w sobie obraźliwe).

Sprawdź też: Czy nauczyciel może siłą usunąć z klasy ucznia z ADHD, który swoim zachowaniem zagraża bezpieczeństwu swojemu i innych uczniów? >>>

Choć w tym wypadku sąd nie dopatrzył się popełnienia wykroczenia,  nie oznacza to, że e-dziennik nie może być narzędziem wykorzystywanym do złośliwego niepokojenia nauczyciela.
- Złośliwe niepokojenie nie zależy od formy lecz treści wiadomości – mówi Prawo.pl adwokat Joanna Parafianowicz. – Można kogoś niepokoić ustnie, pisemnie, mailowo, telefonicznie, czy właśnie przez dziennik elektroniczny. Wszystko zależy od okoliczności faktycznych sprawy. Treści związane ze szkołą również mogą zostać ocenione jako złośliwe, np. reagowanie na każdy wpis nauczyciela słowami: „lepiej weźcie się za nauczanie, a nie uprawiacie biurokrację” albo „ooo, zbliża się rada, wzięła się pani do roboty” – tłumaczy.

 

Numer służbowy jest po to, by na niego dzwonić

W sprawie pojawił się też wątek telefonowania do nauczycielek pełniącej funkcję dyrektora i wicedyrektora szkoły. W tym wypadku sąd również uznał, że nie popełniono wykroczenia. Nauczycielki nie przebywały ani na urlopie, ani na zwolnieniu, a telefony były związane z funkcją, jakie w tym czasie pełniły.

Numer służbowy jest po to, aby za jego pośrednictwem móc skontaktować się z placówką, jej dyrektorem lub nauczycielem.

W sprawie pojawił się też wątek telefonowania do nauczycielki pełniącej funkcję dyrektora i wicedyrektora szkoły. W tym przypadku sąd również uznał, że nie popełniono wykroczenia. Nauczycielki nie przebywały na urlopie, a kontakt telefoniczny był związany z funkcją, jakie w tym czasie pełniły.

Numer telefonu to  dane osobowe, ale żeby rozważać jego wykorzystywanie przez rodzica w kontekście naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych, tenże rodzic musiałby być administratorem lub co najmniej podmiotem przetwarzającym na gruncie RODO. Tymczasem w tym przypadku RODO nie ma zastosowania, bo rodzic korzysta z tych danych w celach osobistych, co nie podlega przepisom tego rozporządzenia.

- W przypadku takiej osoby, jak dyrektor szkoły można wręcz  potraktować służbowy numer telefonu, pod jakim można z nim nawiązać kontakt jako informację publiczną podlegającą udostępnieniu  zgodnie z przepisami ustawy o dostępie do informacji publicznej – mówi dr Marlena Sakowska-Baryła, radca prawny, partner w Sakowska-Baryła, Czaplińska Kancelaria Radców Prawnych Sp.p. –  Numer dyrektora szkoły jest informacją dotyczącą tego dyrektora jako osoby sprawującej funkcję publiczną i ze sprawowaniem tej funkcji związaną. Nie może zatem tu być mowy o sferze prywatności dyrektora, ale o informacji, która może być dostępna także według procedur dotyczących przetwarzania danych osobowych. Rzecz jasna trzeba w takich przypadkach ustalić, czy był to numer prywatny czy numer służbowy i w jakich celach był  wykorzystywany, ale co do zasady żadnym uchybieniem przepisom prawa nie jest dzwonieniu na służbowy numer telefonu dyrektora w celu wyjaśnienia spraw związanych  z działaniami szkoły. Inaczej będzie jeżeli chodzi o numer prywatny – z zastrzeżeniem, że sam dyrektor nie podał go jako numeru do kontaktu w celach służbowych, bo często tak jest – podkreśla.

Zauważa jednak, że nawet jeżeli rodzic w nieuprawniony sposób pozyskał prywatny numer nauczyciela, np. w sekretariacie szkoły, to za uchybienie polegające na nieuprawnionym udostępnieniu takich danych odpowiada szkoła jako administrator.