– Proponowana przez MEN kwota na podręczniki na pewno nie wystarczy w klasach dwujęzycznych. Im wyższy poziom języka, tym książka jest droższa. Do nas przychodzą zwykle dzieci, które już są na zaawansowanym poziomie B1 lub B2 – mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Joanna Szcześniak, wicedyrektor gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie.
Szkoły mają problem, ponieważ nie wystarcza im pieniędzy na drożą książkę, a jednocześnie przepisy zakazują im żądać dopłat od rodziców.

"Nasz elementarz" bardziej szkodzi, niż pomaga?>>

Dyrektorzy obawiają się, że będą musieli korzystać z materiałów gorszej jakości, co obniży poziom nauczania.
Niektórzy zastanawiają się nad ominięciem restrycyjnych regulacji, zauważająć, że chociaż nie mogą wymusić na rodzicach kupieia droższej książki, to nie mają prawa im tego również zabraniać.
Szefowa resortu edukacji przyznała, że MEN późno dostrzegło problem. Proponuje, by szkoły skorzystały z dodatkowych pieniędzy, jakie dostają na ucznia uczęszczającego do klasy dwujęzycznej.

Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna", stan z dnia 16 kwietnia 2015 r.

Resort kultury wypłacał szkołom za niskie dotacje?>>