- Poprosiliśmy o to, żeby była przerwa do piątku do godz. 8 rano. Wtedy się spotkamy, rząd zaprezentuje swoją nową propozycję.  Analizujemy w tej chwili pewne możliwości. Będziemy również ustosunkowywać się do propozycji, którą otrzymaliśmy ze strony społecznej - mówiła wicepremier Beata Szydło. 

Czytaj:  Czytaj: Strajk prawem pracownika, ale konieczne dochowanie formalności>>
 

ZNP: 15 proc. od stycznia, kolejne 15 proc. od września

Szef ZNP Sławomir Broniarz poinformował, że związek w swojej propozycji zachowuje zasadę 30-proc. wzrostu wynagrodzenia w roku 2019. - Przedstawiliśmy nową propozycję wzrostu wynagrodzeń nauczycieli - 15 proc. od 1 stycznia, 15 proc. od 1 września; czekamy na stanowisko strony rządowej - powiedział. 

 


Dodał, że to wyjście naprzeciw propozycjom uelastycznienia postulatów, stwarzające o wiele lepszą przestrzeń negocjacyjną.  - Troszkę nasz niepokój rośnie w sytuacji, gdy pani premier mówi, że rząd przedstawi swoją propozycję, a jednocześnie odniesie się do naszej, pamiętając, że to pojawia się w piątek - dodał. 

Porozumienia nadal brak

Na razie nie ma więc porozumienia pomiędzy rządem i nauczycielami. Z wyników negocjacji przestali być też zadowoleni działacze "Solidarności", którzy deklarowali, że dodatkowa podwyżka w wysokości 9 proc. we wrześniu ich zadowala. Związkowcy ZNP i FZZ wycofali się z podwyżki o 1000 zł, na rzecz trzydziestoprocentowego wzrostu wynagrodzenia - ok. 990 zł dla nauczyciela dyplomowanego, blisko 800 zł dla pozostałych.

Sławomir Broniarz uważa, związki przedstawiają swoją propozycję, strona rządowa mówi o swoich uwarunkowaniach nie odnosząc się absolutnie do propozycji 30 proc. wzrostu wynagrodzenia.

- Komu, jak komu, ale władzy publicznej powinno zależeć na tym, żeby do porozumienia dojść, a nie wygenerować protest, a później zastanawiać się, w jaki sposób go ugasić, albo szukać tylko i wyłącznie winnych - ocenił Sławomir Wittkowicz.