Zawidz jest mały, wszyscy się tu znają. Od lat mają sprecyzowane sympatie polityczne: w ostatnich wyborach ponad 60 proc. uzyskał PiS. A w kasie gminy pusto: mniejsze wpływy z podatków, subwencja niewystarczająca. Szkoły i nauczycieli trzeba jednak opłacać. Króluje więc plotka: w sklepie, na chodniku, u fryzjera, gdzie jedna z nauczycielek nie została obsłużona. Innej - sąsiadka zrobiła awanturę, że po południu śmiała myć sobie okna zamiast strajkować (chodziło o strajk kwietniowy, bo teraz nauczyciele nie strajkują, nawet prowadzą zajęcia społeczne). Są też wydawane chodnikowe wyroki: tylko złóżcie choćby jeden pozew, a zniszczymy was - to podobno głos urzędnika gminy. 

Rada przeciwna kredytom na pensje

Kolejne sesje nadzwyczajne rady gminy nie wnosiły nic - na tej 7 i 14 listopada pięciu radnych było za wzięciem kredytu na pensje, dziewięciu – przeciwko. Dopiero 21 listopada dwóch wstrzymało się od głosu, dwunastu było za. Gdyby nie podjęto uchwały o zaciągnięciu kredytu, nauczyciele pieniądze dostaliby w styczniu, z nowej subwencji.

Walka o wypłaty

Nauczycieli aktywnie wspierał ZNP. Związek nie chciał wtrącać się w układy gminne, chciał natomiast, żeby pracownicy niezwłocznie otrzymali świadczenie i mieli za co żyć. Nauczyciele pokazują sporządzony przez Związek wzór przedsądowego wezwania do zapłaty z krótkim terminem wskazanym na zapłatę. W wezwaniu zaznaczono, że w przypadku braku spełnienia tego roszczenia, do sądu pracy będą kierować pozwy z zabezpieczeniem powództwa, które nakazywałoby pracodawcy wypłatę wynagrodzenia, bo sprawa może się toczyć parę miesięcy. Postanowienie mogłyby być egzekwowane przez komornika - takie roszczenia mają pierwszeństwo przed innymi roszczeniami. 

 

Formalnie byłyby to powództwa wobec pracodawcy, czyli w tym przypadku jest nim szkoła. Ale to nie dyrektorzy szkół w tej gminie byli winni zaistniałej sytuacji. Piotr Podlaski, prezes oddziału powiatowego ZNP w Sierpcu ocenia sytuację w Zawidzu jako bardzo trudną. - Wszyscy wiedzieli, jak tam było, nikt nic z tym nie zrobił. Ostatnio z radnymi i władzami gminy spotkał się wiceprzewodniczący Zarządu Głównego ZNP Krzysztof Baszczyński. Spokojnie tłumaczył, że jesteśmy tam po to, by pomóc nauczycielom. Z naszej strony emanował spokój i wyważenie, ze strony radnych - emocje. Dobrze, że na ostatniej sesji nadzwyczajnej sytuacja się zmieniła. Rozumiem, że radni nie chcą zadłużać gminy. Ale czy to w porządku, że nauczyciele o trudnościach dowiadują się z gazety albo z plotek? - denerwuje się Podlaski. Twierdzi, że pod koniec października rozmawiał z władzami gminy, żeby wypłacić nauczycielom podwyżki. - Wtedy nikt słowem się nie zająknął, że brakuje pieniędzy na wypłaty. A już przecież o tym wiedzieli - mówi. 

Wójt: Dokładamy 60 proc. do edukacji

Dariusz Franczak, wójt gminy Zawidz wyjaśnia, na czym polega problem. - Proszę mi wierzyć, robiłem wszystko, żeby wyjść z tego impasu - mówi wójt. - Do subwencji obecnie musimy dołożyć 60 procent. Dostajemy 7 mln 800 tys. subwencji oświatowej. W tym momencie plan finansowy na oświatę wynosi 11 mln 900 tys. zł. Do tego dorzućmy koszty wszystkich projektów unijnych oraz z urzędu marszałkowskiego. Jeśli nic się nie zmieni, na 2021 rok wieszczę upadek gminy, będę jej grabarzem. Samorządy w tej chwili mają jedynie za wszystko płacić, nie mogą decydować np. o sieci szkół - dodaje. 

Jak podkreśla Dariusz Franczak, w wielu innych gminach, gdy rada podjęła uchwałę o likwidacji małych szkół, kuratorium i wojewoda nie wyrazili na to zgody. - Trzeba jasno w prawie określić, ile samorząd ma dokładać do szkół, bo w końcu dojdziemy do 100 procent. Skoro konstytucja gwarantuje prawo do bezpłatnej nauki, tak samo jak gwarantuje obywatelom prawo do bezpieczeństwa, skoro policjantom i wojskowym płaci państwo, powinno płacić nauczycielom – mówi Dariusz Franczak.

Zapomogi zamiast pensji

Tego samego zdania jest Krystyna Siwiec, dyrektorka Zespołu Szkół Samorządowych (technikum, liceum) w Zawidzu. Nie przespała kolejnej nocy, właśnie przydziela zapomogi losowe z funduszu socjalnego nauczycielom w najgorszej sytuacji materialnej. Ktoś ma dwoje studiujących dzieci, ktoś robi płatne studia doktoranckie, inni mają kredyty do spłacenia, jeszcze inni zmagają się chorobami. Portfele przetrzebione już przez kwietniowy strajk. Oszczędności brak. Z czego żyć? 
- W pokoju nauczycielskim przerażeni ludzie, grobowy nastrój, żal mi ich. Byliśmy zakładnikami pata finansowego gminy. Teraz powoli odetchniemy. Nauczyciele przez cały czas sąd traktowali jako ostateczność. Nawet jeśli zdecydowaliby się na pozwy, one nie byłyby przeciwko komuś, po prostu chcieliby zapłaty za swoją pracę. Mojej szkole potrzeba w tej chwili około 400 tys zł, jest 30,8 etatu, 36 nauczycieli, część dopełnia u nas etat. U nas jest 237 uczniów, jest klasa terapeutyczna i integracyjna. Po spotkaniu z ZNP radni zrozumieli, że nie mają wyjścia, muszą przesunąć inwestycje i wziąć kredyt. Choć rozumiem, że boją się podzielania losu innej gminy z powiatu płockiego, która ogłosiła program naprawczy.

Nie jedna taka gmina

Zawidz nie jest wyjątkiem. Np. minie Pleszew (Wielkopolska) pieniądze z subwencji skończyły się w lipcu. Problem najbardziej dotyczy małych gmin wiejskich, które mogą nie przetrwać następnej podwyżki dla nauczycieli. Minister Dariusz Piontkowski nie oszczędza samorządów, twierdzi, że są niegospodarne, bo przecież subwencja oświatowa rośnie - o 6 proc. będzie wyższa w 2020 r. Samorządy mają dostać na edukację o prawie 4 mld więcej niż w tym roku, tj. ponad 49 mld zł. - Nie słyszymy jednak o kosmicznych kosztach „dobrze policzonej” reformy oraz o wysokości podwyżek dla nauczycieli - mówią nauczyciele.