Środowisko oświatowe jest zdania, że nową formułę matury należy wstrzymać ze względu na pandemię. Dopiero klasa pierwsza, która zacznie lekcje od września, będzie miała szansę dobrze się przygotować. Teraz należy się zająć problemami psychologicznymi związanymi z nauką zdalną, mniej efektywną niż tradycyjna i znikającymi z systemu dziećmi, o których na razie nikt nie myśli. Oświatowców oburzyły słowa dr Marcina Smolika, dyrektora CKE, że matura to nie herbatka u cioci.

Są już informatory maturalne na 2023 r.>>

 

Apel o odroczenie matury

O przełożenie nowej matury zaapelował 12 kwietnia Jarosław Pytlak, działacz edukacyjny, od 1990 roku dyrektor szkół STO na warszawskim Bemowie, zamieścił na swoim blogu i na Facebooku apel do ministra Przemysława Czarnka wyliczając, dlaczego nowa matura powinna być odroczona. To zapis krzywdy kilkuset tysięcy młodych ludzi urodzonych w 2004 r:

  1. Niespodziewane zburzenie planów związanych z wyborem gimnazjum.
  2. Konieczność pozostania dwa lata dłużej w szkole podstawowej (tylko nieliczni się z tego cieszyli).
  3. Nauka w klasie siódmej i ósmej według nowej podstawy programowej, niespójnej z obowiązującą w klasach 4-6.
  4. Nauka w klasach 7-8 według programów nauczania nowych także dla nauczycieli.
  5. Testowanie na żywym organizmie nowego egzaminu zewnętrznego, po klasie ósmej.
  6. Stres związany ze zwielokrotnioną liczbą kandydatów do liceów i techników.
  7. Testowanie na żywym organizmie nowych programów nauczania w liceum.
  8. Blisko rok zdalnej nauki, zazwyczaj w izolacji od rówieśników.
  9. Perspektywa zdawania dużo trudniejszego niż wcześniej egzaminu maturalnego, wg wymagań podanych do wiadomości (uczniom i nauczycielom!) przeszło półtora roku po rozpoczęciu nauki w liceum.

 

Pod apelem natychmiast pojawiły się komentarze rodziców:

- Jestem rodzicem 2x2005 w 2 klasie LO i jestem załamana. Chętnie dołączę do jakiejś akcji zbierania podpisów, protestu albo czegokolwiek, co uratuje moje dzieci przed jeszcze większą krzywą, jaka ich spotkała. To nie może tak wyglądać, że mamy gimnazjalistów z banalną maturą i nagle bach ... od rocznika 2004, totalna zmiana frontu. Sorry dzieci, macie pecha. Wystarczyło się urodzić w 2003 i maturę mielibyście w kieszeni  - pisze Alina.  Małgosia prosi: „Podpowiedzcie nam - rodzicom, jak można konstruktywnie i skutecznie zapobiec wprowadzeniu nowej matury”.

Pytlak w apelu pisze, że po przejrzeniu informatorów maturalnych nie ma żadnych wątpliwości, że obecni drugoklasiści nie mają szansy dobrze przygotować się do tego egzaminu.

- Są w sytuacji pociągu, który kolebiąc się powoli na nierównym torowisku prowadzącym z Krakowa do Zakopanego nagle dostał sygnał, że musi pędzić w kierunku Szczecina. Tory niby są, ale ten pociąg, to nie pendolino tylko stara poczciwa ciuchcia, a na domiar złego na starcie podróży ma już półtora roku opóźnienia” - pisze.

 

CKE: Egzamin zawsze jest odzwierciedleniem podstawy programowej

- Działamy wyłącznie na podstawie przepisów prawa. Nie ma możliwości, żeby odroczyć nową formułę matury, skoro nowa podstawa programowa weszła w życie w 2019 r, a 2017 r. była znowelizowana Ustawa o systemie oświaty, bo egzamin zawsze jest odzwierciedleniem podstawy. CKE niczego nowego tu nie wymyśliła. Rozumiejąc obecną sytuację związaną z dyskomfortem, jaki niesie nauka zdalna, informator maturalny opublikowaliśmy pół roku wcześniej niż zobowiązuje nas do tego prawo. Musimy myśleć długofalowo. Od 2023 r. nowa formuła matury będzie obowiązywać już na stałe - tłumaczy dr Marcin Smolik, dyrektor CKE. - Natomiast jeśli MEiN dojdzie do wniosku, że zawieszenie matury w nowej formule jest konieczne i będą odpowiednie rozporządzenia w tej sprawie, my natychmiast zaczniemy je realizować. Poza tym krytyka kierunku zmian wcale nie jest powszechna. Owszem, uczeń na maturze z języka polskiego ma znać 41 lektur, a na poziomie rozszerzonym 28 więcej. Ale to wszystko jest zapisane w podstawie programowej, wszystko jest wiadome od 2018 r. Działamy jak lekarz, który zalecił dietę, sprawdzamy, czy to, co zostało zaaplikowane przynosi efekty. Robiliśmy próby nowej formuły matury z języka polskiego na uczniach z liceów i techników. Nie wypadły źle, mogę powiedzieć, wyniki były zadowalające. Natomiast co do „herbatki u cioci”, miałem na myśli jedynie to, że egzamin jest poważną sprawą, nie żartem i nie można do niego podchodzić z marszu, czego większość maturzystów jest świadoma.

 

Dyrektor Smolik dodaje, że naprawdę rozumie obawy przyszłych maturzystów, większość ludzi trochę boi się egzaminów. Jednak pełna wiedza o tym, jakie będą warunki ich zdania, była dostępna już w 2017 r., a wiedza o tym, co na egzaminie będzie sprawdzane – od 2018 r. - Niektóre ze zgłaszanych uwag do zaproponowanej formuły egzaminu mogą wskazywać, że część czytających potraktowała te zapisy, jakby były nie do końca „na serio”, jakby podstawa miała być sobie, a egzamin – sobie, a tak być nie może. Podstawa i egzamin to organizmy połączone - mówi Smolik.

 

Trudny język polski

- Wmawiam uczniom, że nie jest tak źle, żeby ich dodatkowo nie stresować, choć nowa matura z języka polskiego jest trudniejsza. Nawet dla nich, uczących się w prestiżowym liceum i pochodzących z bogatego regionu. Już robię zadania maturalne z nowego informatora. Widzę, że część poradziłaby sobie, ale część miałaby kłopot. Dla uczniów techników nowa matura może być poza zasięgiem ze względu na to, że nie mają aż tyle czasu na przedmioty ogólne. Mogą nie zdążyć się przygotować. Do tego dodajmy stres pandemiczny, z którym zmaga się każdy z nas. Klasy drugie liceum, a za chwilę trzecie, będą kolejny raz objęte eksperymentem - wylicza Paweł Lęcki, nauczyciel j. polskiego z Sopotu obserwowany na Facebooku przez prawie 59 tys. osób. - Źle, że zmiany są w momencie pandemii. Uczniowie, których rodziców na to stać, obłożą się kursami i korepetycjami. Będzie nieprawdopodobne rozwarstwienie. Jestem jednak przeciwnikiem dodatkowych godzin po powrocie do szkół zwanych koza plus. Uczniowie będą siedzieć w szkole po 40 godzin! Do tego zacznie się gonienie z materiałem, rozpaczliwe nadrabianie braków. I sprawdziany, kartkówki. Poza tym sami nauczyciele będą dopiero uczyli się nowego egzaminu- dodaje Lęcki.

 

 

 

Zdaniem polonisty, żeby robić taki skok jakościowy na maturze, potrzebne jest najpierw wzmocnienie szkolnictwa zawodowego. Obecnie bowiem młodzież nie ma zbyt dużego wyboru i idzie do liceów. Skoro w ubiegłym roku 20 procent uczniów nie zdało matury m.in. z powodu nauki zdalnej, co wydarzy się w tej nowej formule?

Na maturze z j. polskiego było dotychczas streszczenie logiczne. To dobre zadanie, umiejętność przydatna w życiu. Nowe zadanie to notatka syntetyzująca, trudniejsza. Też przydatna, ale większość społeczeństwa ma z tym problem.

- Owszem, lektur na maturze było za mało. Tylko po co teraz tak dużo lektur z romantyzmu czy pozytywizmu? Uczniom do zrozumienia świata potrzebna jest literatura współczesna - dowodzi Paweł Lęcki. - Nie do końca rozumiem konieczność poznawania detali historii literatury, środków stylistycznych czy szczegółowej nauki o języku. Test język w użyciu, język mediów jest niby dobrym pomysłem, ale środki stylistyczne i jakaś obsesja na punkcie poezji, której w zasadzie większość nie rozumie? Natomiast poziom rozszerzony wydaje się dobry, a na pewno ciekawy - ocenia.  Polonista nie rozumie, dlaczego zamiast poczucia bezpieczeństwa fundujemy uczniom kolejny stres. Nazywa to dramatem.

 

 

 

Wtóruje mu Jarosław Pytlak w apelu: Można, należy i trzeba zaoszczędzić tym młodym ludziom jeszcze jednej udręki, jaką będzie przygotowanie do nowej matury. Rozwiązanie jest proste – odroczenie wprowadzenia nowej matury o dwa lata, żeby zdawał ją po raz pierwszy rocznik, który od początku będzie miał świadomość postawionego przed nim zadania, i który – jak wszyscy mamy nadzieję – nie będzie miał w liceum doświadczeń nauki w warunkach pandemii.