W poniedziałek w kancelarii premiera odbyło się seminarium specjalistów, które - jak powiedział Jezierski - umożliwi NIK lepsze przygotowanie badania. "Chcemy w tej kontroli sprawdzić, jak w szeroko pojętym sektorze publicznym traktowane jest wynagrodzenie, czy nie jest to przypadkiem jeden z czynników dyskryminujących" - powiedział dziennikarzom po seminarium prezes NIK.
"Chcemy tę kontrolę zacząć niebawem, już w marcu, i mamy nadzieję, że do lata ją skończymy - tak żebyśmy mogli zaprezentować wyniki pod koniec lata" - dodał.
Kontrola NIK obejmie administrację rządową (ministerstwa i urzędy wojewódzkie), urzędy jednostek samorządu terytorialnego, spółki komunalne oraz jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Będzie prowadzona także w biurze pełnomocnika rządu ds. równego traktowania. Kontrola koordynowana obejmie 5 województw: małopolskie, opolskie, śląskie, świętokrzyskie i wielkopolskie.
Kontrola znalazła się planie NIK na ten rok z inicjatywy pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz. Podkreślała ona w poniedziałek, że luka płacowa, czyli średnia różnica pomiędzy zarobkami kobiet i mężczyzn, jest jednym z tych tematów równościowych, które nie budzą kontrowersji, bo powszechnie jest uznawana za niesprawiedliwą. "W Europie średnio luka płacowa, czyli różnica pomiędzy zarobkami kobiet i mężczyzn, wynosi ok. 17 proc. W Polsce według ostatnich badań ta luka jest podobna, wynosi ok. 15 proc. według metodologii, która jest najczęściej stosowana" - mówiła Kozłowska-Rajewicz.
Socjolog z PAN prof. Henryk Domański, jeden z uczestników seminarium w kancelarii premiera, tłumaczył, że badaniu trzeba odróżnić lukę płacową od dyskryminacji. Ta ostatnia występuje, gdy różnica w płacach kobiet i mężczyzn występuje nawet po wzięciu poprawki na czynniki, które są racjonalnie uzasadnione - np. poziom wykształcenia lub stanowiska. Domański ocenił poziom dyskryminacji w płacach kobiet i mężczyzn w Polsce na 5 do 8 proc.
Zarówno Domański, jak i Kozłowska-Rajewicz podkreślali, że kontrola NIK po raz dostarczy metodologii do badania luki płacowej i dyskryminacji w zarobkach w Polsce. Z tego powodu pełnomocniczka rządu nazwała też kontrolę NIK przełomową.
W Polsce przepisy zakazujące dyskryminacji w wynagrodzeniach ze względu na płeć znajdują się zarówno w konstytucji, jak i w kodeksie pracy; odpowiednie regulacje zawarto też w prawie europejskim. Zdaniem Kozłowskiej-Rajewicz kontrola NIK jest jednym z narzędzi, by likwidować lukę płacową. "W tej chwili mamy przepis, że nie wolno dyskryminować, ale nie mamy jak sprawdzić, czy ten przepis jest wykonywany. Jeżeli pracodawcy wiedzą, że mogą być skontrolowani z wykonywania kodeksu pracy, wtedy bardziej chętnie to wykonują" - oceniła pełnomocniczka rządu.
Jak poinformował Hubert Wojtach z KPRM, z analizy dotyczących 122 tys. członków służby cywilnej wynika, że na wyższych stanowiskach w tym korpusie 50 proc. stanowią kobiety, a różnice w wynagrodzeniach są na poziomie 2-5 proc., czyli ok. 300-400 zł na niekorzyść kobiet. Z kolei na najwyższych stanowiskach w hierarchii - dyrektorów generalnych ministerstw, urzędów centralnych i wojewódzkich - różnica na korzyść kobiet wynosi ok. 1000 tys. zł.
Jak z kolei poinformował rzecznik prasowy NIK Paweł Biedziak, wśród pracowników Izby jest niewielka, wynosząca 1,25 proc., luka płacowa na korzyść kobiet.