"Problem dotyczy dostępu do systemu świadczeń socjalnych; jest to kwestia sprawiedliwości, a także kosztów. Naszym zdaniem obecny system nie sprawdza się" – cytuje rzecznika w poniedziałek BBC.

W ten sposób rzecznik ustosunkował się do przygotowanego na zlecenie komisarza UE ds. zatrudnienia Laszlo Andora raportu na temat kosztów ponoszonych przez systemy opieki socjalnej i służbę zdrowia w poszczególnych państwach UE w związku z napływem bezrobotnych imigrantów z innych krajów unijnych.

Raport stwierdza, że nie ma dowodów potwierdzających, że obywatele UE przemieszczają się z jednych krajów UE do innych z zamiarem korzystania z systemu świadczeń socjalnych, a praktyka turystyki zasiłkowej to w dużym stopniu mit. Za główny powód migracji wewnątrz UE raport uznaje zatrudnienie i względy rodzinne.

"Ogromna większość imigrantów wyjeżdża do innych krajów UE, by znaleźć pracę i ją wykonywać (...) Wpływ roszczeń ekonomicznie nieaktywnych imigrantów na budżety krajów UE jest bardzo niski" – głosi raport.

Według brytyjskiego tygodnika "Sunday Telegraph" raport jest elementem postępowania sądowego, które Andor chce wytoczyć Wielkiej Brytanii przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w związku z tym, że rząd brytyjski od 2004 roku uzależnia przyznawanie imigrantom świadczeń od wyniku tzw. testu na rezydencję.

Testowi nie podlegają Brytyjczycy, stąd Andor uznaje go za przejaw dyskryminacji. Jeśli sąd unijny przyzna rację komisarzowi, to rząd brytyjski nie będzie mógł stosować testu. Rząd broni się wskazując, że brytyjski system świadczeń socjalnych jest łatwiej dostępny niż np. francuski, a test chroni przed nadużyciami.

Komisja Europejska zarzuca rządowi w Londynie, że nie przedstawił żadnych dowodów wskazujących na to, że tzw. turystyka zasiłkowa jest problemem na dużą skalę, ani nawet, że w ogóle występuje.

"Sunday Telegraph", powołując się na raport Komisji Europejskiej podał, że Wielka Brytania utrzymuje 600 tysięcy bezrobotnych z UE. Dodał, że brytyjska publiczna służba zdrowia dokłada do nich półtora miliarda funtów. Z kolei rzecznik Andora Jonathan Todd argumentował, iż większość z tych 600 tys. osób to studenci, emeryci i osoby wychowujące dzieci.

Opublikowany w poniedziałek przez KE raport wskazuje, że imigranci z UE stanowią niewielki odsetek pobierających zasiłki w krajach goszczących i że ich wpływ na budżety krajowe jest również mało znaczący.