Pierwszymi pracownikami, którzy oficjalnie rozpoczęli strajk generalny w Portugalii byli funkcjonariusze oddziału szybkiego reagowania straży pożarnej w Lizbonie. O godz. 20 ogłosili przystąpienie do protestu w obecności Armenio Carlosa, przewodniczącego CGTP, największego lewicowego związku zawodowego Portugalii.
„Postawa inaugurujących strajk generalny strażaków jest godna naśladowania. Wiedzą o co walczą i czym ryzykują. Niemniej jednak mają odwagę i dużo determinacji w swoich dążeniach o lepszą przyszłość kraju” - powiedział szef syndykatu, który zorganizował akcję.
We wtorek przed północą stanęło metro w Lizbonie. Jego pracownicy ogłosili strajk na dwie godziny przed planowanym zamknięciem czterech linii. Wieczorem wstrzymała również pracę załoga promów na Tagu w aglomeracji stołecznej.
Przed północą ograniczono ruch pociągów podmiejskich oraz dalekobieżnych na terenie Portugalii. Jak poinformowały władze spółki Comboios Portugueses, głównego przewoźnika kolejowego, w środę w ciągu dnia spodziewać się należy całkowitego paraliżu na trasach kolejowych w całym kraju.
Komunikacji zastępczej nie zapewniono również w transporcie miejskim w Lizbonie oraz Porto, gdzie po północy z zajezdni nie wyjechały autobusy.
W środę do strajku przystąpili również pracownicy lotnisk, a także załoga największego portugalskiego przewoźnika spółki TAP. Jak poinformował jej rzecznik prasowy, z zaplanowanych 360 lotów dojdzie do skutku zaledwie połowa.
W ciągu dnia spodziewane jest przystąpienie do strajku generalnego portugalskich nauczycieli, pocztowców, pracowników szpitali, teatrów, hoteli oraz personelu parlamentu w Lizbonie.
Organizatorzy strajku generalnego żądają od rządu odrzucenia podpisanego w maju 2011 r. porozumienia z Międzynardoowym Funduszem Walutowym (MFW) i UE, na podstawie którego Portugalia zobowiązała się do wdrażania surowego reżimu finansowego. W zamian otrzymała kredyt zewnętrzny w wysokości 78 mld euro.
Z Lizbony Marcin Zatyka