– Holandia jest czwartym krajem, który Polacy wybierają jako miejsce zatrudnienia za granicą – mówi Urszula Kozłowska, doradca ds. migracji i polityki społecznej w Ambasadzie Królestwa Niderlandów. – Tamtejszy rynek pracy został otwarty dla obywateli Polski w 2007 roku, a więc już prawie 10 lat. Początkowo myślano, że do Holandii przybędzie około 20 tys. Polaków. Koniec końców zjawiło się dziesięć razy więcej. 200 tys. to dużo, biorąc pod uwagę populację tego kraju.
Według „Raportu migracyjnego” Work Service i CEED Institute w 2014 roku do Holandii na pobyt stały wyjechało blisko 1,4 tys. osób. To daje jej czwarte miejsce, zaraz po Niemczech, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Spośród osób wyjeżdżających do pracy w Holandii co trzeci decyduje się na pozostanie w tym kraju.
Badanie z sierpnia 2015 roku wskazało jednak, że kierunek ten stracił na popularności jeśli chodzi o plany wyjazdowe Polaków. Tylko 1 proc. rozważających wyjazd bierze pod uwagę ten kraj. W marcu 2015 roku do Holandii wyemigrować chciało 9 proc., a w 2014 roku – 23 proc. planujących wyjazd.
– Skupiając się na pracownikach z niższym wykształceniem, mogę powiedzieć, że jeżeli mamy odpowiednie kwalifikacje, to ten rynek będzie atrakcyjny. Po analizie ogłoszeń na stronie europejskich służb zatrudnienia EURES widać, że bardzo często pracodawcy wymagają kwalifikacji oraz od dwóch do pięciu lat doświadczenia – zauważa Urszula Kozłowska. – Sporadyczne poszukiwani są psychologowie, księgowe, a częściej osoby do cięższej pracy: w transporcie, budownictwie czy przy obsłudze maszyn technicznych.
Także przemysł chemiczny jest otwarty na pracowników z innych krajów, w tym z Polski.
– Dużo osób kojarzy Holandię także z pracą w ogrodnictwie i rolnictwie. Tam rzeczywiście jest dużo takiej pracy i nie jest ona sezonowa, jak w Polsce. Holandia wyspecjalizowała się na tyle, że tam szklarnie są w stanie zapewnić obrót i pracę ludziom przez cały rok, więc takie oferty możemy też znaleźć – mówi Urszula Kozłowska.
Wśród ofert niewiele jest umów na czas nieokreślony. Dominują kontrakty elastyczne, które są mniej korzystne dla pracowników, ponieważ nie otrzymują oni stałej pensji, a jedynie wynagrodzenie za przepracowane godziny. Jedna z form takiego zatrudnienia to kontrakty zerowe, które zakładają, że pracodawca wzywa do pracy, kiedy jest to konieczne, więc może się zdarzyć, że w danym miesiącu nie będzie pracy, a więc nie będzie także wynagrodzenia. Kontrakty min–max określają minimalną i maksymalną liczbę godzin, którą pracownik będzie mógł przepracować w danym tygodniu. Wtedy pracodawca, nawet jeśli w danym okresie pracy nie będzie, wypłaci wynagrodzenie za wskazaną liczbę godzin.
– Nie warto jechać za granicę po to, aby pracować 10 godzin w tygodniu – twierdzi Urszula Kozłowska. – Na portalu EURES jest zdecydowanie większa szansa znalezienia pracy w pełnym wymiarze godzinowym, czyli 36–38 czy 40 godzin tygodniowo. Warto także rozglądać za pracą na miejscu.
Umożliwiają to numery DigiD (rodzaj podpisu elektronicznego) oraz BSN, niezbędny do legalnego zatrudnienia, wynajęcia mieszkania czy korzystania z pomocy lekarza.
Z myślą o Polakach mieszkających w Holandii lub planujących wyjazd do tego kraju w celach zarobkowych Ambasada Królestwa Niderlandów uruchomiła portal wHolandii.pl. W dziale poświęconym pracy można znaleźć informacje dotyczące sposobów poszukiwania zatrudnienia, al także np. bezpiecznej organizacji wyjazdu, sprawdzenia pracodawcy, oferującej pracę agencji czy praw i obowiązków osoby zatrudnionej. W dziale Życie znajdują się natomiast rady dotyczące wszystkiego, co dotyczy kosztów utrzymania, warunków zakwaterowania i różnego rodzaju zasiłków.
– Pracując w innym kraju Unii Europejskiej, a już na pewno w Holandii, Polak ma prawo np. do zasiłku dla bezrobotnych – podkreśla Urszula Kozłowska. – O wszystkich takich uprawnieniach warto dowiedzieć się przed wyjazdem, żeby w chwili, kiedy pojawią się ewentualne problemy, nie być zaskoczonym.