Tak orzekł Sąd Najwyższy w sprawie pracownicy, którą pracodawca próbował zwolnić ze skróconym okresem wypowiedzenia. Wszystko przez trudności finansowe firmy, która nosiła się z zamiarem likwidacji działalności gospodarczej. Właściciele firmy informowali pracownicę o zamiarze jej zwolnienia. Stanęło na tym, że strony umówiły się, że pracownica będzie zatrudniona do końca maja 2009 r. Zanim jednak pracodawca wręczył jej pismo z wypowiedzeniem, podwładna zachorowała. Pracodawca trzy razy wysyłał jej pocztą zwolnienie z pracy. W ostatnim piśmie, z 15 lipca 2009 r., rozwiązał z pracownicą umowę o pracę z zachowaniem jednomiesięcznego okresu wypowiedzenia. Jako przyczynę podał zaprzestanie prowadzenia działalności gospodarczej, co równało się z likwidacją zakładu pracy. Wypowiedzenie to doszło jednak do rąk pracownicy dopiero 3 sierpnia 2009 r.

Zatrudniona nie zgadzała się z tak krótkim okresem wypowiedzenia i odwołała się do sądu pracy. W toku postępowania ustalono, że dopiero trzecie wypowiedzenie umowy o pracę było skuteczne ponieważ dwa pierwsze pracodawca cofnął przed doręczeniem przez pocztę. Sąd ustalił również, że jednomiesięczny okres wypowiedzenia był niezgodny z przepisami gdyż okazało się, że pracownica była zatrudniona dłużej niż trzy lata i okres ten powinien wynosić trzy miesiące. A ponieważ pismo doręczono adresatce dopiero w sierpniu, okres wypowiedzenia zaczął biec od 1 września 2009 r. Sąd skonstatował też że, jednoosobowa firma prowadzona przez osobę fizyczną została zlikwidowana jako pracodawca z chwilą gdy rozwiązała stosunek pracy z ostatnim pracownikiem i przestała być podmiotem zatrudniającym. Sąd uznał, że z tej przyczyny wypowiedzenie umowy o pracę było uzasadnione i nie naruszało przepisów o ochronie zatrudnienia. Wskutek tego oddalił pozew pracownicy.

Ta jednak się nie poddawała i zaskarżyła wyrok sądu I instancji. Sąd II instancji zupełnie inaczej ocenił zebrany materiał dowodowy bowiem uznał, że pierwsze, a nie trzecie wypowiedzenie było skuteczne. Stwierdził, że po dwukrotnym nieodebraniu awiza trzeba domniemywać, że wypowiedzenie było skuteczne, a zwolniona nie udowodniła, że nie mogła zapoznać się z tymi pismami. Przyznał jednak, że pierwsze wypowiedzenie, zgodnie z kodeksem pracy, powinno przewidywać dwumiesięczny okres wypowiedzenia, a nie miesięczny. Zasądził więc na jej rzecz 2,2 tys. zł odszkodowania.

Pracownica nie zgodziła się z wyrokiem i złożyła skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Nie zgodziła się w niej zarówno z długością okresu wypowiedzenia ustalonego przez sąd II instancji, jak i z wysokością odszkodowania.

Sąd Najwyższy uznał, że zarzut naruszenia art. 36 par. 1 pkt 2 i 3 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. - Kodeks pracy (tekst jedn.: Dz. U. z 1998 r. Nr 21, poz. 94, z późn. zm.), jest zasadny. Podkreślił, że staż zatrudnienia, od którego zależy okres wypowiedzenia, trwa do końca rozwiązania umowy, a nie do dnia rozpoczęcia okresy wypowiedzenia. A skoro firma zatrudniała pracownicę od 1 sierpnia 2006 r., to skoro w wyniku ustalenia sądu powszechnego okazało się, że wypowiedzenie umowy o pracę zostało doręczone w lipcu 2009 r., to powinno ono być trzymiesięczne, a nie jednomiesięczne. 

 (sygn. akt II PK 12/11)