Rok 2015 był bardzo dobry dla rynku pracy. Biliśmy kolejne rekordy wysokości wskaźników zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw, dochodząc do 5,6 mln zatrudnionych w firmach powyżej 9 osób. Uzyskaliśmy najniższy poziom bezrobocia od 5 lat, wyraźnie poniżej 10 proc. Jest szansa, że do końca roku 2015 bezrobocie pozostanie na tym poziomie.

Rok 2016 może okazać się przełomowym dla rynku pracy. Może okazać sią rokiem przejścia od tzw. rynku pracodawcy do rynku pracownika. Wtedy to pracownicy będą raczej dyktować warunki zatrudnienia, bo pracodawcy będą odczuwać coraz większe trudności ze znalezieniem rąk do pracy, a zatem będą bardziej skłonni do ustępstw.

Zobacz: Są sposoby na wzrost wynagrodzeń polskich pracowników

Podsumowując zmiany w prawie pracy, które przyjęto w 2015 r., za najważniejszą należy uznać wprowadzenie w Kodeksie Pracy zmian dotyczących umów o pracę na czas określony. Oprócz wyrównania okresów wypowiedzenia z tymi obowiązującymi wcześniej dla umów na czas nieokreślony, wprowadzono limit zatrudnienia na czas określony u jednego pracodawcy wynoszący 33 miesiące. Zmiany te wejdą w życie od 1 stycznia 2016 r., podobnie jak oskładkowanie wszystkich umów zleceń do wysokości płacy minimalnej. Niestety, ograniczą one istotnie elastyczność zatrudnienia i podniosą jego koszty. Liczyliśmy, że zmiany KP dotyczące umów na czas określony będą wprowadzone w taki sposób, że z jednej strony trochę usztywnią umowy okresowe, ale z drugiej uelastycznią te na czas nieokreślony. To była nie tylko rekomendacja pracodawców, ale też Komisji Europejskiej i OECD. Proponowaliśmy przede wszystkim krótsze okresy wypowiedzenia dla obu rodzajów umów: 2 tygodnie - w pierwszym roku zatrudnienia, 1 miesiąc - od 1 roku do 3 lat i 2 miesiące - powyżej 3 lat stażu pracy. Niestety, rząd przyjął inny, naszym zdaniem, gorszy wariant.

Co czeka rynek pracy w 2016 r.?

Przejście od rynku pracodawcy do rynku pracownika przełoży się przede wszystkim na pozycje negocjacyjną stron. Pracodawcy będą się obawiać utraty dobrych wykwalifikowanych pracowników, a także zaoferują więcej tym, których będą chcieli zatrudnić. Z tego powodu w przyszłym roku możemy spodziewać się rosnącej presji płacowej i przyspieszającego wzrostu kosztów pracy na poziomie przekraczającym realnie 4 proc. rok do roku, a przeciętne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wyraźnie przekroczy 4 tys. zł. Należy się także spodziewać wzmożonej aktywności związków zawodowych, które zwykle wykorzystują okresy dobrej koniunktury do formułowania żądań płacowych i socjalnych oraz są bardziej skłonne do zaostrzania sporów z pracodawcami. Dlatego warto rozważyć wyprzedzającą zmianę zasad wynagradzania, np. wprowadzając motywacyjne systemy wynagrodzeń. Przełoży się to zapewne na wzrost wynagrodzeń, ale bardziej stabilny i rozłożony w czasie. Alternatywą są „szarpane", gwałtowne skoki kosztów pracy wywołane wymuszonymi podwyżkami. Analogią dla tego, co może się zdarzyć w 2016 r., jest rok 2008, kiedy bezrobocie rekordowo spadło, a pensje rekordowo wzrosły.Rok 2016 będzie rokiem przyspieszonego wzrostu płac, ale nie wyłącznie z powodów rynkowych. Na ten trend będą miały wpływ także czynniki regulacyjne, jak: przyspieszony wzrost płacy minimalnej (do poziomu 1850 zł brutto), oskładkowanie zbiegów umów zleceń. Te zmiany wchodzą w życie od 1 stycznia 2016 r. i są pewne. Prawdopodobnie rok 2016 będzie rokiem wzmożonej aktywności w zakresie zmian w prawie pracy, co wynika z deklaracji rządu.

Przeczytaj: Rynek pracownika, a nie pracodawcy

Większość zapowiadanych hasłowo zmian, jak: wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w umowach cywilnych na poziomie 12 zł/h, wzrost płacy minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia; pełne oskładkowanie wszystkich umów i samozatrudnienia; likwidacja umów cywilnych itp. może być niekorzystna dla rynku pracy. Niemniej, o ile zostanie zachowane tempo wzrostu gospodarczego nie powinno to doprowadzić do odwrócenia pozytywnego trendu. Na razie jednak nie są znane szczegóły propozycji rządowych, a zatem trudno realnie ocenić ich konsekwencje. Podstawowe oczekiwanie pracodawców wobec zmian regulacyjnych jest takie, żeby nie były one forsowane bez przeprowadzenia z nami prawdziwych konsultacji, które pozwoliłyby wyłapać błędy i usunąć zagrożenia, niezauważone przez ustawodawcę. Inaczej jest duże ryzyko, że powstaną buble, które wszystkim przyniosą więcej złego niż dobrego. 

Większe zagrożenia niż w sferze regulacyjnej pojawiają się raczej w otoczeniu gospodarki. Niepewna sytuacja gospodarki Chin i związane z tym możliwe negatywne konsekwencje dla gospodarek powiązanych z polską, jak np. niemieckiej oraz pogarszające się warunki sprzedaży węgla kamiennego na rynkach światowych mogą poważnie zaszkodzić naszej gospodarce a w konsekwencji rynkowi pracy.

Generalnie w 2016 r. należy się spodziewać wzrostu zatrudnienia na poziomie co najmniej 1 proc. Najszybciej zatrudnienie powinno rosnąć w sektorach produkcja przemysłowa i budownictwo. Wyraźną skłonność do zwiększania zatrudnienia widać także w handlu detalicznym i hurtowym. Umiarkowany optymizm dotyczy natomiast sektora transport, logistyka i komunikacja, branży restauracyjnej i hotelarskiej, a także w finansach, ubezpieczeniach i nieruchomościach. Wzrostu zatrudnienia można oczekiwać także w usługach dla biznesu, zwłaszcza w outsourcingu oraz częściowo w usługach dla ludności. Najgorzej wypadają sektory energetyka, gazownictwo, wodociągi oraz kopalnie i przemysł wydobywczy. Przy spodziewanym wzroście zatrudnienia mielibyśmy szansę na zamknięcie 2016 r. ze wskaźnikiem bezrobocia rejestrowanego na poziomie ok. 9 proc., ale okresowo w ciągu roku stopa bezrobocia spadnie nawet poniżej 8 proc.

Czytaj także: Barometr Rynku Pracy: pracownicy nie boją się o zatrudnienie i chcą podwyżek

W branżach, które będą się wciąż rozwijać i utrzymają politykę zwiększania zatrudnienia odczuwane będą istotne trudności ze znalezieniem kompetentnych osób do pracy. W takiej sytuacji należałoby pilnie wdrażać działania przyciągające kandydatów, w tym pozapłacowe, jak employer branding; programy stażowe, zaangażowanie firm w sferze edukacji (zwłaszcza szkoły zawodowe) i szkolnictwa wyższego, np. współpraca z akademickimi biurami karier. Wydaje się jednak, że konkurencja o absolwentów może być coraz większa i sukces na rynku pracy odniosą przede wszystkim te firmy, które znajdą odpowiednią niszę na rynku pracy. W szczególności warto rozważyć politykę rekrutacyjną skierowaną do osób 45+, w tym kobiet. Ten trend już się zaczął. Na przykład firmy przemysłowe, w dotąd męskich zawodach, np. na taśmie montażowej, zaczęły z powodzeniem zatrudniać kobiety.

Dla tej grupy praca na taśmie jest atrakcyjną alternatywą wobec niskopłatnej pracy w usługach (np. w sklepie), a produktywność na tej zmianie nie ucierpiała. Wobec ograniczonego dostępu do kompetentnych pracowników i do talentów naturalne jest zwrócenie się pracodawców do poszukiwania kandydatów do pracy za granicą lub wśród imigrantów. Rok 2016 może być rekordowy pod tym względem. Wydaje się jednak, że podstawowym kierunkiem poszukiwań dla polskich pracodawców będą raczej imigranci z Ukrainy i Białorusi, a nie Syrii czy Iraku. Kwoty imigrantów z Bliskiego Wschodu, których Polska ma przyjąć są nie do końca pewne i raczej będzie to nieliczna grupa, a więc ich obecność nie będzie miała istotnego wpływu na rynek pracy. Rok 2015 pokazał, że Polska może natomiast wchłonąć znaczną liczbę imigrantów zza wschodniej granicy. O ile utrzyma się dobra koniunktura, w przyszłym roku zapotrzebowanie na takich pracowników jeszcze wzrośnie.

Autor: dr Grzegorz Baczewski - dyrektora departamentu dialogu społecznego i stosunków pracy Konfederacji Lewiatan