PiS złożyło w ostatnich dniach w Sejmie projekt ustawy wprowadzającej minimalną stawkę 12 zł za godzinę pracy; według wiceprezes Beaty Szydło to test dla PO. Premier Ewa Kopacz odpowiada, że taki projekt wymaga konsultacji, a do końca kadencji Sejmu pozostało jedno posiedzenie. Platforma Obywatelska w swoim programie wyborczym także zapowiada wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej na poziomie 12 zł.
 
 
"Dzięki temu, że płace w Polsce były relatywnie niskie, udało nam się przyciągnąć wiele inwestycji. W dłuższej perspektywie potencjalny wzrost płac powinien być powiązany ze wzrostem produktywności. Im więcej polscy pracownicy są w stanie wytworzyć, w tym samym tempie powinny rosnąć płace. Inaczej grozi nam odpływ inwestycji i zmniejszenie udziału przemysłu w zatrudnieniu i ciężko będzie wtedy mówić o trwałym podnoszeniu produktywności naszej gospodarki" - ocenia Aleksander Łaszek z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
"W tej chwili relacja produktywności pracy i płac w Polsce jest na takim poziomie, że zapewnia nam konkurencyjność na rynkach światowych, nie powinniśmy dążyć do sztucznego podbijania wzrostu płac" - mówi ekonomista.
Jak zaznacza, innowacyjność jest tylko jednym z kanałów zwiększania produktywności. "Produktywność możemy zwiększać na przykład przez przechodzenie ludzi między sektorami. Cały czas w Polsce wielu ludzi pracuje w rolnictwie, które jest bardzo niewydajne. Zamiast zachęcać ludzi pracujących w rolnictwie do przechodzenia do innych, bardziej wydajnych sektorów gospodarki, stworzyliśmy potężny system dopłat w postaci KRUS-u, preferencji podatkowych, środków unijnych, które zachęcają ludzi do zostawania na wsi" - dodaje Łaszek.
Zwraca też uwagę, że w Polsce cały czas jest "bardzo duża jest własność państwowa w poszczególnych sektorach gospodarki", co ogranicza tempo wzrostu w niektórych sektorach. "Produktywność może rosnąć dzięki temu, że osoby i kapitał przepływają z mniej produktywnych firm do bardziej produktywnych" - mówi ekonomista.
(PAP)