Eksperci Grant Thornton wskazali w analizie, że polski rynek pracy, mimo rosyjskiego embarga na niektóre polskie produkty oraz utrzymującej się stagnacji wśród głównych partnerów handlowych, przeżywa w ostatnim czasie wyjątkowo udany okres. Opierając się na danych Eurostatu wskazują oni, że od początków transformacji jeszcze nigdy polska gospodarka nie zatrudniała tylu osób, co obecnie.
Z przytoczonych danych unijnego urzędu statystycznego wynika bowiem, że w trzecim kwartale ub.r. - ostatnim, za który dostępne są dane - liczba miejsc pracy w Polsce wzrosła do 16,06 mln. "To najwyższy wynik przynajmniej od początków transformacji wolnorynkowej, a być może w ogóle w historii kraju. W ostatnich latach liczba miejsc pracy w naszym kraju oscylowała wokół 15,5 mln, a dekadę temu nie przekraczała 14 mln. Postęp jest więc wyraźny" - czytamy w ich analizie.
Dodano w niej, że w perspektywie najbliższych dwóch lat ten przyrost zatrudnienia będzie kontynuowany, choć w nieznacznie niższym tempie. Według prognoz Grant Thornton, w 2015 r. zatrudnienie w polskiej gospodarce w szczytowym momencie (czyli w październiku) wzrośnie do 16,24 mln, a w 2016 r. sięgnie 16,49 mln. "W ciągu dwóch lat powstanie więc łącznie około 430 tys. nowych miejsc pracy" - podkreśli eksperci firmy.
„To bardzo optymistyczne wyniki. Przez ostatni rok zatrudnienie znalazło w Polsce dodatkowe 324 tys. osób. Dzięki temu liczba miejsc pracy w naszym kraju ponownie przekroczyła próg 16 mln i pobiliśmy w ten sposób rekord z czwartego kwartału 2008 r. Oznacza to, że wreszcie, po sześciu latach od wybuchu światowego kryzysu, polski rynek pracy odrobił poniesione wówczas straty” - podkreśliła dyrektor zarządzająca outsourcingiem rachunkowości, kadr i płac w Grant Thornton Monika Smulewicz.
„Choć prawdą jest, że Polska nadal ma relatywnie wysokie bezrobocie i wielu pracownikom nadal nie jest łatwo znaleźć lub zmienić pracę, to warto mieć świadomość, jaką dużą poprawę – mimo potężnego globalnego kryzysu gospodarczego – udało nam się przez ostatnią dekadę osiągnąć. Polska gospodarka zatrudnia dziś o ponad 2 mln ludzi więcej, niż kiedy wchodziliśmy do UE” - dodała.
W opinii ekspertów Grant Thornton poprawa na krajowym rynku pracy to efekt sprzyjających warunków makroekonomicznych wewnątrz polskiej gospodarki. "W latach 2004-2008 wzrost gospodarczy był bardzo silny – mocno rósł polski eksport, konsumpcja prywatna i inwestycje. Dzięki temu poprawiała się rentowność i wydajność firm, a to z kolei prowadziło do wzrostu popytu na pracownika. Przez pięć lat powstało dzięki temu w Polsce 2 mln miejsc pracy" - tłumaczyła Smulewicz.
Dodała, że po upadku banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r., wybuchł światowy kryzys, który sprawił, że zatrudnienie w Polsce przestało rosnąć, a nawet zaczęło się kurczyć. W efekcie w ciągu dwóch lat od wybuchu kryzysu z Polski zniknęło 330 tys. miejsc pracy. "Lata 2010-13 to właściwie okres stagnacji na polskim rynku pracy. Najpierw zatrudnienie lekko rosło, potem nieznacznie spadło. Dopiero w ostatnich kwartałach koniunktura ponownie istotnie się poprawiła i wyraźnie zaczęło przybywać nowych miejsc pracy" - wskazała.
W ocenie ekspertki, silny przyrost miejsc pracy w Polsce w ostatniej dekadzie można też po części tłumaczyć zmianami formalno-instytucjonalnymi na naszym rynku pracy. Chodzi tu o m.in. o spopularyzowanie nowych form zatrudnienia, tj. umowy zlecenia, o dzieło czy samozatrudnienia. Wpływ miał również rozwój branży agencji pracy tymczasowej. "Zmiany te miały pewne negatywne skutki społeczne, np. segmentacja rynku pracy czy mniejsze poczucie stabilności zatrudnienia dla części osób, ale nie ulega wątpliwości, że w pozytywny sposób wpływały na poziom zatrudnienia w Polsce" - czytamy w analizie. (PAP)