Na podstawie oświadczeń o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi obywatele m.in. Ukrainy, Białorusi, czy Rosji mogą wykonywać krótkoterminową pracę w Polsce (do 6 miesięcy).
Z danych resortu rodziny i pracy wynika, że w 2017 roku do listopada zarejestrowano ponad 1,5 mln takich oświadczeń.

MRPiPS zwróciło uwagę, że liczba cudzoziemców faktycznie pracujących w związku z wydanym zezwoleniem lub zarejestrowanym oświadczeniem jest niższa niż liczba dokumentów. Resort wyjaśnił, że dla części cudzoziemców wydano więcej niż jedno zezwolenie lub zarejestrowano więcej niż jedno oświadczenie. Dodatkowo cudzoziemiec może nie otrzymać wizy lub z innych powodów nie podjąć pracy w Polsce. Ministerstwo przypomina, że liczby zarejestrowanych oświadczeń i wydanych zezwoleń nie należy sumować, ponieważ część cudzoziemców może mieć zarówno oświadczenie, jak i zezwolenie na pracę.

Wicedyrektor Urzędu Pracy m.st. Warszawy Lech Antkowiak podkreśla, że oświadczenie o zamiarze powierzenia pracy nierzadko próbują zarejestrować osoby, działające w zorganizowanych grupach przestępczych. "Problem zaczyna się już na Ukrainie. Polska strona załatwia fikcyjne miejsca pracy. Strona ukraińska zbiera pieniądze od ludzi i załatwia papiery" - wyjaśniał.

Zwrócił uwagę, że w niektórych przypadkach urzędnicy odmawiają rejestracji oświadczeń. "Tylko, że jak my takiego oszusta wygonimy, to on pójdzie do innego urzędu pracy i tam otrzyma zgodę. Nie wszyscy mają odwagę, żeby takiego człowieka wyrzucić. U nas nie stemplujemy oświadczeń, tylko je rejestrujemy, a to różnica. Straszono mnie już, czego to mi Ukraińcy nie zrobią, czego nie urwą, albo nie przyszyją" - powiedział dyrektor.

Jak zaznaczył wicedyrektor, urzędnicy informują służby o nieprawidłowościach w związku z próbą rejestracji oświadczeń. "Informujemy m.in. służby graniczne, Państwową Inspekcję Pracy, Urząd Skarbowy, by wszyscy wiedzieli, że na rynku funkcjonuje bandyta, który handluje oświadczeniami, handluje ludźmi i nie płaci podatków" - mówił Antkowiak.

 

Jerzy Spodobalski z Urzędu Pracy m. st. Warszawy zwrócił uwagę, że do rejestracji oświadczeń zorganizowane grupy przestępcze próbują wykorzystać nawet bezrobotnych, czy bezdomnych. "Przychodzą osoby, które jeszcze do niedawna były bezrobotne i po szybkim zarejestrowaniu działalności gospodarczej przynoszą nam 100 oświadczeń. Podobnie jest z bezdomnymi. Przestępcy zgłaszają się do takich osób, przygotowują dokumenty i płacą za to" - zaznaczył Spodobalski.

Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed podkreślił, że nowe przepisy, które wejdą w życie w 2018 r. powinny ograniczyć problem wystawiania fikcyjnych oświadczeń. "Zobaczymy, jak to zadziała po stronie ukraińskiej. Bo przecież tam zaczynają się problemy i nadużycia ze strony nielegalnych pośredników. Oświadczenia są obecnie bezpłatne, a doskonale wiemy, że czasem trzeba zapłacić na Ukrainie za taki dokument nawet 100 dol. lub więcej. Dlatego wprowadziliśmy kary dla korzystających z usług nielegalnych pośredników i wyższe są kary za prowadzenie pośrednictwa bez odpowiedniego certyfikatu" - wyjaśniał.

Nowe przepisy zakładają stworzenie rejestru pracy cudzoziemców, który będzie zawierał informacje dotyczące klasycznych zezwoleń na pracę, zezwoleń na pracę sezonową, oświadczeń składanych w celu dokonania wpisu do ewidencji oraz informacji starosty o braku możliwości zaspokojenia potrzeb kadrowych na lokalnym rynku pracy.

Nowelizacja wprowadza opłatę w wysokości 30 zł za rejestrację oświadczenia pracodawcy o potrzebie zatrudnienia cudzoziemców. Oświadczenie może nie zostać wpisane do ewidencji, jeżeli urząd uzna, że zostało ono złożone dla pozoru, lub będzie wykorzystane przez cudzoziemca w celu innym niż wykonywanie pracy dla danego podmiotu. Ponadto składający oświadczenie zobowiązany będzie do zawarcia w nim klauzuli o treści: "jestem świadomy odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia". W noweli przewidziano obowiązek informowania o okolicznościach związanych z podjęciem pracy przez cudzoziemca, aby umożliwić powiatowym urzędom pracy i służbom kontrolnym monitorowanie wykorzystania oświadczenia.

Z kolei prezes Personnel Service Krzysztof Inglot podkreślił, że wymaganie opłat na Ukrainie za "załatwienie" oświadczenia utrudnia działanie legalnym firmom i jest niezgodne z prawem. "Niestety na Ukrainie jest przeświadczenie, że za wszystko trzeba zapłacić, w tym za podjęcie pracy. Przez parę długich miesięcy nasi klienci z zaniepokojeniem podchodzili do wszystkich prac, które były oferowane za darmo" - dodał.

Zdaniem Inglota w walkę z handlem oświadczeniami powinny włączyć się np. ukraińskie urzędy pracy. W rozwiązanie problemu - kontynuował - powinny się włączyć także polskie firmy, które zatrudniają pracowników z Ukrainy. "Powinni korzystać ze sprawdzonych pośredników pracy. Jeżeli uważają, że są fair play, mają mnóstwo odznaczeń i certyfikatów, to niech nie zatrudniają pracowników, którzy musieli zapłacić za oświadczenie" - mówił.

Z kolei ekspert Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych i redaktor portalu Rynekpracy.pl Łukasz Komuda powiedział, że "rynek oświadczeń" można wycenić nawet na ok. ćwierć miliarda euro. "Oddawanie takiego obszaru nie jest żadnemu państwu na rękę, ani polskiemu ani ukraińskiemu. Obecnie dokarmia się organizacje przestępcze. Te pieniądze takie organizacje inwestują w inne działalności" - mówił.

Według niego dobrym pomysłem byłoby, gdyby to np. polskie konsulaty zajęły się rejestrowaniem oświadczeń, pobierając za to opłaty. "Dzięki temu Ukraińcy nie będą traktowani jak bydło, a teraz tak jest. Oni są przekonani, że oświadczenie muszą załatwiać nielegalnie" - zaznaczył.

Straż Graniczna poinformowała, że w związku z kontrolą legalności zatrudnienia od stycznia do września 2017 roku zatrzymano 2 tys. 163 obywateli państw trzecich, w tym 1961 obywateli Ukrainy. Rzeczniczka komendy głównej SG ppor. Agnieszka Golias zwróciła uwagę, że to właśnie obywatele Ukrainy są obecnie w Polsce najczęściej wykorzystywani do pracy przymusowej. Często też padają ofiarą handlu ludźmi. Obywatele naszych wschodnich sąsiadów najczęściej wyzyskiwani są w pracach w rolnictwie, budownictwie, ale i usługach np. do pracy w restauracjach. (PAP)