Według źródeł zbliżonych do związku trwa jeszcze liczenie głosów oddanych w oddziale opolskim telewizji.

Pracownicy w referendum decydują o tym, czy podejmą strajk. Powodem jego organizacji są plany zarządu telewizji dotyczące oddelegowania blisko 600 pracowników do firmy zewnętrznej. Przeniesieni mają zostać pracownicy etatowi zatrudnieni na stanowiskach grafików, charakteryzatorów, montażystów oraz dziennikarzy.

W komunikacie "Wizji" napisano, że związkowcy czekają na głos prezesa TVP Juliusza Brauna.

"Nie jestem w stanie już na poważnie komentować żadnych oświadczeń czy listów publicznych +Wizji+, bo referendum strajkowe w TVP zostało przez ten związek zawodowy przekształcone w rodzaj cyrku czy żenującego kabaretu" - skomentował rzecznik prasowy Telewizji Polskiej Jacek Rakowiecki. Według niego związkowcy z "Wizji" wykorzystali luki w prawie związkowym, które nie dookreśla zasad przeprowadzania referendów. Rakowiecki podkreślił m.in., że "Wizja" przedłużała termin zakończenia referendum, prowadziła kampanię propagandową w trakcie referendum i podawała jego wyniki; na stronie związku podawano także w opinii rzecznika błędne dane na temat frekwencji w oddziałach regionalnych.

Zdaniem Rakowieckiego "strajk albo niczego nie zmieni, albo - jeżeli by przybrał szeroką i długotrwałą formę - może być katastrofą ekonomiczną dla telewizji publicznej i zakończyć się dramatem dla pracowników, nie z winy zarządu".

Referendum strajkowe miało się zakończyć 20 września. Termin ten organizatorzy postanowili odroczyć aż do osiągnięcia liczby głosów nadającej ważność referendum. Oddawanie głosów nadal trwa w Warszawie i w olsztyńskim oddziale telewizji. Przewodnicząca "Wizji" Barbara Markowska-Wójcik po zakończeniu referendum w pozostałych oddziałach regionalnych poinformowała PAP, że większość ich pracowników opowiedziała się za strajkiem.

Zgodnie z planami zarządu telewizji nie wszyscy dziennikarze zostaną oddelegowani do firmy zewnętrznej - w firmie pozostaną tzw. redaktorzy koordynujący, odpowiedzialni za emisję programów.

Prezes TVP Juliusz Braun zapowiedział, że oddelegowani do firmy zewnętrznej pracownicy będą otrzymywać pensje w niezmienionej wysokości przez pierwszy rok. Według niego dziennikarzy nie będzie obejmować zakaz konkurencji.

W przetargu mającym wyłonić firmę zewnętrzną pozostała jedynie Gi Group. Ostateczna decyzja, czy to właśnie ten wykonawca przejmie pracowników telewizji, nastąpi 28 października br.

Oferty w przetargu, obok Gi Group, złożyły: firma Manpower Group oraz dwa konsorcja - firm Wadwicz, The Chimney Pot i Floty Filmowej oraz firm Murator, Time i Medella. Konsorcjum firm Murator, Time i Medella, należące do Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych, wycofało się z przetargu na samym początku.