- Wzór przygotowali akademicy, którzy zapominają, że pielęgniarka poświęca dużo czasu na dokumentację papierową i elektroniczną – tłumaczy Urszula Starużyk, dyr. ds. pielęgniarskich szpitala w podstołecznym Wołominie. – Dla pewnych czynności, np. rozmów z pacjentem, nie da się wyliczyć czasu. A zmiana opatrunku u jednego chorego trwa pięć minut, u innego pół godziny – dodaje. W jej szpitalu wzoru też nie brano pod uwagę.

Marek Balicki, dyrektor Wolskiego Centrum Zdrowia Psychicznego, uważa, że wpływ na powstanie wzoru mieli przedsiębiorcy prowadzący prywatne szpitale. Jednak według nieoficjalnych informacji z Ministerstwa Zdrowia, powodem były przyczyny ekonomiczne – gdyby zastosować sugestie i uwagi związków zawodowych i dane z raportów trzeba by w efekcie zatrudnić dwa razy więcej pielęgniarek niż obecnie, na co resortu nie stać.

Cały tekst www.rp.pl