Jest to efektem przede wszystkim niskiej liczby zgłaszanych organów od zmarłych dawców. Od wielu lat najmniej jest ich w południowo-wschodniej Polsce. Zdaniem eksperta problem leży również w służbie zdrowia.

W ubiegłym roku przeszczepiono w kraju rekordową liczbę 1,5 tysiąca narządów. Ostrożne szacunki branży medycznej wskazują, że w tym roku powinno być podobnie.

 – Sytuacja się poprawiła w zeszłym roku i dotarliśmy do etapu sprzed wydarzeń z 2007 roku, ale pokrywamy zaledwie 45 procent potrzeb – mówi Agencji Informacyjnej Newseria prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii.
W 2005 roku organy wewnętrzne pobrano od 556 dawców, podczas gdy w 2007 roku było to 352. Liczba przeszczepów spadła wówczas o połowę, do 960. Było to efektem afery związanej z zatrzymaniem przez CBA kardiochirurga Mirosława G., któremu postawiono między innymi zarzuty korupcji.

Teraz statystyki rosną – w 2011 roku pobrań było 553, a liczba przeszczepów trzy razy większa – to jednak wciąż są niskie. Dla przykładu zapotrzebowanie na przeszczep nerki w Polsce szacowane jest na 60-70 przypadków na milion osób. W ubiegłym roku wykonano zaledwie kilkadziesiąt takich przeszczepów.

– Jeśli chodzi o nerki to można uzupełnić ten odsetek pobraniami od dawców żywych i to jest żałośnie mało. W Ameryce 50 procent przeszczepień nerek jest od dawców żywych, w Norwegii – 42 procent, w Unii Europejskiej – średnio 20 procent. Tak było w 2011 roku. Natomiast u nas jest 2 procent – wskazuje prof. Wojciech Rowiński.

W Polsce wciąż problemem jest zbyt mała liczba organów do przeszczepu. Najmniej zmarłych dawców zgłaszanych jest w południowo-wschodniej Polsce, głównie w województwach świętokrzyskim, podkarpackim i małopolskim. Najlepsze statystyki są w województwach zachodniopomorskim i lubuskim.

– Na północnym zachodzie częstość pobrań na milion ludności to jest 25-34. Tak jak w Hiszpanii – najlepszym pod tym względem kraju świata. W południowo-wschodniej części Polski jest to żałośnie mało, 4-5 pobrań na milion ludności. Ten sam kraj, ta sama religia, ci sami ludzie, ale inny sposób myślenia – podkreśla krajowy konsultant.

Poprawiła się z kolei sytuacja na Mazowszu. Podczas gdy w 2010 roku zgłoszono zaledwie 8 dawców, to w 2011 roku było ich już 14.

Zdaniem prof. Rowińskiego wiele w najbliższych latach będzie zależało od zmian w służbie zdrowia, w tym także od postaw lekarzy, którzy kwalifikują do pobrań. Przede wszystkim jest potrzebna pryncypialna decyzja kierownictwa resortu i Narodowego Funduszu Zdrowia, że jest to nielimitowana procedura. - To jest jak poród, nowe życie – mówi prof. Rowiński.

Szczegółowe statystyki pokazują, że do końca sierpnia 2013 roku  przeprowadzono ponad tysiąc przeszczepów od zmarłych dawców. Dodatkowo były to 34 nerki i 10 fragmentów wątroby od żywych dawców. To dwa razy więcej niż trzy lata temu.

 – Prawo jest bardzo dobre, jedno z lepszych w Europie i niczego w tym prawie zmieniać nie trzeba. Są jedynie drobne rzeczy, które wymagają wyjaśnienia. Np. zgodnie z przepisami, jeżeli Polak mieszka za granicą i tam ma ubezpieczenie, to w Polsce nie może być dawcą dla swojej siostry. Musiałby mieć również tutaj ubezpieczenie, zatem musiałby tam zrezygnować ze swojego ubezpieczenia i tu się zarejestrować jako bezrobotny. Absurd. Ale to są pojedyncze przypadki – przekonuje ekspert.

W sierpniu 2013 roku na transplantację czekało 2,3 tys. chorych. Z szacunków branży medycznej wynika, że w Polsce powinny być przeprowadzane przeszczepy 2 tys. nerek, 600 wątrób i 220 serc.
Środki na transplantacje pochodzą z Narodowego Programu Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej, który działa od ubiegłego roku.

 – Jest to suma 405 mln zł na wszystkie działy medycyny transplantacyjnej, na przeszczepianie komórek krwiotwórczych, na przeszczepy biostatyczne, na aparatury i inwestycje, na działania promocyjne w zakresie pobierania narządów – wylicza prof. Rowiński.

Jak podkreśla, właśnie od takich działań informacyjnych, prowadzonych w szpitalach zależy przyszłość polskiej transplantologii.