Sprawa była powiązana ze sprawą kardiochirurga doktora G., który operował w tym szpitalu.

Zarzut wobec szpitala dotyczył niekorzystnego rozporządzenia środkami publicznymi w wysokości 2,1 mln zł poprzez poświadczanie nieprawdy w dokumentacji medycznej. Okazało się jednak, że szpital wcale nie wyłudzał świadczeń, a rozbieżności w dokumentacji wynikały z rozbudowanej struktury szpitala oraz nieadekwatności do niej wdrażanego systemu komputerowego.

Jedynie siedmiu pacjentów zakwestionowało swój podpis w dokumentacji, co jednak prokuratura uznała za czyn o małej szkodliwości społecznej, który się w dodatku przedawnił.

Cały tekst www.wyborcza.pl