Postępowanie w tej sprawie rozpoczęła we wtorek Prokuratura Rejonowa w Zawierciu – poinformował jej szef Andrzej Nowak. „Postępowanie zostało wszczęte po doniesieniach prasowych i jest prowadzone pod kątem art. 262 Kodeksu karnego, czyli znieważenia zwłok” - powiedział prokurator.

O wypadku, do którego doszło 13 lipca, i działaniach służb ratunkowych napisał we wtorek „Dziennik Zachodni”. Gdy ratownicy z Mierzęcic przyjechali na miejsce, 55-letni ranny mężczyzna był przytomny i był z nim kontakt. W drodze do szpitala stracił przytomność i ratownicy podjęli resuscytację. Zamiast dojechać do szpitala, na miejsce wezwali karetkę "S" z Będzina, w której był lekarz, i to on jako osoba uprawniona stwierdził zgon - podał dziennik.

Według relacji strażaków i policjantów, na które powołuje się gazeta, ratownicy wrócili na miejsce wypadku, pozostawili ciało mężczyzny i po prostu odjechali.

Postępowanie sprawdzające prowadzone jest także w Rejonowym Pogotowiu Ratunkowym w Sosnowcu, któremu podlega ekipa karetki stacjonującej w Mierzęcicach. Dyrektor sosnowickiego pogotowia Marek Jeremicz powiedział PAP, że w działaniu załogi karetki nie dopatruje się żadnych uchybień. Zaznaczył, że zarzuty opisywane w prasie nie znalazły odzwierciedlenia w raportach policji czy straży pożarnej.

Dyrektor podał, że ekipa karetki po zabraniu pacjenta przez ponad 40 minut próbowała go reanimować. „Gdy okazało się, że mężczyzna nie żyje, po konsultacji z policją karetka wróciła na miejsce wypadku, od którego oddaliła się jedynie kilkaset metrów. Tam złożono zwłoki, z pełnym poszanowaniem, pozostawiając je pod kontrolą policjantów” - powiedział dyrektor.

Jak wyjaśnił, karetka wróciła do Mierzęcic, by nie pozostawiać tego terenu bez zabezpieczenia medycznego. Nie zawiozła ciała do szpitala, bo – według niego – nie zostałoby tam przyjęte. W opinii dyrektora Jeremicza, brakuje jednoznacznych przepisów, jak należy postępować w takich sytuacjach.