Szef rządu odniósł się do danych Narodowego Funduszu Zdrowia, z których wynika, że 30 proc. placówek nocnej opieki zdrowotnej nie działa prawidłowo.

Premier przypomniał, że placówki, które nie spełniają norm, zostaną "bardzo mocno ukarane finansowano, a nawet zerwaniem kontraktu z NFZ". "Dosyć tolerancji dla udawanych placówek pogotowia ratunkowego. (...) Ja powiem brutalnie: to jest zwykłe oszustwo" - zaznaczył Tusk.

Dodał, że chodzi o placówki, które podpisują kontrakty i biorą pieniądze, deklarując, że pracuje u nich wystarczająca liczba lekarzy, a potem się okazuje, że lekarzy jest wyraźnie mniej niż to wynika z kontraktu i ich brakuje. "To jest po porostu oszukiwanie ludzi, pacjentów i narażanie ich na utratę zdrowia i życia. Absolutnie nie do zaakceptowania" - podkreślił premier.

"Nie jest to przyjemne, ale mam taką gorzką satysfakcję, że kary będą rzeczywiście dotkliwe dla tych, którzy łamią nie tylko ustalenia, ale i elementarną przyzwoitość" - dodał.

Z informacji NFZ wynika, że w co trzeciej kontrolowanej placówce udzielającej nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej stwierdzono nieprawidłowości. Dotyczyły one m.in. braku w miejscu udzielania świadczeń wymaganej liczby lekarzy oraz zadeklarowanego dodatkowego zespołu lekarsko-pielęgniarskiego. W 32,5 proc. przychodni liczba lekarzy była niezgodna z zadeklarowaną w umowie; w przypadku pielęgniarek dotyczyło to 27,5 proc. placówek.

NFZ podkreśla, że wyniki kontroli potwierdzają potrzebę dokonania zmian w zasadach kontraktowania świadczeń nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Fundusz zapowiedział, że obecność pediatry w składzie lekarskim będzie wysoko premiowana przy kontraktowaniu. NFZ ma też preferować podmioty zapewniające zaplecze diagnostyczne, możliwość transportu i nagrywania rozmów.

Systemowe zmiany w funkcjonowaniu nocnej opieki dotyczące najmłodszych zapowiadał również w marcu minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Ma to związek m.in. z tragicznymi wydarzeniami w Skierniewicach, gdzie zmarło 2,5-letnie dziecko, które trafiło do szpitala dopiero po ponad 7 godzinach od pierwszego zgłoszenia na pogotowie. Karetka pogotowia przyjechała dopiero za drugim razem, wcześniej przyjazdu odmówił lekarz nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej.