Związkowcy jako główną wadę zaprezentowanego przez ministra zdrowia programu, wskazują fakt, że dotyczy on spraw drugorzędnych, a pomija zasadnicze problemy, będące przyczyną głównych patologii publicznej ochrony zdrowia.

Zmiany proponowane przez ministra mają charakter przede wszystkim organizacyjno- instytucjonalny, podczas gdy właściwym problemem jest głęboka nierównowaga między nakładami publicznymi na lecznictwo, a zakresem bezpłatnych świadczeń zdrowotnych gwarantowanych przez państwo. Ta nierównowaga jest pierwszą i najważniejszą przyczyną limitowania świadczeń zdrowotnych przez NFZ i zaniżania ich cen przez Fundusz. To z kolei powoduje: kolejki do leczenia, zadłużanie się szpitali, selekcję chorych (unikanie leczenia chorych „kosztownych”), nadmierną redukcję personelu medycznego, obniżanie jakości leczenia itp.

Bez zrównoważenia nakładów publicznych z „koszykiem” świadczeń gwarantowanych, wszelkie inne działania nie mają sensu, bo i tak nie zwiększą one dostępności pacjentów do leczenia, nie poprawią jakości świadczeń zdrowotnych ani sytuacji finansowej szpitali, a spowodują dodatkowe koszty - czytamy w oświadczeniu.

OZZL obawia się, że negatywnym skutkiem przedstawionego programu będzie też skierowanie publicznej dyskusji dotyczącej ochrony zdrowia na poboczne tory. Zostanie ona teraz zdominowana przez takie sprawy, jak np.: zakres kompetencji Urzędu Ubezpieczeń Zdrowotnych i regionalnych Funduszy, zdefiniowanie „kompleksowości” świadczeń, zasady tworzenia „map zabezpieczenia medycznego”itp. Z kolei bez odpowiedzi pozostaną natomiast pytania najważniejsze, jak np.:

- jak zrównoważyć nakłady publiczne na lecznictwo z zakresem świadczeń gwarantowanych: o ile zwiększyć te nakłady, a o ile ograniczyć koszyk?

- jak zlikwidować limitowanie świadczeń?

- jakie świadczenia zdrowotne muszą być bezwzględnie bezpłatne dla pacjentów (i dostępne „bezkolejkowo”), a za jakie pacjenci mogliby dopłacać z własnej kieszeni?.

- jak chronić osoby najuboższe przed negatywnymi skutkami współpłacenia za leczenie? Itp.



Propozycje ministra zdrowia stanowią „kompilację” rozwiązań, które już występowały: regionalne Fundusze to dawne kasy chorych, Urząd Ubezpieczeń Zdrowotnych odpowiada po części Urzędowi Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, po części Krajowemu Związkowi Kas Chorych. Także regionalne „mapy zabezpieczenia medycznego” były już sporządzane przy pierwszej (po wprowadzeniu kas chorych) próbie oddłużania szpitali. To dowodzi, że rządzący nie mają pomysłu na rozwiązanie problemów publicznej służby zdrowia i stale „kręcą się w kółko”. Obecne działania są bliźniaczo podobne co do istoty (choć odwrotnie skierowane), do działań podjętych przed 10 laty przez ministra Łapińskiego.

Zapewne podobny będzie też ich skutek. Jedynym elementem programu oczekiwanym przez środowisko medyczne jest zapowiedź dokonania merytorycznej wyceny świadczeń refundowanych przez NFZ. Jednak do tego, aby to zrobić potrzebne są nie tyle nowe instytucje, co decyzja polityczna o zrównoważeniu zawartości koszyka świadczeń gwarantowanych z wielkością publicznych nakładów na lecznictwo – aby wycena ta odpowiadała rzeczywistym kosztom. Takiej decyzji jednak nie ma - podsumowuje Krzysztof Bukiel – przewodniczący zarządu OZZL.

Źródło: www.ozzl.org.pl