W ocenie OZZL opublikowany w piątek list Arłukowicza "Do przyjaciół lekarzy” jest "kolejną próbą zohydzenia lekarzy wśród pacjentów i próbą ich skłócenia między sobą".

"OZZL odbiera to jako reakcję strachu rządzących przed tworzącym się społecznym programem zmian w ochronie zdrowia, powstającym w porozumieniu między OZZL, organizacjami pacjentów i dyrektorami szpitali. Wszystkie te podmioty wskazują bowiem zgodnie na istotne zaniedbania rządzących jako podstawową przyczynę trudności pacjentów w dostępie do leczenia. Minister Zdrowia najwyraźniej przestraszył się tej jedności i stąd jego próba podkopania zaufania do lekarzy" - napisał przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel.

"Żadne z tych +zaklęć+ i starań rządzących nie przekreśli jednak faktu, którego doświadczają codziennie miliony Polaków, że najpewniejszym rzecznikiem chorego jest jego lekarz. Nie zmienią tego również występujące nieraz nieetyczne i niewłaściwe postawy lekarzy, co zdarza się we wszystkich środowiskach i wszystkich zawodach" - czytamy w oświadczeniu.

Zarząd Krajowy OZZL wzywa polityków wszystkich ugrupowań do "rezygnacji z używania problemów służby zdrowia do doraźnej walki politycznej". Związkowcy apelują o porozumienie w tej sprawie z udziałem pacjentów i pracowników służby zdrowia, w tym lekarzy. "Sprawa jest zbyt poważna, aby traktować ją tak instrumentalnie jak to robią politycy. Apelują oni często do lekarzy o odpowiedzialność i etyczną postawę – niech pokażą, że ich także na to stać" - podkreśla Bukiel.

Arłukowicz napisał w liście, że "prawdziwego lekarza nic tak nie boli jak krzywda pacjenta, jak śmierć, której można było uniknąć". "Oczywiście najłatwiej i najwygodniej tłumaczyć te sytuacje +wadami systemu+. Ale to nie system podejmuje decyzje o przyjęciu lub odesłaniu pacjenta. Ani o sposobie jego leczenia. Te decyzje podejmujemy my - lekarze, ordynatorzy i dyrektorzy szpitali, pielęgniarki i położne, dyspozytorzy pogotowia i ratownicy. Jesteśmy za nie odpowiedzialni" - podkreślił minister.

Jak powiedział minister zdrowia w piątek, jego list to początek dyskusji nad tym, aby "fałszywie rozumiana solidarność zawodowa nie rzucała cienia na całe środowisko". Dlatego, jak tłumaczył, Kodeks Etyki Lekarskiej "wymaga korekty". Poinformował też o powołaniu przy resorcie komisji bioetycznej, która miałaby rozpocząć debatę o tym, jak budować wartości etyczne i moralne w zawodzie lekarza. "Chcę, abyśmy uczciwie porozmawiali o naszym środowisku" - mówił szef resortu zdrowia.