Lekarka ze szpitala ginekologicznego broniła się przed sądem, twierdząc, że załatwiła pacjentce leczenie w warszawskim Centrum Onkologii, jednak trzeba było poczekać na to kilka dni.

Lekarka z Opolskiego Centrum Onkologii nie chciała podać chorej chemii, gdyż uważała, że nie otrzymała pełnej dokumentacji, poza tym nie chciała tego robić z uwagi na ustalony termin przyjęcia w Warszawie. Obie oskarżone kobiety wskazują na procedury, których musiały przestrzegać.

Kobieta zgłosiła się do szpitala kilka dni po urodzeniu dziecka z powodu krwawienia.  Placówka w Nysie skierowała ją do szpitala o wyższym stopniu referencyjności, jednak ani szpital ginekologiczny w Opolu ani Opolskie Centrum Onkologii nie rozpoczęło u niej leczenia.  Czekając na transport do Warszawy, ostatecznie poddana została operacji wycięcia narządów, jednak jej stan się nie poprawił. Gdy trafiła w końcu do szpitala wojewódzkiego, gdzie rozpoczęto chemioterapię, było już za późno.

Cały tekst www.gazeta.pl