Specjalista podkreślił, że depresja jest ciężką chorobą psychiczną, która u co drugiego chorego nie jest rozpoznana.
- Często mija 8 lat od wystąpienia pierwszych objawów zanim zostanie wreszcie wykryta. Jednak występujące u wielu osób dość szybko przemijające obniżenie nastroju nie jest jeszcze chorobą. Pomoc psychiatryczna w takich sytuacjach nie jest potrzebne, co najwyżej psychologa - powiedział.

Profesor Parnowski przytoczył dane, z których wynika, że w niedzielę aż u 60 procent osób pogarsza się samopoczucie i pojawia się lęk przed nowym tygodniem, nie ma to jednak nic wspólnego z depresją. Takie powtarzające się pogorszenia nastroju mogą jednak zwiększać ryzyko tego najczęściej występującego zaburzenia psychicznego.

Czytaj: Koszty społeczne depresji to nawet 2,6 mld zł rocznie >>>

- Wiele osób zgłasza się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej po pomoc z powodu depresji, ale tylko część z nich faktycznie cierpi na tę chorobę – powiedziała dr Agnieszka Szaniawska-Bartnicka z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Dodała, że za jej pojawienie się często obwiniane są ciągłe stresy, ale raczej rzadko się zdarza, że doprowadzają one do depresji.

- Wiele osób jest wyczerpanych i przemęczonych, ale nie cierpi na depresję. Niektóre z nich zażywają nawet przepisane na receptę leki przeciwdepresyjne, które przynoszą ulgę, ale nie rozwiązują nurtujących tych ludzi problemów – podkreśliła specjalistka.

Według prezesa Fundacji Cumulus, dr Iwony Koszewskiej, u podłoża depresji jest zwykle utrata czegoś ważnego, na przykład utrata pracy, partnera albo prestiżu społecznego.

- O depresji może mówić dopiero wtedy, gdy obniżenie nastroju utrzymuje się co najmniej dwa tygodnie. Oprócz tego muszą występować takie dolegliwości, jak brak napędu psychoruchowego, niepokój i napady lęku, zaburzenia snu oraz objawy somatyczne, na przykład kołatanie serca, brak tchu i silne zmęczenie. Ważnym objawem jest również apatia i anhedonia, gdy nic już nie sprawie nam przyjemności i nie ma żadnej motywacji do pracy ani codziennych czynności – zwraca uwagę profesor Parnowski.

Depresja może być również maskowana. Występuje wtedy, gdy chory zgłasza się do lekarza jedynie z dolegliwościami somatycznymi.
- Te osoby szukają choroby, która byłaby ich przyczyną, ale lekarz jej nie znajduje – powiedział profesor Parnowski. Przyznał jednak, że czasami trudno odróżnić bóle głowy, bezsenność i uczucie ciągłego zmęczenie od już rozwijającej się depresji.



 

Według danych przedstawionych przez dr Szaniawską-Bartnicką, liczba osób leczonych się w poradniach zdrowia psychicznego z powodu depresji od kilku lat się nie zwiększa. W 2009 roku zarejestrowano w nich 254 tysięcy chorych z tą chorobą, podczas gdy w 2005 roku było 267 tysięcy pacjentów.
- Może wynika to z tego, że poradnie nie są już w stanie przyjąć więcej pacjentów – dodała specjalistka.

Dr Koszewska powiedziała, że wiele osób leczy się z powodu depresji prywatnie. Nikt nie wie jak dużo jest takich pacjentów, ale jej zdaniem może być ich tak samo dużo jak tych, którzy są pod opieka poradni zdrowia psychicznego.

Z raportu Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie wynika, że na depresję cierpi 1,5 mln Polaków, czyli 15 procent społeczeństwa. Aż 80 procent z nich to osoby w wieku 30-59 lat.
- Wiele osób ma nawroty choroby: u 75 procent chorych drugi epizod depresji pojawia się w ciągu dwóch lat od zakończenia poprzedniego – powiedziała główna autorka raportu, dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.

Profesor Janusz Heitzman z Instytutu Psychiatrii i Neurologii podkreślił, że wielu chorych zbyt szybko przerywa terapię, jak tylko poprawi się ich samopoczucie. Z lekarzem dobrze współpracuje zaledwie 22 procent pacjentów. Aż 56 procent chorych po 4 miesiącach kuracji przestaje zażywać leki lub zmniejsza ich dawkowanie. (pap)