Trzech chłopców i dziewczynka przyszło na świat we wtorek 19 maja 2015 roku w berlińskim szpitalu, gdy u ich matki przeprowadzono cesarskie cięcie w związku z wystąpienie bólów porodowych. Noworodki "będą jeszcze długo w chwiejnym stanie" - zaznaczyła rzeczniczka. Prywatna telewizja RTL zawarła z 65-latką umowę na wyłączność udzielania wywiadów, a wiadomość o rozwiązaniu ciąży podała dopiero w piątek wieczorem.
 
Raunigk poddała się na Ukrainie implantacji zarodków, powstałych drogą zapłodnienia in vitro z pochodzących od dawców komórek jajowych i plemników. W ten sposób stała się matką łącznie 17 dzieci, a ma także siedmioro wnucząt. Według RTL twierdziła, że jej najmłodsza, 10-letnia dziś córka Leila życzyła sobie młodszego rodzeństwa. Pozostałe 12 dzieci Raunigk to osoby dorosłe, ojciec dziewięciorga z nich - ale nie najstarszej 44-letniej córki - zmarł w 2008 roku w wieku 63 lat.
 
Jak podaje RTL, z powodu wcześniactwa dzieci nie są w pełni rozwinięte, jednak "zgodnie ze stanem wiedzy naukowej" powinny mieć duże szanse na przeżycie. Waga noworodków wynosiła w momencie narodzin od 655 do 960 gramów.
 
W rozmowie z agencją dpa dyrektor kliniki ginekologiczno-położniczej uniwersytetu w Erlangen Matthias Beckmann zaznaczył, że medycyna potrafi ratować coraz mniejsze wcześniaki, lecz znacznie istotniejsza niż ryzyko zgonu jest tu groźba wystąpienia trwałych uszkodzeń organizmu. Postępowanie 65-latki określił jako nieodpowiedzialne.
 
- Być może będzie musiała pielęgnować dwoje niepełnosprawnych dzieci, a w wieku 80 lat sama stanie się przypadkiem do pielęgnacji - powiedział Beckmann. Dodał, iż nie może zrozumieć, że w ogóle znalazł się lekarz gotów implantować zarodki tak niemłodej kobiecie. (pap) ​