„Dlaczego mam płacić więcej za służbę zdrowia, z której nie korzystam?” – takie pytanie pojawia się przy każdej zapowiedzi podwyższenia składki zdrowotnej. Pytają zazwyczaj osoby młode i dobrze zarabiające. „Gdyby wprowadzić system całkowicie komercyjny, to firmy ubezpieczeniowe chętnie przyjmowałyby tylko te osoby, które korzystają z leczenia mało, a zarabiają dużo – czyli młodych” – tłumaczy dr Adam Kozierkiewicz, ekspert służby zdrowia.

„Ryzyko choroby u osób starszych byłoby już tak duże, że praktycznie na ubezpieczenie nie byłoby ich stać. Stąd idea, że stawka przy ubezpieczeniu publicznym musi być taka sama dla wszystkich” – mówi Kozierkiewicz.

„Tak jest w każdym systemie ubezpieczeniowym. Ryzyko rozkłada się równo między wszystkich” – dodaje dr Katarzyna Tymowska, ekspert Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. „Ci, którzy jeżdżą szybko, płacą taką samą stawkę za ubezpieczenie samochodu jak ci, którzy jeżdżą wolno. Możliwe są pewne modyfikacje, ale nieznaczne”.

Właśnie na temat tego, czy wszyscy powinniśmy płacić za ryzykowne zachowania niektórych ubezpieczonych, od lat toczy się ostra dyskusja. „W Niemczech osoba, która nie chodziła na badania profilaktyczne do dentysty, za wizytę płaci więcej. W Szwecji kobieta, która nie robiła badań, sama płaci za poród w szpitalu. To bardzo skuteczny sposób dyscyplinowania” – mówi Tymowska.

Wprowadzenie takiego systemu na szeroką skalę jest prawie niemożliwe. „Łatwo byłoby zmusić do większego uczestnictwa w kosztach palaczy. Wystarczy podwyższyć akcyzę na papierosy i część pieniędzy przekazywać do Narodowego Funduszu Zdrowia. Ale przy innych zachowaniach byłoby to dużo trudniejsze” – mówi Kozierkiewicz.

źródło: Rzeczpospolita, 3 kwietnia 2008 r., Sylwia Szpakowska