W posiedzeniu komisji dotyczącym informacji ministra zdrowia na temat dostępności farmakoterapii onkologicznej w Polsce wzięli udział między innymi wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki, lekarze onkolodzy, przedstawiciele szpitali i pacjentów.

Na problem refundowania herceptyny w leczeniu raka piersi zwróciła uwagę Senator Dorota Czudowska (PiS). Pytała wiceministra zdrowia między innymi,  jakie byłyby koszty refundowania tego samego leku, ale podawanego podskórnie.

Czytaj: Rak piersi główną przyczyną zgonów kobiet po 35. roku życia >>>

Uczestnicy posiedzenia podkreślali, że czas podania herceptyny podskórnie to kilka minut, natomiast dożylnie - nawet 90 min. Przedstawicielki Stowarzyszenia Amazonek mówiły, że ma to bardzo duże znaczenie między innymi dla pacjentek, które chcą wrócić do pracy. - Chodzi o jakość życia kobiet - zaznaczyła Bożena Koźlik z Wodzisławskiego Stowarzyszenia Amazonek.

Wiceminister zdrowia mówił, że strategią resortu jest dążenie do poprawy efektywności leczenia raka piersi między innymi przez wprowadzenie nowych technologii oraz wcześniejsze rozpoczynanie terapii, a nie zamiany sposobu stosowania tej samej technologii. Ocenił, że stosowanie leku podskórnie w tym samym stadium zaawansowania choroby nie jest istotną korzyścią terapeutyczną i nie rozwiązuje głównego problemu pacjentek. Podkreślił, że pula środków publicznych na leczenie jest ograniczona.

Przemysław Biliński z Regionalnego Ośrodka Onkologicznego w Łodzi przekonywał z kolei, że refundacja podskórnego podawania herceptyny to znaczne oszczędności dla świadczeniodawcy; chodzi między innymi o czas pracy personelu medycznego związany z podaniem leku. Powiedział, że z "twardych" danych z jego ośrodka wynika, że z budżetu 15 mln zł przeznaczanego na 115 chorych udałoby się zaoszczędzić blisko 1,8 mln zł, gdyby zmienić sposób podawania herceptyny.
- W wyniku takiej zmiany w aptece w naszym szpitalu zaoszczędzimy prawie tysiąc godzin, co jest związane z przygotowaniem leku, przewiezieniem, metkowaniem go. To ewidentny zysk - zaznaczył.



 

Zwrócił też uwagę, że pacjentki, które dostaną ten lek podskórnie, nie będą go przyjmowały jednocześnie dożylnie, więc nie będzie to oznaczało zwiększenia wydatków NFZ. Dodał, że potrzeba jedynie rozszerzenia wskazań o nową drogę podania leku.

Prezes Polskiego Towarzystwa do Badań Nad Rakiem Piersi profesor Tadeusz Pieńkowski ocenił, że programy terapeutyczne są zbyt szczegółowo opisane i wystarczy, by chory nie spełniał jednego, także nieistotnego klinicznie czynnika, aby nie mógł być leczony. Kolejnym problemem - jak zaznaczył - jest to, że aktualizacja programów nie dorównuje aktualnemu stanowi wiedzy. Pieńkowski uważa, że herceptyna jest tego dobrym przykładem, gdyż na świecie stosuje się ten lek w pierwszym rzucie, natomiast w Polsce chorzy muszą najpierw otrzymać inny rodzaj chemioterapii, co jest stratą czasu.

- Sytuacja, w której pacjent wie, że istnieje dostępna metoda, która może mu wydłużyć lub ułatwić życie, a nie może być zastosowana z przyczyn administracyjnych, formalnych jest ogromną tragedią dla tego chorego i obciążeniem moralnym lekarza – zaznaczył profesor Pieńkowski. (pap)