Projekt rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia wprowadzający minimalne normy zatrudnienia pielęgniarek i położnych trafił do konsultacji publicznych. Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych podkreślała, że rozporządzenie było już gotowe w 2015 r., ale do tej pory nikt nie miał odwagi, by zacząć je procedować.

Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych tłumaczy, że dla nich te przepisy to priorytet i zabiegały o to rozporządzenie podczas spotkań z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim.

- Dzięki normom powinny się poprawić warunki pracy pielęgniarek i położnych. Nie powinno być już takich sytuacji, że zostaje jedna pielęgniarka na kilkunastu czy kilkudziesięciu pacjentów. To powinno poprawić jakość opieki nad pacjentami, ale także komfort pracy pielęgniarek i położnych– podkreśla Małas.

 

Dyrektor szpitala: Skąd mam wziąć 60 pielęgniarek?

Projekt rozporządzenia proponuje wskaźniki zatrudnienia pielęgniarek i położnych w wymiarze 0,6 na łóżko w oddziałach zachowawczych, 0 ,7 - zabiegowych oraz 0,8 dziecięcych (wskaźnik jest mnożony przez liczbę łóżek). Dokument podaje także kwalifikacje personelu pielęgniarskiego i położniczego na poszczególnych oddziałach.

Za trzy lata na emerturę odejdzie 70 tysięcy pielęgniarek, to oznacza dramat więcej na ten temat czytaj tutaj>> 

Nic dziwnego, że pielęgniarki chcą, by normy zatrudnienia weszły w życie. Dzięki temu ich akcje na rynku wzrosną, bo szpitale będą musiały zatrudnić dodatkowy personel. Obowiązkiem zatrudnienia dodatkowych pielęgniarek przerażeni są dyrektorzy szpitali.

- Żeby spełnić te normy musiałabym zatrudnić dodatkowo 30 pielęgniarek, ale skąd mam je wziąć? Tylu specjalistek nie ma na rynku – pyta Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektorka Szpitala Bielańskiego. – Te wymagania są nierealne zważywszy na braki kadrowe. Średnio rocznie z mojego szpitala będzie odchodzić ok. 30 pielęgniarek na emeryturę, nie mam kim ich zastąpić, a skąd mam wziąć jeszcze dodatkową obsadę?

Robert Krawczyk, dyrektor Samodzielnego Publicznego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie podaje, że teraz zatrudnia ok. 700 pielęgniarek w szpitalu, w którym ma 540 łóżek. – Już dziś chętnie zatrudniłbym ok. 30 pielęgniarek, zwłaszcza z specjalistycznym wykształceniem, czyli anestezjologicznym czy kardiochirurgicznym, ale ich nie mogę znaleźć – podkreśla Krawczyk.  - Jeśli te przepisy wejdą w życie, sami na siebie ukręcimy bat. Nie będę w stanie wykazać do NFZ, że mam wystarczającą liczbę pielęgniarek, ale nie dlatego, że ich nie chcę zatrudnić, ale dlatego, że nie mam skąd ich wziąć, ale efekt będzie taki, że nie dostaną kontraktu. To uderzy w pacjentów.

 Roczne vacatio legis nic nie da

Pielęgniarki podkreślają, że zgodnie z teraz obowiązującymi przepisami dyrektorzy w porozumieniu z kierownikami jednostek organizacyjnych ustalają minimalne normy zatrudnienia, ale to dyrekcja ostatecznie decyduje o obsadzie dyżurów i często oszczędza się na etatach pielęgniarek i położnych. Nowe przepisy wymuszają na dyrektorach zatrudnienie minimalnej liczby pielęgniarek i położnych. Będą musieli wykazać, że mają odpowiednią liczbę personelu, żeby podpisać kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Podobne przepisy obowiązują w stosunku do lekarzy.

Nowe przepisy mają obowiązywać od czerwca 2019 roku.

- Co mi po tym vacatio legis? Za rok wcale nie będzie więcej pielęgniarek na rynku. Wyksztalcenie specjalistki trwa od 5 do 8 lat.  Wiem, że nie mam szans na to, by zatrudnić więcej pielęgniarek i zastanawiam się nad tym, gdzie mogę ograniczyć liczbę łóżek, żeby spełnić te wymagania. Nie wiem, jaki był cel wprowadzenia tych przepisów, ale wiadomo, że łóżek w polskich szpitalach jest za dużo. Może ktoś chciał w ten sposób je znacząco ograniczyć.

Normy dotyczące bloku operacyjnej wejdą w życie wcześniej

Inny dyrektor szpitala mówi, że 14 dni od dnia ogłoszenia rozporządzenia ma wejść w życie „rewolucja szpitalna”, czyli norma dotycząca zatrudnienia 2 pielęgniarek operacyjnych na każdy stół operacyjny.  – To będzie horror – mówi dyrektor szpitala. – Takich pielęgniarek specjalistek, które można zatrudnić, nie ma na rynku.

Prezes Małas podkreśla, że MZ robiło analizy i wnikało z nich, że normy można spełnić przy istniejącej ilości pielęgniarek i położnych.

– Co roku jest ok. 5 tysięcy absolwentek pielęgniarstwa, ale tylko 65 proc. z nich rozpoczyna pracę w wyuczonym zawodzie – podkreśla Małas. - Mam nadzieję, że wprowadzenie norm zatrudnienia sprawi, że dyrektorzy szpitali wykażą się kreatywnością i będą w stanie zaproponować młodym pielęgniarkom na tyle atrakcyjne warunki, by nie chciały iść do pracy do salonów kosmetycznych czy do firm farmaceutycznych, gdzie pracują jako przedstawiciele farmaceutyczni.