Czerwony Krzyż tymczasowo zawiesza działalność w Libii, ale "nie zamierza opuszczać kraju, w którym jest potrzebny" - zaznaczył rzecznik MKCK David-Pierre Marquet w Genewie.

Od 2011 roku MKCK ma w Libii stałe przedstawicielstwo i zatrudnia tam 30 obcokrajowców i 150 Libijczyków.

W środę 4 czerwca 2014 organizacja potwierdziła, że szef jej misji w Misracie został zastrzelony w Syrcie. Szwajcar znajdował się wówczas w swoim samochodzie wraz z dwoma innymi pracownikami Czerwonego Krzyża. Został zastrzelony z bliskiej odległości; pozostali pasażerowie odnieśli obrażenia.

Marquet powiedział, że samochód nie miał loga MKCK, ponieważ wcześniej dochodziło w Libii do aktów przemocy wobec pracowników organizacji. Nie wiadomo, czy atak był wymierzony w Czerwony Krzyż ani kto za nim stoi. MKCK powołał specjalny sztab kryzysowy, który we współpracy z władzami libijskimi ma ustalić tożsamość sprawców.

Rzecznik podkreślił, że region Syrty i Misraty, gdzie w środę zginął Szwajcar, należy do najspokojniejszych w Libii.

Zabity to 42-letni Michael Greub, który pracował dla Czerwonego Krzyża od siedmiu lat w Iraku, Sudanie, Jemenie i Strefie Gazy. W Libii przebywał od marca.

Siedziby MKCK w Misracie, a także w Bengazi były już celem ataków w 2012 roku, ale wówczas obyło się bez ofiar. O przeprowadzenie ataków oskarżano radykalne ugrupowania islamistyczne.

Blisko trzy lata po upadku reżimu Muammara Kadafiego libijskim władzom nie udało się zaprowadzić porządku i w kraju panuje coraz większy chaos. Rząd w Trypolisie nie jest w stanie zapanować nad dziesiątkami milicji, które pomagały w obaleniu dyktatora w 2011 roku, ale teraz nie liczą się z rządem centralnym. (pap)