- Idziemy dużo wolniej niż chcieliby piewcy CSR, ale w dobrą stronę. Życie pokazuje, że złe prowadzenie biznesu odbija się na formie i to dość szybko. Kupony zaczynają odcinać ci, którzy zachowuję się przyzwoicie - oceniła.
- W tym rozumieniu CSR to takie zarządzanie przedsiębiorstwem, które nie tylko nie szkodzi środowisku, ale przede wszystkim bierze pod uwagę cztery obszary działalności każdej firmy: obszar społeczny, czyli społeczność lokalna, społeczność wokół firmy; obszar rynkowy, czyli wszystko co jest zawiązane z działalnością przedsiębiorstwa na rynku; obszar pracowniczy, czyli rzeczy związane z zatrudnieniem i obszar środowiska naturalnego - to, co ma wpływ na środowisko - powiedziała.
- Proszę sobie wyobrazić firmę, która w czasach komunistycznych była spółdzielnią mleczarską, której pracownicy mieli przywileje typowe dla członków spółdzielni. Spółdzielnia ta została sprywatyzowana, kupił ją zachodni koncern i w ramach społecznej odpowiedzialności zorganizował piknik dla pracowników. Tymczasem pracownicy reagują na to: przecież mieliśmy dużo więcej - mówiła.
- To dotyczy zarówno marek zachodnich, jak i większości polskich dużych firm, jak Orlen, Lotos, KGHM, PGNiG - powiedziała.
- Na pewno istnieją firmy, które podchodzą do tego bardzo poważnie. Nie chodzi im tylko o wizerunek, ale chcą robić biznes odpowiedzialnie. Mają świadomość, że źle wpływają na środowisko i w związku z tym zajmują się tą sprawą. Znane są przykłady, gdy CSR jest tylko sposobem na budowę wizerunku firmy. Są firmy, które przygotowują strategię i wydają raport, bo inni tak robią. Z jednej strony to dobrze, że ktoś poświęcił czas, zastanowił się i to napisał, z drugiej zaś - szkoda, że nie jest to efektem świadomej decyzji - oceniła.
- Firmy małe i średnie to często biznes rodzinny i w nich działania społeczne wynikają z wartości, jakie wyznaje ta rodzina - podkreśliła. - Są przykłady nieodpowiedzialnych zachowań polskich firm, które zostały za to na różne sposoby ukarane, czy to przez konsumentów, czy przez media, które zauważyły nadużycia. To wpływa najsilniej na inne firmy; pobudza myślenie, że skoro przydarzyło się to komuś działającemu na tym samym rynku, to może się też przydarzyć nam - powiedziała Stafiej-Bartosik.
- Mieli tak duże kłopoty w związku z bojkotem konsumenckim, że przedefiniowali całe swoje działanie. Gdy okazało się, że konsumenci mogą znacząco wpłynąć na wyniki finansowe firmy, biznes światowy zrozumiał, że musi to brać pod uwagę - powiedziała.







