– Od 15 lat trwa w Polsce dyskusja na temat wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Jest to bardzo potrzebne nie tylko sektorowi ubezpieczeniowemu, lecz przede wszystkim systemowi opieki zdrowotnej. Polska pod tym względem jest w ogonie Europy, w większości krajów europejskich dodatkowe, prywatne ubezpieczenia zdrowotne rozwinęły się i stanowią dziś efektywny strumień finansowania opieki zdrowotnej obok systemu publicznego – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Dorota M. Fal, doradca zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń.

W Polsce obowiązuje publiczny system opieki zdrowotnej, który ma zapewnić wszystkim ubezpieczonym opiekę. To jednak teoria, bo długie kolejki do lekarzy powodują, że często Polacy decydują się na prywatną wizytę. W ubiegłym roku wydaliśmy na leczenie z własnej kieszeni 35 mld zł, ponad 4,5 proc. więcej niż w 2012 roku. W tym tempo może być jeszcze szybsze.

– Problem polega na tym, że nie istnieje ucywilizowany strumień prywatnego finansowania opieki zdrowotnej, i z tego względu wydajemy te pieniądze w ponad 90 proc. przypadków w systemie fee-for-service, czyli płacąc za usługę czy za produkt – mówi Dorota M. Fal. – Z tych 35 mld zł ponad 23 mld to wydatki na leki. Najwięcej w Europie i na świecie na suplementy diety i leki OTC, czyli leki dostępne bez recepty (12 mld zł). Leczymy się sami, często ulegając reklamie.

Dlatego według ekspertów potrzebny jest w kraju system dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych. Dziś z dodatkowego ubezpieczenia korzysta 2,5 mln osób. Z tego mniej niż 800 tysięcy płaci za to z własnej kieszeni, pozostała grupa to ubezpieczeni przez firmy w ramach abonamentów medycznych.

Zdaniem przedstawicielki PIU system powinien spełniać co najmniej trzy warunki. Po pierwsze, powinien oferować to, czego ubezpieczeni potrzebują, i tylko pod takim warunkiem wykupią oni dobrowolne ubezpieczenie.  Po drugie, system musi być masowy, bo im więcej osób będzie z niego korzystać, tym będzie on bardziej dostępny cenowo.

– Po trzecie, system powinien stworzyć sytuację win-win, w której wygrywają zarówno pacjenci, jak i świadczeniodawcy. Ten system wleje dodatkowe pieniądze świadczeniodawcom, czyli szpitalom, które się zadłużają, jak i całemu systemowi opieki zdrowotnej – podkreśla Dorota M. Fal. – Bez względu na to, jak będzie wyglądał system prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych, każdy z nas, który z nich skorzysta, zrobi miejsce, to znaczy zostawi swoje pieniądze w systemie publicznym, bo obowiązkową składkę zdrowotną tak czy inaczej będziemy płacić, dla kogoś, kogo na prywatne ubezpieczenie nie stać.

Fal przekonuje, że stworzenie sprawnego systemu wymaga porozumienia wszystkich partii politycznych, instytucji, świadczeniodawców i świadczeniobiorców. Dodaje, że taki system od kilku lat obowiązuje w Holandii i przynosi efekty. Pod względem zadowolenia społeczeństwa z opieki zdrowotnej kraj ten nieprzerwanie od 2005 roku plasuje się w pierwszej trójce rankingu (Polska – w trzeciej dziesiątce).