Ryczałt nie załatwia sprawy
Problem jest oczywiście w branży świetnie znany, stąd jeśli tylko pozycja negocjacyjna na to pozwala, zlecający roboty zastrzegają wynagrodzenie ryczałtowe. Zgodnie bowiem z art. 632 § 1 k.c. jeżeli strony umówiły się o wynagrodzenie ryczałtowe, przyjmujący zamówienie nie może żądać podwyższenia wynagrodzenia, chociażby w czasie zawarcia umowy nie można było przewidzieć rozmiaru lub kosztów prac. Wąski wyjątek od tej zasady pozwalający na podwyższenie ryczałtu w razie nieprzewidzianej zmiany stosunków przewiduje § 2. Przywołane przepisy dotyczą bezpośrednio umowy o dzieło (np. o prace projektowe), ale stosują się przez analogię także do robót budowlanych (uchwała Sądu Najwyższego z 29 września 2009 r., III CZP 41/09).
Wbrew wydawałoby się szerokiemu i zdecydowanemu brzmieniu art. 632 k.c., nie zamyka on drogi do roszczeń związanych z pracami dodatkowymi czy zamiennymi. Abstrahując nawet od – rzadko stosowanego – wyjątku przewidzianego w samym przepisie, nie zawsze dostrzega się, że zakaz podwyższania ryczałtu dotyczy tylko wynagrodzenia za wykonanie dzieła (obiektu) określonego w umowie. Innymi słowy, gdy przepis mówi o nieprzewidzeniu rozmiaru lub kosztów prac, to chodzi o prace i koszty konieczne dla wykonania obiektu w kształcie, w jakim został zlecony. Nie oznacza to natomiast, że wykonawca ma obowiązek wykonać w ramach umówionego wynagrodzenia każdą instrukcję inwestora, nawet jeśli w rzeczywistości prowadzi ona do zmiany przedmiotu zamówienia lub wręcz nowego zlecenia (wyrok Sądu Najwyższego z 9 października 2014 r., I CSK 568/13). Jest przecież jasne, że jeśli inwestor poleci w toku robót np. dobudować do biurowca kilka pięter albo umieścić na dachu lądowisko dla helikopterów to nie jest to przypadek nieprzewidzianego rozmiaru prac objętego ryczałtem, tylko po prostu praca wykraczająca poza granice umowy skutkująca obowiązkiem zapłaty dodatkowego wynagrodzenia – nawet jeśli umówiono się na ryczałt.
Podane wyżej przykłady są celowo dość jaskrawe, natomiast w realiach praktycznych granica między tym, co umowa obejmuje, a tym, co jest pracą dodatkową, jest często bardzo cienka.
Kluczowy zakres umowy
Punktem wyjścia jest więc zakres zadania wynikający z umowy, przy czym zwykle na jego kształt wpływa różnego rodzaju dokumentacja, do której umowa odsyła.
W przypadku robót budowlanych wykonywanych na podstawie kompletnego projektu przedłożonego przez inwestora (tak jak przewiduje to modelowo Kodeks cywilny), gdzie wykonawcy powierzono wyłącznie samo wykonanie prac budowlanych bez projektowania, problem jest nieco mniejszy. Co do zasady w takim układzie za pracę dodatkową będzie można uznać po prostu to, czego przedłożone projekty nie przewidują (zob. art. 649 k.c.).
Jednak nawet w takim wypadku pojawiają się wątpliwości, ponieważ projekt budowlany z natury cechuje pewna ogólność – nie precyzuje on wszystkich cech obiektu, zwłaszcza w zakresie stosowanych technologii, materiałów oraz detali architektonicznych, a ponadto prawo budowlane pozwala na „nieistotne” odstępstwa od jego treści. Szczegółowe rozwiązania i parametry mogą zostać dookreślone np. w projektach wykonawczych albo w samej umowie, ale nie musi tak być i często nie jest.
W takich wypadkach dla oceny, czy dana praca jest „dodatkowa” w stosunku do umowy, najważniejsze będzie kryterium konieczności jej wykonania – w świetle zasad sztuki budowlanej – dla osiągnięcia efektu, jaki w projekcie budowlanym wyraźnie przewidziano. Jeśli żądane przez inwestora rozwiązanie byłoby nawet przydatne, a jego wprowadzenie rozsądne, ale nie było konieczne, najczęściej będzie stanowić pracę dodatkową.
„Zaprojektuj i wybuduj”
Znacznie większe problemy rodzą inwestycje wykonywane w trybie „zaprojektuj i wybuduj” („design & build”), szczególnie popularne w zamówieniach publicznych. W takim przypadku kontrahent inwestora pełni podwójną rolę – wykonawcy budowlanego oraz projektanta. Ponieważ obiekt ma dopiero zostać zaprojektowany, siłą rzeczy opis inwestycji zawarty w umowie (przy zamówieniach publicznych ujmowany w tzw. programie funkcjonalno-użytkowym czyli PFU) jest dość ogólnikowy i ogranicza się do wskazania docelowych funkcji oraz podstawowych parametrów. Poziom szczegółowości opisu jest zresztą w takich inwestycjach często niejednorodny, co rodzi dodatkowe problemy.
Mimo większej ogólności opisu zadania wykonawcy sama reguła pozwalająca odróżnić prace objęte umową od prac dodatkowych jest analogiczna jak w analizowanym wcześniej przypadku. W zakres umowy wchodzi więc zaprojektowanie i wykonanie obiektów wprost w niej wymienionych, nawet jeśli tylko hasłowo (np. poprzez wskazanie, że nad daną rzeką ma stanąć most drogowy) oraz – co do zasady – wszystkie prace, rozwiązania i obiekty w tym celu konieczne, nawet jeśli wprost nie zostały wymienione. Jednocześnie polecenie zastąpienia planowanego obiektu innym (np. tunel zamiast mostu) lub zmiana jego cech określonych w umowie (np. most kolejowy zamiast drogowego) będzie zleceniem pracy zamiennej, podczas gdy dodanie takiego obiektu, którego konieczności nie sposób wyprowadzić z innych postanowień (np. mostu kolejowego obok drogowego) – pracy dodatkowej.
Najtrudniejsza w ocenie jest oczywiście ta ostatnia kategoria, zwłaszcza gdy umowa nakłada szerokie i niedookreślone obowiązki, jak „zagospodarowanie przestrzeni” albo zapewnienie „odpowiednich” czy „adekwatnych” parametrów obiektu. W takich wypadkach projektant (podobnie jak każdy wykonawca dzieła) dysponuje swobodą w doborze konkretnych rozwiązań. O ile nie wykraczają one poza parametry określone w umowie, nie są sprzeczne z zasadami sztuki lub profesjonalnymi standardami staranności, w zasadzie nie sposób postawić mu zarzutu – nawet jeśli inwestor subiektywnie nie jest zadowolony z końcowego efektu.
Kto płaci za instrukcje inwestora
Problem w odróżnieniu prac „podstawowych” od dodatkowych i zamiennych pogłębiają często spotykane w umowach – zwłaszcza w schemacie „zaprojektuj i wybuduj” – postanowienia nakładające na wykonawcę obowiązek stosowania się do wszystkich instrukcji inwestora lub też stwierdzające, że niektóre cechy obiektu zostaną ustalone w toku inwestycji – wszystko w ramach uzgodnionego pierwotnie wynagrodzenia. W skrajnych przypadkach umowy formułowane są tak, że sprawiają wrażenie, jakby wykonawca był zobowiązany do wykonania wszystkiego, co poleci mu na bieżąco inwestor. Tak daleko idący skutek byłby oczywiście niezgodny z prawem i to z różnych przyczyn. Wystarczy wskazać, że przekazanie jednej stronie prawa do uznaniowego określenia całości świadczenia należnego od kontrahenta byłoby sprzeczne z właściwością stosunku umownego czy też zasadami współżycia społecznego (art. 3531 k.c.) i jako takie – nieważne (art. 58 § 1 k.c.).
Zakładając, że zastrzeżenia tego rodzaju mogą być w ogóle wiążące w ramach umowy o dzieło, instrukcje inwestora niewpływające na wynagrodzenie dotyczyć mogą co najwyżej doprecyzowywania szczegółów (np. materiały, wykończenie, detale architektoniczne) tych prac, które są objęte zakresem umowy – nie mogą go natomiast jednostronnie rozszerzać, wprowadzając obowiązek wykonania obiektów czy rozwiązań niedających się w żaden sposób wydedukować z umownego opisu zadania. W takich wypadkach dojdzie do zlecenia pracy dodatkowej lub ew. zamiennej.
Najbardziej problematyczne w ocenie są instrukcje składane w wypadku kontraktów „zaprojektuj i wybuduj” dotyczące zadań opisanych w umowie bardzo generalnie. Rozstrzygnięcie w takich wypadkach będzie zależało od konkretnych okoliczności rzutujących na interpretację umownego opisu zakresu prac, którego instrukcja dotyczy. W sytuacjach spornych decydujące znaczenie będzie miało to, jak dane postanowienie czy postanowienie zostałyby zrozumiane przez obiektywną osobę trzecią znającą realia branży budowlanej oraz okoliczności konkretnej inwestycji (art. 65 § 1 k.c.) – i czy wobec tego wykonawca powinien był liczyć się z tym, że w zakres zleconych mu robót może wejść wykonanie danej, spornej pracy.
Podstawa dodatkowego wynagrodzenia
Jeśli doszło do wykonania prac, które nie były objęte zakresem umowy, za zgodą czy wprost na polecenie inwestora, to prowadzą one do jego bezpodstawnego wzbogacenia w rozumieniu art. 405 k.c., co rodzi obowiązek zwrotu ich równowartości na rzecz wykonawcy (wyrok Sądu Najwyższego z 9 października 2014 r., I CSK 568/13).
W pewnych wypadkach, zwłaszcza gdy inwestor nie zastrzegł wyraźnie, że oczekuje wykonania dodatkowej pracy bez dodatkowych kosztów, można uznać nawet, iż doszło do zawarcia umowy na wykonanie dodatkowych prac, mimo że nie zostało to ujęte na piśmie. Przepisy przewidują wprawdzie wymóg formy pisemnej dla umowy o roboty budowlane, ale jej niezachowanie nie prowadzi do nieważności. Jeśli w danej sprawie da się ustalić, że strony w istocie zgodziły się na wykonanie dodatkowych prac, ale nie określiły wysokości wynagrodzenia, to można żądać wynagrodzenia przeciętnej wysokości dla pracy danego rodzaju (art. 628 k.c.), które z tego powodu może odbiegać od oczekiwań i rzeczywistych kosztów wykonawcy.
Ważny wyjątek dotyczy zamówień publicznych, gdzie forma pisemna jest wymagana pod rygorem nieważności, a także sytuacji, gdy strony zastrzegły taki rygor dla zmiany zawartej umowy – wtedy w grę wchodzić może w zasadzie tylko bezpodstawne wzbogacenie (zob. wyrok SN z 2 lutego 2011 r., II CSK 414/10).
Inwestor przezorny zawsze zabezpieczony
Reasumując, prawo rozkłada ryzyko w taki sposób, że wykonawca odpowiada za swoje błędy w kalkulacji kosztów i prac potrzebnych, aby wykonać to, co mu zlecono, ale to inwestor ponosi konsekwencje zaplanowania parametrów inwestycji we wskazany wykonawcy sposób. Jeżeli na etapie opisu zamówienia czy sporządzania projektu inwestor nie przewidzi jakichś cech obiektu lub zapomni o cechach obiektu, które później okażą się dla niego przydatne czy z jakichś względów ważne, to będzie musiał za nie dopłacić, a furtką dla ich „przemycenia” nie może być nawet ryczałt. Najlepszą ochroną przed roszczeniami wykonawców jest więc koniec końców staranne i przemyślane przygotowanie inwestycji oraz jej opisu w umowie.
Autorem tekstu jest Maciej Zych, adwokat z praktyki postępowań sądowych i arbitrażowych kancelarii Wardyński i Wspólnicy