Strażnicy społecznej straży rybackiej otrzymali zgłoszenie o mężczyźnie, który kłusuje na Wiśle w pobliżu Puław. Kiedy, wspólnie z policjantami dotarli na miejsce zatrzymali go, gdy wracał do swego samochodu zaparkowanego na wale wiślanym. Mężczyzna (jak się okazało funkcjonariusz Stołecznej Komendy Policji w Warszawie) ubrany był w spodnio-buty tzw. wodery. Miał przy sobie kij oraz worek jutowy, w którym znajdowało się 25 sztuk ryb okonia (2,5 kg) oraz 8 sztuk sumika karłowatego o wadze 1,1 kg. Nie miał ani wędki, ani innych narzędzi i urządzeń do połowu ryb.

Czytaj: Kłusownictwo wciąż popularne i niezbyt surowo karane>>
 

Brodząc po wodzie

Policjanci w rejonie miejsca, z którego mężczyzna przyszedł, znaleźli w wodzie pięć bębnów zamocowanych do kijów wbitych w dno, a służących do kłusownictwa ryb.
Bezpośrednio po zatrzymaniu mężczyzna kategorycznie zaprzeczył jakoby miał kłusować. Oświadczył, że brodząc po wodzie, złapał ryby gołymi rękami. Okazał funkcjonariuszowi policji zamoczone rękawy i okaleczone ręce na poparcie tych twierdzeń. Później skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Ostatecznie policja jego czyn zakwalifikowała, jako wykroczenie z art. 119 Kodeksu wykroczeń, czyli kradzież ryb o wartości 31,60 zł na szkodę Polskiego Związku Wędkarskiego.
Sąd Rejonowy w Puławach stwierdził, że obwiniony dopuścił się zarzuconego mu czynu. Z powodu braku  dowodów, zeznań świadków, a także wadliwości czynności policji przeprowadzonych bezpośrednio na miejscu zdarzenia sąd przyjął wyjaśnienia mężczyzny, że znalezione przy nim ryby wyłowił gołymi rękami.
 

 


 

Ustawa nie przewidziała takiej sytuacji

Sąd podniósł, że przepisy ustawy o rybactwie śródlądowym z 18 kwietnia 1985 r. nie przewidują sytuacji połowu ryb gołymi rękami. W świetle tych przepisów takie zachowanie nie jest ani przestępstwem ani wykroczeniem, bo ręka to nie wędka ani kusza (o której mówią przepisy), ani narzędzie służące do połowu.
Nie oznacza to, że połów gołymi rękami przez nieuprawnionego do rybactwa może być bezkarny. Takie zachowanie trzeba zakwalifikować jako zabór cudzego mienia, co w przypadku szkody do 500 zł jest wykroczeniem z art. 119 par. 1 Kodeksu Wykroczeń, a powyżej tej kwoty przestępstwem z art. 278 Kodeksu Karnego. Tym mieniem mogą być zarówno ryby żywe lub martwe.

Sąd uznał, że dokonany przez obwinionego czyn miał charakter nieuprawniony i nielegalny. Został on dokonany w celu przywłaszczenia ryb, gdyż wyławiając je z wody do worka i wynosząc z miejsca połowu pozbawił władztwa nad rzeczą lubelski okręg Polskiego Związku Wędkarskiego.

 

Sumika karłowatego nie można wypuścić

Sąd wymierzył mu za to karę grzywny w wysokości 300 złotych. Jako okoliczności obciążające sąd miał na uwadze nagminność wykroczeń przeciwko mieniu w okręgu tutejszego sądu, negatywną opinią wśród strażników rybackich, brak skruchy po stronie obwinionego a nade wszystko to, iż w przypadku policjanta zachowanie, którego się obwiniony dopuścił należy ocenić, jako takie, które zasługuje na szczególne potępienie.

Z drugiej jednak strony okolicznością łagodzącą jest to, iż obwiniony prowadzi ustabilizowany tryb życia, nie był karany sądownie za przestępstwa, a wartość skradzionych ryb była niewielka, przy czym sumik karłowaty jest gatunkiem obcym - w przypadku złowienia go, obowiązuje zakaz ponownego wpuszczenie do akwenu wodnego.

Wyrok Sądu Rejonowego w Puławach z 3 lipca 2020 roku sygn. akt II W 1166/18