Skargę do Trybunału wniósł mieszkaniec Bychawy, który po rozwodzie utracił kontakt z synem. Pomimo wyroku sądowego regulującego przebieg spotkań z dzieckiem, była żona skarżącego uniemożliwiała te kontakty. Konflikt pomiędzy eksmałżonkami był bardzo poważny, a skarżący uciekł się nawet do bezskutecznej próby zaprzeczenia ojcostwa. Przed Trybunałem skarżący zarzucił, iż instytucje państwowe niedostatecznie zaangażowały się w egzekucję jego prawa do kontaktu z dzieckiem, naruszając tym samym prawo skarżącego do poszanowania życia rodzinnego, chronione w art. 8 Konwencji o prawach człowieka.
Trybunał nie zgodził się z tą argumentacją i nie stwierdził naruszenia Konwencji. Prawdą jest, iż po rozwodzie skarżący przez kilka lat nie spotykał się w ogóle ze swoim synem, i prawdą jest, iż na organach władzy krajowej spoczywają pozytywne obowiązki w zakresie umożliwiania i ułatwiania kontaktów pomiędzy rodzicami a dziećmi. Istotą rozstrzygnięcia w sprawach tego typu - to jest w sprawach, w których konflikt pomiędzy rozwiedzionymi rodzicami skutkuje blokowaniem kontaktów jednego z rodziców z dzieckiem - jest to, czy władze krajowe uczyniły wszystko, czego można było od nich racjonalnie oczekiwać, aby prawa pomijanego rodzica wyegzekwować. Wartością nadrzędną w takich okolicznościach będzie dobro dziecka: jeżeli dobro i interesy dziecka będą tego wymagać, prawa rodzica do kontaktu z dzieckiem mogą zostać ograniczone lub zupełnie pominięte.
W omawianej sprawie polskie instytucje opiekuńcze wykazały się standardową aktywnością: rodzinie przydzielono kuratora, który miał sprawować pieczę nad wzajemnymi kontaktami stron, sąd opiekuńczy wielokrotnie interweniował i nakładał na byłą żonę skarżącego grzywny mające przymusić ją do umożliwienia spotkań pomiędzy ojcem a synem. Okolicznością nie bez znaczenia był też fakt, iż sam skarżący przez pierwsze lata życia dziecka w ogóle nie był zainteresowany synem, nie chciał się z nim spotykać, a co więcej - twierdził, że nie jest jego ojcem, dążył do zaprzeczenia swego ojcostwa, a nawet nie łożył zasądzonych na dziecko alimentów w wysokości 270 zł, na co nie przedstawił przed Trybunałem żadnego uzasadnienia.
W sprawie zatem okazało się, iż to ostry konflikt obojga rodziców - w którym sam skarżący nie był bez winy - był podstawową przyczyną stojącą na przeszkodzie poprawnych kontaktów skarżącego z dzieckiem. Trybunał wskazał, iż właściwe odpowiednie władze polskie nie były w tym konflikcie bezczynne i podejmowały odpowiednie kroki mające na celu wykonywanie praw ojca. Skala interwencji instytucji państwowych w takich sprawach należy w dużej mierze do marginesu uznania przysługującego Państwom w sprawach rodzinnych, a Polska marginesu tego nie przekroczyła. Instytucje państwowe wykazały się aktywnością i podjęły wszelkie możliwe i rozsądne w takich okolicznościach kroki, z uwzględnieniem dobra dziecka i istniejących realiów.
Z omawianego orzeczenia Trybunału wynika, iż jakkolwiek na państwach-stronach Konwencji o prawach człowieka spoczywa obowiązek pomagania i monitorowania kontaktów pomiędzy rodzicami a dziećmi, zwłaszcza po rozwodzie rodziców, to obowiązek taki nie może przerodzić się w udział w regularnej wojnie pomiędzy zwaśnionymi stronami. Smutną prawdą jest fakt, iż to przede wszystkim od rozwiedzionych rodziców zależy jakość i płynność kontaktów pomiędzy rodzicem niemieszkającym w domu a dzieckiem, i - niestety - istnieje ograniczona liczba środków, które władze państwowe mogą w tej mierze podjąć. A Trybunał i Konwencja wymagają od państw aktywności, a nie niemożliwego.
Tak wynika z wyroku Trybunału z 10 czerwca 2014 r. w sprawie nr 43123/10, P.K. przeciwko Polsce.