Skarga została wniesiona do Trybunału przez czworo obywateli Słowenii, którzy w powieści opublikowanej w 1998 r. rozpoznali historię własnej rodziny. Główna bohaterka powieści - wydanej przez autora własnym sumptem - była wzorowana na matce skarżących, kobiecie zaradnej i przedsiębiorczej, która na początku XX w. wyjechała do Stanów Zjednoczonych, a następnie wróciła do rodzinnej wsi, by prowadzić gospodarstwo domowe. Postać ta miała również swoje wady: wykorzystywała swoją atrakcyjność seksualną dla osiągnięcia innych celów, sprzedawała nielegalny alkohol w trakcie prohibicji w Stanach i bardziej ceniła sobie pieniądze niż własne dzieci. Jakkolwiek w powieści zainteresowana rodzina nie wystąpiła pod swoim nazwiskiem (tylko pod znanym sąsiadom przydomkiem), to pozostałe okoliczności się zgadzały, włącznie z nazwą ich rodzinnej wsi. Przed Trybunałem skarżący zarzucili, iż w ten sposób zostało naruszone ich dobre imię i prawo do poszanowania życia rodzinnego, chronione w art. 8 Konwencji o prawach człowieka.
Trybunał w Strasburgu nie zgodził się z tym zarzutem i nie stwierdził naruszenia Konwencji. Trybunał zwrócił przede wszystkim uwagę na postępowanie przed sądami krajowymi w tej sprawie, które zostało przeprowadzone z zachowaniem wszelkich standardów konwencyjnych i prawidłowo zachowało równowagę pomiędzy interesami stron (to jest wolnością artystyczną autora książki i prawami skarżących z art. 8 Konwencji). Sąd słoweński oparł swą ocenę o to, czy w postaciach książkowych przeciętny czytelnik rozpoznałby rodzinę skarżących i czy osoby te zostały opisane w sposób obraźliwy i zniesławiający. Odpowiedź na to pytanie okazała się negatywna. Sąd krajowy przesłuchał znajomych opisanej rodziny, a ci zeznali, iż mimo że opis życia seksualnego matki skarżących był szokujący, to jednak nie odpowiadał rzeczywistości. Słoweński Trybunał Konstytucyjny uznał natomiast, iż przeciętny czytelnik nie uznałby narracji zawartej w książce za opis okoliczności faktycznych, a poza tym narracja ta nie miała charakteru zniesławiającego. Trybunał w Strasburgu podzielił tę opinię i uznał to rozstrzygnięcie za właściwe zrównoważenie przeciwstawnych interesów stron i autora książki. Za szczególnie istotne Trybunał uznał zastosowanie w tej sprawie przez sąd krajowy kryterium "przeciętnego czytelnika" oraz fakt, iż członkowie lokalnej społeczności, znający zainteresowaną rodzinę, w większości zaprzeczyli, by książka stanowiła wierny opis zmarłej matki skarżących. Trybunał uznał, iż dobre imię skarżących nie doznało poważnego uszczerbku, a tym samym skarga na naruszenie art. 8 Konwencji jest niedopuszczalna.
Omawiana decyzja dotyczy bardzo ciekawego stanu faktycznego. Zdaniem Trybunału czerpanie przez pisarza wzorców literackich wywodzących się z rzeczywistości to zwykła praktyka literacka, której stosowanie wchodzi w zakres wolności wypowiedzi i wolności artystycznej autora. Kryterium rozstrzygającym okazało się w tym przypadku być kryterium "przeciętnego czytelnika", który nie dość, że w postaci książkowej musi rozpoznać rzeczywistą osobę, to jeszcze musi postrzegać jej opis literacki za obraźliwy i zniesławiający. Poprzeczka standardu dowodowego została umieszczona bardzo wysoko.
Sprawa ta przypomina również spór sądowy pomiędzy aktorką Weronika Rosati a reżyserem filmowym Andrzejem Żuławskim. W książce "Nocnik" Żuławski stworzył postać Esterki, która zdaniem Sądu Okręgowego w Warszawie (wyrok z 19 lutego 2014 r.) była "obraźliwym i fałszywym" portretem powódki. Weronika Rosati jest jednak znaną aktorką, postacią publiczną, i bez trudu została rozpoznana w osobie fikcyjnej Esterki przez wielu recenzentów i czytelników. Sprawa książki Żuławskiego błyskawicznie trafiła do mediów i Weronika Rosati była kojarzona z "Nocnikiem" nawet przez te osoby, które książki nigdy w rękach nie miały. Sąd polski uwzględnił więc w procesie także i kryteria podkreślone przez Trybunał w omawianej sprawie: powszechną rozpoznawalność rzeczywistej osoby w opisie postaci literackiej oraz to, czy opis ten jest zniesławiający. W przypadku "Nocnika" - odwrotnie niż w rozstrzygnięciu Trybunału - odpowiedź jest pozytywna. Sąd polski uznał znaczenie wolności słowa i wolności do wypowiedzi artystycznej autora, lecz wskazał przy tym, że prawa te nie są nieograniczone. Zrównoważenie sprzecznych interesów stron wypadło na niekorzyść Żuławskiego, a Trybunał w Strasburgu najpewniej uznałby to rozstrzygnięcie za prawidłowe.
Pisarze mogą więc nadal czerpać inspirację ze swego otoczenia, lecz warto pamiętać i o tym, że zbyt wierne i pejoratywne zobrazowanie źródła inspiracji może zaprowadzić autora prosto przed oblicze sądu.
Tak wynika z decyzji Trybunału opublikowanej 3 kwietnia 2014 r. w sprawie nr 47318/07, Jelševar i inni przeciwko Słowenii.