W Newsweeku z 23 lutego 2009 r. Bertold Kittel i Jarosław Jabrzyk opublikowali artykuł "Macki łódzkiej Temidy" . Opisywali oni sprawę "Infoleksu", czyli zakupu przez łódzki oddział ZUS  biurowca na swoją nową siedzibę, przepłacając wtedy - ponad 14,5 mln zł. Nieruchomość "Infolex" kupił kilka tygodni wcześniej biznesman Jerzy W. za niespełna 10,5 mln zł, a sprzedał ZUS za ponad 25 mln zł. Tymczasem biegli oszacowali wówczas wartość obiektu na ok. 11 mln zł.

Opisanie afery, której nie było
Według prokuratury oskarżeni Bolesław P. i Jerzy W. w tej sprawie od 15 kwietnia do 30 lipca 1999 roku w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podejmowali czynności, mające doprowadzić do zakupu przez ZUS nieruchomości za cenę znacznie przekraczającą jej wartość. Spółka "S" biorąca udział w transakcji od razu poprawiła w tym czasie swoje dochody, stąd wniosek dziennikarzy, że spółka czerpała korzyści z prania brudnych pieniędzy i nielegalnych przedsięwzięć.

Poznaj Linie Orzecznicze Lex>>>

Proces toczył się ponad siedem lat, Sąd Rejonowy Łódź-Śródmieście w 2008 roku skazał Bolesława P. na trzy lata więzienia. Jerzy W. został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Ten proces opisał "Nesweek" i "wykrył", że kiedy ruszyła sprawa "Infolexu" mąż sędzi orzekającej w tym sądzie  w wydziale rodzinnym Wojciech K. został zatrudniony w spółce " S", która brała udział w transakcji.

Prokuratura wniosła apelację od opisywanego wyroku, w wyniku czego sąd uniewinnił obu oskarżonych, ale transakcję  zakupu budynku unieważniono.
Dziennikarze "Neweseeka" i Superwizjera emitowanego w telewizji TVN powołali się na wypowiedzi prokuratora, a także żon dwóch oskarżonych.
Spółka "S" po publikacji i wyemitowaniu programu zażądała przeprosin od dziennikarzy. Gdy odmówili, skierowała sprawę do sądu o naruszenie dóbr osobistych, publikację oświadczenia i zapłatę zadośćuczynienia w wysokości 50 tys. zł od każdego z dziennikarzy i wydawcy Ringier Axel Springer.

Przeprosić spółkę i zapłacić po 25 tys. zł
Sąd Okręgowy uwzględnił powództwo spółki "S", uznał, że zostały naruszone dobra osobiste powodowej spółki, jako osoby prawnej i obaczył ich obowiązkiem przeproszenia na trzeciej stronie tygodnika. Natomiast w wypadku TVN, przeprosiny miały być przeczytane w godzinach największej oglądalności. Na cel społeczny dziennikarze i TVN mieli zapłacić po 25 tys. zł. Zmniejszono sumę zadośćuczynienia, gdyż fakty przytoczone w materiałach prasowych były zgodne z prawdą.
Z tym orzeczeniem nie zgodzili się pozwani i spółka powodowa. Sąd Apelacyjny w Warszawie 17 kwietnia 2014 r. zmienił tylko miejsce publikacji przeprosin z 3 strony "Newsweeka" na 30 stronę, tam gdzie opublikowano sporny tekst. A co do TVN, emisja miała nastąpić w czasie nadawania Superwizjera. Stwierdził, że publikacje naruszyły dobre imię i renomę spółki powodowej.
Wyrok Sądu Apelacyjnego został wykonany, pozwani wpłacili zadośćuczynienie i opublikowali przeprosiny. Ale skargę kasacyjną złożyły dwie strony. Dziennikarze utrzymywali, że działali rzetelnie i w imię interesu społecznego, jakim była jawność życia publicznego. A zatem ich działania nie były bezprawne.
Powódka natomiast żądała przeprosin na 3 a nie 30 stronie "Newsweeka" i przed "Faktami" w TVN.

Kolizja swobody wypowiedzi i dóbr osobistych
Sąd Najwyższy 11 sierpnia br. uchylił dwa wyroki i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Sędzia Agnieszka Piotrowska powołała się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które mówi o nieuchronnej kolizji dwóch wartości: swobody wypowiedzi dziennikarskiej i dóbr osobistych.
- Sądy nie mogą stosować cenzury wobec dziennikarzy, ani nakładać im kagańca - mówiła sędzia Piotrowska. - Tylko przy rażących naruszeniach sądy mogą interweniować. A w tym wypadku zebrany materiał dziennikarski był rzetelny a dziennikarze dochowali staranności w jego zbieraniu, gdyż korzystali z wiarygodnych źródeł.
Następnie sędzia sprawozdawca zwróciła uwagę, że artykuły i program raczej godziły w wizerunek wymiaru sprawiedliwości, sugerując korupcję, natomiast spółka "S" nie występowała jako główny "bohater" publikacji. - Prawem wolnej prasy jest stawianie pytań i tak uczynili pozwani, a także opisywanie wyroków sądowych, nawet jeśli nie są prawomocne  - wyjaśniała wyrok sędzia. W momencie publikacji artykułu i programu jeszcze nie zapadł wyrok uniewinniający, więc nie można obarczać winą dziennikarzy, że tego nie przewidzieli.
Teraz Sąd Apelacyjny w  Warszawie musi odpowiedzieć na szereg pytań: czy zachodził brak staranności po stronie dziennikarzy? Czy spółka jako osoba prawna doznała uszczerbku w dobrach niematerialnych? Czy materiał dowodowy dostarczył dość informacji, żeby przyjąć, iż dziennikarze działali bezprawnie?
Sygnatura akt I CSK 419/15, wyrok SN z 11 sierpnia 2016 r.