Propozycja Sejmu jest korzystna dla banków, bo pozwala im na odzyskanie całego kapitału, odsetek od niego oraz 10% nadwyżki powstałej w wyniku wzrostu kursu franka. To bardzo dużo, bo jeśli niezawisłe sądy potwierdzą nieważność umów kredytowych, to banki nie będą mogły żądać zwrotu udostępnionych środków w ogóle - z uwagi na przedawnienie ich roszczeń, a wówczas ich straty będą znacznie większe.
Ważne jest także, że w żadnym przypadku to nie Skarb Państwa poniesie koszty związane z przewalutowaniem kredytów frankowych, ale banki, a odpowiedzialność za to mogą ponieść ich Zarządy, ewentualnie subsydiarnie towarzystwa ubezpieczające Zarządy.
Procedowana w Parlamencie ustawa powinna jednak dotyczyć wszystkich obywateli - gdyż Konstytucja RP nakazuje równe traktowanie przez władze publiczne obywateli będących w takiej samej sytuacji - czyli tych, którzy podpisali umowy kredytów denominowanych, indeksowanych, waloryzowanych kursem CHF.
Błędnym rozwiązaniem ustawy jest to, że zakłada ona automatyczną moc wsteczną jej postanowień, podczas gdy art. 3 Kodeksu Cywilnego stanowi, iż żadna ustawa nie może mieć mocy wstecznej, chyba, że co innego wynika z jej treści lub celu. Skoro celem Ustawy jest restrukturyzacja kredytu na wniosek kredytobiorcy, to Ustawa powinna mieć moc wsteczną wyłącznie wobec kredytobiorców, którzy złożą taki wniosek, a nie w ogóle wobec kredytobiorców, którzy zaciągnęli tego typu kredyty. Ci bowiem powinni mieć nieograniczone możliwości dowodzenia przed sądami, że ich umowy kredytowe są niezgodne z prawem. Tymczasem proponowana ustawa może prowadzić do próby wyciągania wniosków, że zalegalizowała ona umowy denominowane do CHF.
Czytaj - Andrzej Nogal: dlaczego Adwokatura milczy w sprawie frankowiczów? >>>
Umowy kredytowe denominowane we frankach zostały zawarte w ramach prowadzenia działalności gospodarczej przez banki, a roszczenia związane z prowadzaniem działalności przedawniają się z upływem trzech lat. Jeżeli niezawisłe sądy potwierdzą, że umowy kredytów denominowanych we franku są nieważne od początku, oznacza to, że roszczenia banków o zwrot udostępnionych kwot kredytu zgodnie z art. 118 Kodeksu Cywilnego już dawno się przedawniły, tj. z upływem trzech lat od terminu wymagalności liczonym od dnia udostępnienia kredytu lub jego transzy.
Oznacza to, że w razie dochodzenia zwrotu kredytu z nieważnej umowy, kredytobiorcy będą mogli podnieść zarzut przedawnienia roszczenia banku.
Sprawą, do której otwarcie przyznają się banki jest to, że udostępniały kwoty kredytów denominowanych w CHF w walucie polskiej i jedynie na zabezpieczenie swojego bilansu w związku z udzielaniem kredytów w PLN, ale oprocentowanych stawką LIBOR korzystały z instrumentów pochodnych. Jednakże stosowanie takiej konstrukcji nie oznacza, że klient otrzymał kredyt w CHF, lecz swoistego rodzaju spekulacyjny instrument finansowy oparty jedynie o konstrukcję umowy kredytu, a to jest już sprzeczne z celem umowy kredytu.
Nie odwołując się nawet do bogatego orzecznictwa ETS wystarczy sięgnąć po art. 353 (1) Kodeksu Cywilnego który jednoznacznie wskazuje, że umowa może być tak skonstruowana, aby nie sprzeciwiać się naturze (celowi), dla którego zostaje zawarta. Naturę kredytu określa prawo bankowe, zgodnie z którym przez umowę kredytu bank zobowiązuje się udostępnić określoną kwotę kredytu, którą kredytobiorca zobowiązuje się zwrócić.
Zatem jeśli zaproponowana przez banki konstrukcja umów kredytowych powoduje, że klient zwraca kwotę wyższą niż udostępniona, to taka umowa nie odpowiada przepisom prawa bankowego ani też naturze tej instytucji, a co najmniej zmierza do jej obejścia.
Stosowanie konstrukcji opartej o umowę kredytu, gdzie złotówki poddane są oprocentowaniu LIBOR to nic innego jak obejście przepisów prawa bankowego motywowane chęcią maksymalizacji zysków. Zgodnie zaś z art. 58 Kodeksu Cywilnego, jeżeli umowa jest sprzeczna z prawem lub ma na celu jedynie obejście ustawy to jest ona nieważna, chyba, że istnieją przepisy które pozwalają na zastąpienie nimi nieważnych postanowień umownych. Co więcej, Rzecznik Generalny ETS już 17 września 2015 roku ma wydać opinię, co do tego czy kredyt indeksowany może stanowić instrument finansowy. Jeśli ETS to potwierdzi, to przyjęcie przez polskie sądy, że umowa kredytu jest sprzeczna z jej celem będzie jeszcze bardziej oczywiste.
Na marginesie należy dodać, że jeżeli w związku z tzw. przewalutowaniem kredytu akcjonariusze banków poniosą straty, to roszczenia należy kierować zgodnie z art. 483 Kodeksu Spółek Handlowych do Zarządów banków, ewentualnie subsydiarnie do towarzystw ubezpieczeniowych ubezpieczających Zarządy, które podjęły w poprzednich latach decyzje o prowadzeniu przez banki działalności operacyjnej, której skutkiem są umowy sprzeczne z prawem, a nie do Skarbu Państwa. Skarb Państwa nie może ponosić odpowiedzialności za szkody, których źródłem powstania nie są działania polskich władz, lecz działania Zarządów banków. Z punktu widzenia ochrony interesów Skarbu Państwa, na przyszłość przed ewentualnymi roszczeniami akcjonariuszy banków konieczne są orzeczenia sądów, które potwierdzą nieważność umów kredytowych denominowanych do CHF z uwagi na mechanizmy denominacji/klauzule indeksacyjne, jako rzeczywistego źródła potencjalnych szkód akcjonariuszy.
W tym kontekście, odpowiednie działania powinien podjąć także Prokurator Generalny - w ramach swoich kompetencji i zadań ustawowych - celem ustalenia, czy oferując kredyty denominowane w walucie CHF Zarządy banków dopuściły się przestępstwa oszustwa, o którym mowa w art. 286 kodeksu karnego polegającego na doprowadzeniu klientów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem za pomocą wprowadzenia ich w błąd co do charakteru umowy kredytu, ryzyka z nią związanego i konsekwencji jej zawarcia.