Uczennica niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego Zespołu Szkół Katolickich im. Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku została relegowana ze szkoły - nie do końca wiadomo, co było powodem tej decyzji, ale spekuluje się, że jej udział w demonstracjach przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.

Szkoła nie może wykluczać nauczyciela LGBT>>

 

Uczennica relegowana, RPO  chce wyjaśnień

Rzecznik  Praw Obywatelskich chce, by białostockie kuratorium przyjrzało się sprawie. Według RPO decyzja szkoły mogła to naruszać prawo do wyrażania poglądów, zgromadzeń oraz zrzeszania się. Wskazuje też, że w sprawie mogło dojść do uchybień proceduralnych – w stosunku do uczennicy nie zgłaszano wcześniej zastrzeżeń, od razu poinformowano o skreśleniu z listy uczniów, nie podając powodów tej decyzji. Podczas rozmowy wyjaśniono jedynie, że dziewczyna należy do „negatywnej grupy rówieśniczej”.

 

- Nie stosowano też innych środków wymienionych w statucie, jak upomnienie wychowawcy indywidualne lub wobec klasy, nagana wychowawcy wobec klasy, nagana wicedyrektora szkoły, odsunięcie od udziału w imprezach organizowanych przez szkołę czy klasę, przeniesienie do innej klasy. Zastosowano zatem ostateczny środek, jakim jest skreślenie z listy uczniów, w szczególnie trudnym dla uczniów i uczennic czasie – wskazuje rzecznik praw obywatelskich.

 

Każda szkoła jest trochę państwowa

Szkoła katolicka ma prawo w swoim statucie wprowadzić zasady obowiązujące uczniów oraz określić sankcje za ich naruszenie – muszą się jednak mieścić w prawnie określonych ramach. Całkowita autonomia takich placówek budzi też pewne wątpliwości z punktu widzenia sposobu ich finansowania.

- Każda szkoła dostaje pieniądze publiczne w formie dotacji z gminy czy powiatu, a środki na dotacje pochodzą z subwencji oświatowej z budżetu państwa – mówi radca prawny radca prawny Robert Kamionowski, partner w Peter Nielsen & Partners Law Office. – Nie ma znaczenia, czy prowadzi ją kościół, osoba prywatna, fundacja lub stowarzyszenie. Szczegółowe zasady przyjmowania i skreślania uczniów z listy powinien regulować statut – mówi. Dodaje, że choć szkoła niepubliczna nie musi aż tak bardzo dbać o równościowe reguły przy rekrutacji, bo nie stosuje zasady powszechnej dostępności, to jednak zasady w niej obowiązujące nie mogą być dyskryminujące – co w większym stopniu wynika z gwarancji konstytucyjnych niż z przepisów prawa oświatowego. – Od decyzji o relegowaniu ze szkoły można odwołać się do kuratorium, a w dalszej kolejności również wnieść skargę do sądu – tłumaczy mec. Kamionowski.

 

 

 

Według prof. Ryszarda Piotrowskiego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, fakt, że szkołę prowadzi organizacja kościelna, nie oznacza, że zyskuje ona monopol na kształtowanie światopoglądu uczniów.

- Nie możemy uznać, że liceum może  ograniczać uczniom prawa obywatelskie; takie ograniczenia może wprowadzać jedynie ustawa. Konstytucja nie limituje swoich postanowień dotyczących praw i wolności człowieka w zależności od tego, z jaką szkołą mamy do czynienia, bo w takim przypadku moglibyśmy uznać, że w szkołach prywatnych można na przykład stosować wobec niesfornych uczniów karę chłosty lub pręgierza albo badać uczniów wykrywaczem kłamstw. Uprawnienia właścicielskie nie przekreślają praw obywatelskich. Oczywiście jest to konflikt dwóch wartości –  ważnych z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa obywatelskiego – prawa do wyrażania poglądów z prawem do zakładania szkół prywatnych – mówi prof. Piotrowski.

 

Zakaz również w konwencji o prawach dziecka

Radca prawny Aleksandra Ejsmont uważa, że decyzja jest przejawem mocno niepokojącej tendencji, która zaczęła się pojawiać po jesiennych protestach, czyli karania dzieci za manifestowanie swoich poglądów.

- Ta sprawa jest kolejnym tego przykładem. Tym razem dziecko zostało usunięte ze szkoły. I oczywiście ta szkoła powołuje się na swój statut ale pamiętajmy o tym, że taki dokument wewnętrzny szkoły nie może być sprzeczny z przepisami o charakterze powszechnie obowiązującymi. Nie widzę możliwości żeby szkoła pozbawiała dziecko prawa do manifestowania swoich poglądów - oczywiście podkreślam w pokojowy sposób. W mojej ocenie to naruszenie praw dziecka - podkreśla radca prawny Aleksandra Ejsmont.

Dodaje, że to zjawisko mocno ją niepokoi. - Po protestach, w których uczestniczyło wielu młodych ludzi, formalnie dzieci, pojawiły się sprawy, w których zarzucano im demoralizację i to z powodu samego udziału w manifestacji i wyrażenia poglądów. Co ważne dziecko jest wyjątkową kategorią obywatela, który z jednej strony wymaga naszej szczególnej ochrony, a z drugiej strony w żaden skuteczny sposób samo, bez pomocy dorosłego nie obroni swoich praw - wskazuje.  

Wątpliwości co do prawidłowości takiej decyzji ma również adwokat Monika Horna-Cieślak, wskazuje ona, że Polska jest zobowiązana do przestrzegania Konwencji o Prawach Dziecka, która gwarantuje dzieciom prawo do wyrażania własnych poglądów, choć oczywiście z poszanowaniem godności, praw innych osób i w sposób nienaruszający bezpieczeństwa i porządku publicznego.

- Jeżeli chodzi o szkoły publiczne to prawo oświatowe wskazuje, że dyrektor szkoły lub placówki może, w drodze decyzji, skreślić ucznia z listy uczniów w przypadkach określonych w statucie szkoły lub placówki. Skreślenie następuje na podstawie uchwały rady pedagogicznej, po zasięgnięciu opinii samorządu uczniowskiego. I co jest bardzo ważne, jeżeli dziecko jest objęte obowiązkiem szkolnym to dyrektor nie może wyrzucić ucznia ze szkoły, może jedynie zostać przeniesione do innej szkoły – tłumaczy mec. Horna-Cieślak.

Dodaje, że zazwyczaj chodzi o przypadki poważnych uchybień, często zagrażających zdrowiu i życiu innych uczniów - Bardzo ważne jest to, że skreślenie z listy powinno być poprzedzone wykonaniem pracy pedagogicznej, nie powinno być zaskoczeniem. W zakresie szkół niepublicznych to także statut szkoły będzie zawierać wytyczne w jakich sytuacjach może nastąpić wyrzucenie dziecka z placówki. I znowu powinny to być sytuacje gdy złamanie dyscypliny szkoły ma charakter bardzo doniosły – mówi. Dodaje, że taka decyzja musi być jasna, dobrze uzasadniona i racjonalna - Jeżeli dziecko wyrażało swoje poglądy z poszanowaniem godności, praw innych osób i nie naruszało bezpieczeństwa, porządku publicznego to ciężko wskazać aby mogło to stanowić ciężkie, doniosłe złamanie dyscypliny szkoły – ocenia mec. Horna-Cieślak.

 

Chcącemu nie dzieje się krzywda

Eksperci zwracają jednak uwagę, że nawet gdy sprawa trafi do sądu, pomyślne dla uczennicy rozstrzygnięcie nie jest takie oczywiste i to nawet, gdyby sprawa trafiła przed sądy unijne.

- Widzę tu raczej małe pole do manewru – mówi dr. hab. Paweł Borecki, z Zakładu Prawa Wyznaniowego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. – Orzecznictwo unijne legitymizuje wprowadzanie szczególnych standardów przez instytucje wyznaniowe. Mogą dotyczyć pracowników szkół, funkcjonariuszy, a także uczniów. Trzeba też pamiętać, że decydując się na pójście do katolickiej szkoły, uczennica dobrowolnie zgodziła się na pewne samoograniczenie na poziomie światopoglądowym i teraz ponosi tego konsekwencje. Nie jest tak, że nie miała możliwości wyboru innej szkoły, w której takich ograniczeń by nie było. Ostatecznie jednak rozstrzygał będzie sąd – mówi prof. Borecki.

 

Kwestię zasad panujących w instytucjach prowadzonych przez kościół TSUE rozstrzygał m.in. w wyroku C-68/17. W sprawie chodziło o ordynatora z Kolonii, który został zwolniony z katolickiego szpitala, bo rozwiódł się i zawarł kolejne małżeństwo. TSUE orzekł na korzyść pracownika, podkreślając, że kościół zarządzający spółką nie może całkowicie arbitralnie narzucać pracownikom obowiązku stosowania do wyznawanej przez daną organizację etyki i wyłączenia tej kwestii spod kontroli sądowej. TSUE położył również nacisk na zasadę proporcjonalności - kościół ma prawo do wprowadzania własnych zasad w prowadzonej przez siebie spółce, ale ma to mieć związek z jej działalnością. Według Trybunału tu takiego związku raczej nie było, bo zawarcie drugiego małżeństwa nie ma wpływu na zawodową działalność ordynatora. Inaczej traktowane byłoby dokonywanie przez niego w tym szpitalu zabiegów niezgodnych z etyką katolicką, np. aborcji.