Według założeń do projektu nowelizacji Karty Nauczyciela nauczyciele mają odnotowywać czas poświęcony na spotkania z rodzicami uczniów, uczestnictwo w radach pedagogicznych, a także na dokształcanie. Jak deklaruje minister edukacji, rejestrowany nie będzie cały czas poświęcony na pracę z uczniami, a jedynie najistotniejsze zajęcia.
Pedagodzy i dyrektorzy szkół uważają, że to zbędne mnożenie biurokracji. Co więcej, jako że o tym, jakie czynności będą podlegały rejestracji bedzie decydować uchwała samorządu, podkreślają, że to otwiera samorządom drogę do nadmiernej ingerencji w pracę nauczyciela.
– Jestem przeciwny wprowadzeniu takiego nakazu. Umożliwia samorządom nadmierną ingerencję w pracę nauczycieli. Propozycja resortu to ukłon w stronę ich postulatów – wskazuje Marek Pleśniar, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Zgadza się z tym przewodniczący oświatowej "Solidarności", Ryszard Proksa i podkreśla, że to droga do wydłużenia nauczycielskiego pensum.
Pomysł nie podoba się też samorządowcom, choć zupełnie z innych powodów.
– To nie jest systemowe rozwiązanie, a jedynie półśrodek, który będzie rodził napięcia między gminą a nauczycielami – wskazuje Krystyna Mikołajczuk-Bohowicz, wójt gminy Repki.
Podkreślają także, że resort sam powinien w rozporządzeniu ustalić, jakie czynności będą podlegać rejestracji, a nie przerzucać ten obowiązek na gminy. Więcej>>
Pełny opis ministerialnych propozycji tutaj>>
Polecamy: Nauczycielskie "dzienniczki" bardziej kontrowersyjne niż urlop dla poratowania zdrowia?