Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny wspólnie z Grupą Edukatorów Seksualnych Ponton w czwartek zaprezentowała wnioski z analizy podręczników do wychowania do życia w rodzinie dopuszczonych przez ministerstwo edukacji narodowej.
Jak podkreślają autorzy analizy, spośród czterech podręczników dopuszczonych do użytku, aż trzy zostały opracowane przez jedną osobę. Podręczniki te, ich zdaniem, nie prezentują aktualnego stanu wiedzy medycznej, albo "wręcz zaprzeczają faktom, szerzą mity i stereotypy".
"W podręcznikach do wychowania do życia w rodzinie mamy bardzo jasny katolicki światopogląd, celem tych podręczników jest przekazanie właśnie tego światopoglądu, a nie obiektywnej wiedzy" - powiedziała dr Maria Pawłowska, jedna z autorek analizy.
Według raportu podręczniki prezentują model rodziny składającej się z matki, ojca i dzieci. Jak podkreślono, we fragmentach dotyczących rozwodów można m.in. przeczytać, że brak ojca "destrukcyjnie wpływa na rozwój dziecka" i może powodować "wchodzenie w konflikt z prawem".
W analizie zwrócono uwagę, że dziewczęta przedstawiane są jako mniej zdolne intelektualnie i skupione głównie na wyglądzie. "I tak, jeśli zdecydujesz się pomóc koleżance w geometrii, zdobądź się na cierpliwość i wyrozumiałość, choć może Cię irytuje, że tak wolno myśli albo czegoś nie pamięta" - można przeczytać w jednym z podręczników.
W ocenie autorów analizy w podręcznikach powielany jest również stereotyp, że dziewczyna współodpowiada za przemoc seksualną. Można w nich przeczytać m.in., że "doświadczenie życiowe podpowiada jednak, że w określonej sytuacji strój tworzy dwuznaczną sytuację, zachęca do "ataku"".
Z kolei chłopcy, jak podkreślono, opisywani są jako osoby skoncentrowane przede wszystkim na swojej seksualności i nie wspomina się o ich potrzebach emocjonalnych. Pominięto informacje o tym, że oni również mogą paść ofiarą przemocy seksualnej oraz że mogą nie mieć ochoty na seks - zwraca uwagę analiza.
Autorzy badania zauważają, że jeden z podręczników definicję homoseksualizmu wymienia w podrozdziale poświęconym problemom z seksualnością oraz przestępstwom seksualnym. W innym natomiast można przeczytać, że "u podstaw homoseksualizmu może leżeć także zranienie, którego chłopcy doznali od dziewcząt np. przy nieudanej próbie współżycia seksualnego".
W podręcznikach, według analizy, brakuje informacji związanych z profilaktyką zdrowia mężczyzn, natomiast dziewczęta informuje się: "ginekolog to nie dentysta - regularne kontrole w Waszym wieku nie są konieczne". Zupełnie pominięto tematykę profilaktyki raka piesi i raka jąder.

Mądrości z lekcji WDŻ: bita żona musi nieść swój krzyż, a AIDS to choroba homoseksualistów>>

Jak zauważył psycholog Tomasz Garstka, w obecnie dopuszczonych podręcznikach pominięto kwestię seksualności osób niepełnosprawnych, brak również informacji, że "orientacja homoseksualna to nie jest wyłącznie ukierunkowanie popędu seksualnego tylko, że tak naprawdę to jest ukierunkowanie emocjonalne i gotowość, chęć i pragnienie zakładania związków".
Współautorka analizy Alina Synakiewicz zwróciła uwagę, że w podręcznikach zbyt mało miejsca poświęca się tematyce cyberprzemocy i zagrożeniom związanym z korzystaniem internetu. Ponadto nie uczą one selektywnego i krytycznego odbioru treści promowanych przez kulturę masową.
Koordynatorka programowa Federacji Anka Grzywacz podkreśliła, że autorzy podręczników powinni przekazywać "wiedzę, a nie poglądy i opinie", natomiast informacje opisywane jako fakty, powinny być opatrzone odwołaniem do odpowiednich badań naukowych. Zdaniem Grzywacz badane podręczniki powinny być wycofane z listy MEN lub należy dokonać w nich niezbędnych zmian.
"Wszystkim nam chodzi o to, żeby młodzież nie zdobywała informacji z internetu i z pornografii, a z rzetelnych źródeł, a jednym z najbardziej rzetelnych źródeł do wychowania do życia w rodzinie powinny być podręczniki do tego przedmiotu" - dodała Grzywacz.
Ministerstwo edukacji narodowej w komentarzu przesłanym PAP podkreśliło, że podstawa programowa WdŻ "jest skonstruowana w sposób naukowy, pozbawiony narracji światopoglądowej”. Jak zaznaczono "obowiązkiem szkoły jest przekazywanie pełnej i rzetelnej informacji, zgodnie ze stanem wiedzy, wolnej od uprzedzeń i stereotypów". Resort edukacji przypomniał również, że warunkiem dopuszczenia podręcznika do użytku są pozytywne opinie rzeczoznawców.
Rzeczniczka prasowa MEN Joanna Dębek w rozmowie z PAP przypomniała, że nauczyciel może, ale nie musi korzystać z podręcznika. Jak dodała, „podręcznik nie jest jedynym źródłem wiedzy przekazywanej uczniom, ponieważ (...) najważniejsze jest to, co mówi nauczyciel".
W odpowiedzi na zarzut, że w podręcznikach zbagatelizowano tematykę profilaktyki zdrowotnej Dębek przypomniała, że nauczyciele mogą korzystać z materiałów dodatkowych, a "WdŻ nie jest jedynym przedmiotem, na którym tego rodzaju wiedza jest uczniom przekazywana".
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny wraz z Grupą Edukatorów Seksualnych Ponton przy wsparciu Funduszy EOG realizuje projekt monitoringu edukacji seksualnej w Polsce. Pierwszym etapem projektu była analiza podstawy programowej i podręczników dopuszczonych przez MEN. Kolejnym etapem tego projektu będą badania terenowe w formie wywiadów z nauczycielami i uczniami, sprawdzające dostęp do edukacji seksualnej w polskich szkołach. (PAP)

Nauczyciele: WDŻ to nie religia, nie można tego mylić>>