Uczniowie klas 1-3 już wrócili do stacjonarnej nauki,  od 15 maja dołączą do nich częściowo klasy 4-8 i szkoły ponadpodstawowe, które rozpoczną naukę hybrydową.  Wszyscy uczniowie mają uczyć się stacjonarnie już od 29 maja. Pojawia się jednak sporo wątpliwości - zwłaszcza że część nauczycieli uznała, że miesiąc do końca roku to idealny moment, by nadrobić zaległości.

Jest już projekt rozporządzenia ws. otwierania szkół>>

 

Protest uczniów

Zaprotestowali sami uczniowie, którzy uważają, że do szkoły powinni wrócić dopiero po wakacjach - argumentują m.in., że powrót do szkół utrudni im przygotowanie do egzaminów.

- Sprzeciwiamy się powrotowi w tym roku szkolnym do nauki stacjonarnej i chcielibyśmy by nasz głos, głos wszystkich uczniów został i tym razem usłyszany oraz by została podjęta odpowiednia decyzja, o jaką prosimy. Nie mamy czasu, by znów wrócić do nauki stacjonarnej, ponieważ uczniowie chcą się skupić na nauce do egzaminu ósmoklasisty, a nie przejmowaniem się o liczbie zgonów i zachorowań w danym dniu - piszą uczniowie w petycji, pod którą podpisało się już ponad pół miliona osób.

 

 

W umileniu uczniom perspektywy powrotu do szkoły nie pomagają też niektórzy nauczyciele - wielu z nich zapowiada bowiem, że nadrobi zaległości powstałe podczas zdalnej nauki. I to zaczynając od drobiazgowego sprawdzenia wiedzy. - Nauczyciele ze szkoły mojego dziecka zapowiedzieli testy, żeby wystawić dodatkowe oceny przed końcem roku. Chcemy zaapelować do nich i do dyrekcji o to, by łagodnie traktowali uczniów i skupili się na dbanie o to, by klasa ponownie się zintegrowała - mówi matka dziesięciolatka z białostockiej szkoły.

 

Zdecyduje dyrektor

Odgórnych zaleceń w kwestii podejścia do powracających uczniów nie ma - póki co o wszystkim decydują dyrektorzy i tak będzie też najpewniej po powrocie do zdalnego nauczania. Jeżeli chodzi o wypowiedzi szefa resortu edukacji, to w kwietniu przekonywał on, że " jesteśmy w Polsce, mówimy po polsku, myślimy po polsku i mówimy o tym, ze musimy nadrabiać zaległości, które na pewno powstały w toku nauki zdalnej."

- Rozumiem, że petycja została podpisana przez uczniów, mogę do nich zaapelować młodzieżowo: take it easy (spokojnie, nie przejmujcie się tak). Stres to jest rzecz, która towarzyszy człowiekowi w życiu, ale nie należy tego stresu generalnie wyolbrzymiać. Nikt nie będzie państwa stresował, wszyscy mamy swoje obowiązki w życiu codziennym i do tych obowiązków wracamy również w szkole - mówił natomiast 29 kwietnia pytany o uczniowską petycję Przemysław Czarnek. Uznał, że postulat, by powrót przesunąć na 1 września jest bezzasadny.  Zapewnił jednak, że warto, by szkoły skupiały się na odbudowaniu relacji.

 

Dyrektorzy bardziej wyrozumiali

I są szkoły, które postanowiły się skupić właśnie na tym - przykładem jest jedna z gdańskich podstawówek. Zaczniemy dniem z wychowawcą, bez książek i zeszytów i będziemy sobie rozmawiać. Zapomnimy o kartkówkach, klasówkach i pracach domowych ( na jakiś czas). Tak będziemy nadrabiać, ale nie materiał (to zawsze zdążymy) tylko relacje, które na ten moment są dla nas priorytetem. Co Wy na to? Pozdrawiamy Was z serducha i czekamy na wspólne spotkanie - pisze dyrektor i nauczyciele w komunikacie w mediach społecznościowych.

– Po powrocie do zdalnej trzeba się będzie poznać z uczniami na nowo, zbadać, co faktycznie umieją, ale tak, by ich dodatkowo nie stresować jakimiś testami poziomującymi - mówił Prawo.pl Marek Pleśniar, dyrektor Biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Dodawał, że konieczne jest zaangażowanie psychologów, terapeutów, interwenientów tak, aby przyjaźnie i bezproblemowo przejść rok szkolny. Należy też jego zdaniem zadbać o to, by rodzice nie dokładali uczniom dodatkowej presji i nie skupiali się wyłącznie na rozliczaniu ich z ocen.

 

Rodzice piszą usprawiedliwienia

Niektórzy rodzice zastanawiają się nad zafundowaniem dzieciom usprawiedliwionej nieobecności tak, aby nieco odsunąć moment całkowitego powrotu do szkolnej rzeczywistości. Jako że rok szkolny kończy się pod koniec czerwca, to uczniowie i tak niewiele czasu spędzą w szkolnych ławach. Niezależnie więc od oceny samego pomysłu, z realizacją nie będzie raczej większych problemów. Chyba że uczeń ma dużo usprawiedliwionych nieobecności - jeżeli ich liczba przekracza 50 proc., to konsekwencją jest nieklasyfikowanie z zajęć edukacyjnych (art. 44k ust. 1 ustawy o systemie oświaty). W takim przypadku uczeń może przystąpić do egzaminów klasyfikacyjnych.