NIK skontrolowała, czy wymagające pomocy dzieci i ich rodziny były objęte skuteczną pomocą. Zbadano 26 placówek, w tym publiczne i niepubliczne poradnie psychologiczno-pedagogiczne, przedszkola oraz specjalne ośrodki szkolno-wychowawcze.

 

 

 

Zbyt późna diagnoza

Kontrola pokazała, że w poradniach psychologiczno-pedagogicznych nie działa właściwie mechanizm wczesnego rozpoznawania niepełnosprawności u dzieci. Wydawane w skontrolowanych poradniach opinie o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju dotyczyły głównie dzieci w wieku powyżej trzech lat (ok. 70 proc. opinii).

 

Indywidualne nauczanie nie wyklucza udziału w szkolnej uroczystości>>

 

Co więcej, duża część dzieci diagnozowana jest jeszcze później – dopiero w szkole. Tylko średnio 19 proc. uczniów, u których stwierdzono niepełnosprawność w wieku szkolnym było zdiagnozowanych wcześniej, tj. wydano im opinię o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju. Tymczasem kluczowe jest wczesne wykrycie niepełnosprawności. Według izby późne diagnozowanie dzieci spowodowane jest brakiem jasno określonego katalogu niepełnosprawności, które wymagają wczesnego wspomagania rozwoju - w przypadku dzieci w wieku szkolnym takie kryteria są dostępne, co ułatwia wykrycie problemu.

 

Odpowiednia pomoc trudno dostępna

Nie we wszystkich skontrolowanych placówkach na bieżąco diagnozowano stan zdrowia dziecka i oceniano przydatność podjętych form terapii w celu poprawy ich skuteczności. W 40 proc. placówek nie robiono tego wcale lub robiono to niewłaściwie. Kontrola NIK wykazała, że dla prawie połowy dzieci (48 proc.) wczesne wspomaganie rozwoju nie było dostępne w placówkach położonych blisko ich miejsca zamieszkania. Tylko niewielka część rodziców uzyskała dofinansowanie do kosztów dowozu dzieci na zajęcia.

Tylko 52 proc. placówek stworzono odpowiednie warunki organizacyjne do prowadzenia wczesnego wspomagania rozwoju, tj. zatrudniono wymaganą i odpowiednio wykwalifikowaną kadrę oraz stworzono właściwe warunki lokalowe. Po drugie w większości skontrolowanych poradni stwierdzono nieprawidłowości w wydawaniu opinii o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, co powodowało, że nie były one w pełni pomocnym narzędziem w planowaniu wsparcia dziecka i jego rodziny.

 

Długie kolejki do poradni

NIK wskazuje również, że na wizytę w poradni czeka się średnio od trzech do czterech miesięcy. Powodem są głównie braki kadrowe w placówkach. NIK zauważa także, że od lutego 2017 r. uniemożliwiono diagnozowanie małych dzieci w poradniach niepublicznych. Trafiają one do publicznych placówek, co wydłużyło kolejki do specjalistów.

Ponadto Izba zwraca uwagę, że gdy dziecko trafia w końcu do specjalisty, to nie może także liczyć na szybką diagnozę. W 64 proc. skontrolowanych poradni opinię o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju wydano dopiero po upływie od czterech miesięcy do nawet trzech lat od pierwszej wizyty. Tak długi czas potrzebny do dokonania diagnozy wynikał z oczekiwania na wyniki badań przeprowadzanych w poradni lub innych ośrodkach np. z uwagi na podejrzenia autyzmu, czy niedosłuchu.

 

Obniżony wymiar zajęć

W połowie zbadanych przez NIK placówek ograniczano wymiar godzinowy wsparcia - do minimum wskazanego w rozporządzeniu, czyli czterech godzin (maksymalny wymiar to osiem). Specjaliści realizujący wczesne wspomaganie rozwoju w skontrolowanych placówkach podkreślali, że takie wsparcie jest dla większości dzieci niewystarczające. Tymczasem zdarzały się sytuacje, że wymiar zajęć ograniczano nawet poniżej tego poziomu. Wiele placówek nie realizowało nawet tak okrojonego planu - aż w 96 proc. placówek nie osiągnięto nawet 75 proc. wykonania zajęć, głównie z powodu absencji dzieci, ale także nieobecności w pracy osób prowadzących terapię.

 

NIK wystąpiła do resortu edukacji wniosek o znowelizowanie ustawy  – Prawo oświatowe o zapisy pozwalające na poprawę spójności działań terapeutycznych podejmowanych w odniesieniu do dzieci z niepełnosprawnościami w różnych placówkach oświatowych.