- Masowe protesty rodziców i wyrazy oburzenia wielu nauczycieli zainspirowały nas do przygotowania wyczerpującego poradnika o prawach rodziców, któremu towarzyszy informator z najczęściej zadawanymi pytaniami i odpowiedziami oraz precyzyjne rodzicielskie oświadczenie wychowawcze. Chcemy, by te dokumenty dotarły jak najszerzej do rodziców - mówi adwokat Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris.

 

Episkopat: Edukacja seksualna tylko za zgodą rodziców>>

 

Edukacja najeżona pułapkami

Z poradnika rodzice dowiedzą się, że edukacja seksualna i wszelkie inne zajęcia dodatkowe mogą zostać zorganizowane tylko za ich zgodą. Instytut przypomina też o tym, że organizacje działające na terenie szkoły muszą mieć na to zgodę dyrektora, który ma obowiązek wcześniej zasięgnąć opinii rady rodziców. Problemem mogą być jednak również zajęcia obowiązkowe.


- Niekiedy zdarza się, że również na zajęciach obowiązkowych podejmuje się zagadnienia spoza podstawy programowej, bezpodstawnie ograniczając wpływ rodziców na wychowanie dzieci, zwłaszcza w sferze płciowości, małżeństwa, seksualności, rodzicielstwa i rodziny. Taka naganna praktyka jest niczym innym, jak próbą obejścia praw rodziców. Można się jej sprzeciwić m.in. korzystając z rodzicielskiego oświadczenia wychowawczego - podkreśla w poradniku Instytut Ordo Iuris.

 

Nic o nas bez nas

W oświadczeniu rodzic wyrazi sprzeciw m.in. wobec wystawiania dziecka: "na odbiór treści wykraczających poza podstawę programową obowiązującą na jego etapie nauczania oraz w całości lub częściowo odnoszących się do problematyki: edukacji seksualnej, pojęć płci „kulturowej” lub „społecznej”, tożsamości płciowej, problemów równości, tolerancji, różnorodności w odniesieniu do seksualności i płciowości." Rodzice zastrzegą, że chcą otrzymać szczegółowy plan zajęć i na każde takie działanie będą wyrażać odrębną, pisemną zgodę.

 

Intencją oświadczenia jest wyeliminowanie możliwości, że dziecko na obowiązkowych lekcjach zetknie się z treściami, które nie odpowiadają za bardzo światopoglądowi rodziców. Tyle że ten pomysł w praktyce nie ma za bardzo szans na powodzenie, bo rozporządzenie formułuje podstawy programowe w bardzo ogólny sposób.

 

 

 

Kluczowa rola nauczyciela

Dobrym przykładem jest tu podstawa programowa wiedzy o społeczeństwie - uczeń musi wyjaśnić, czym są prawa człowieka i uzasadnić ich znaczenie we współczesnej demokracji. Ma też potrafić definiować zasady: większości, pluralizmu i poszanowania praw mniejszości w państwie demokratycznym. Nie ma tu precyzyjnego określenia, o jakich mniejszościach będzie mowa, przedstawienie praw LGBT, jako praw człowieka w żaden sposób nie wykraczałoby zatem poza podstawę programową. Dużo zależy od tego, jak nauczyciel patrzy na tę sprawę, więc oświadczenie nie miałoby tu raczej większego znaczenia.

 

Taki przykład stanowić może nawet podstawa programowa krytykowanego za zachowawczość wychowania do życia w rodzinie - zawiera ogólny zapis, według którego uczeń poznaje: "metody i środki antykoncepcji. Sposoby ich działania i zasady doboru".  To, jak nauczyciel przedstawi te kwestie, nie jest sprecyzowane - ktoś o poglądach prawicowych powie uczniom, że antykoncepcja hormonalna jest nieetyczna i szkodliwa dla zdrowia. Ktoś inny podejdzie do sprawy z większym dystansem. I w obu przypadkach trudno stwierdzić, czy wykracza poza treść ogólnie sformułowanej podstawy programowej. A z tej zrezygnować się nie da.

 

- W mojej ocenie, rodzice nie mogą złożyć oświadczenia o rezygnacji z nauczania dzieci niektórych treści w tym tych, dotyczących równości płci i tolerancji, objętych podstawą programową - mówi radca prawny Dominik Kucharski - Należy bowiem zaznaczyć, że kwestie dotyczące równości czy tolerancji, są elementem zajęć w ramach przedmiotu wiedza o społeczeństwie, który jest ujęty w obowiązkowej podstawie programowej nauczania. W efekcie, w mojej ocenie negatywnie należy ocenić zachęcanie rodziców do składania oświadczeń o rezygnacji z uczęszczania na zajęcia obowiązkowe, na których są poruszane treści dotyczące tolerancji czy równości - ocenia.

 

Szkoła uczy tolerancji

Także MEN nie stroni od zapewnień, że podstawa programowa zawiera wszelkie niezbędne treści dotyczące tolerancji, również wobec mniejszości seksualnych.
- W podstawie programowej jest mowa o tolerancji, o nauce empatii i takie zajęcia związane z wyrobieniem tolerancji odbywały się i będą odbywały - zapewniał minister edukacji Dariusz Piontkowski po brutalnych atakach na Marsz Równości w Białymstoku. Wynikałoby z tego, że uczenie tolerancyjnych postaw - również wobec mniejszości seksualnych - jest zgodne z intencją resortu.

 

W podobny ton ministerstwo uderzało, tłumacząc rzecznikowi praw obywatelskich powody usunięcia zapisów dotyczących edukacji antydyskryminacyjnej. Podkreślało wówczas, że wszelkie niezbędne treści znalazły się w podstawie programowej, więc nie ma potrzeby prowadzenia dodatkowych lekcji.

 

- Nie ma podstawy prawnej do przesyłania szkole takich oświadczeń - komentuje pomysł Ordo Iuris prof. Antoni Jeżowski - Zgody i oświadczenia rodziców dotyczą tylko zajęć nieobowiązkowych. I to nie jest przeoczenie ustawodawcy - gdyby ustawa miała przewidywać taką procedurę, to zostałoby to do niej wpisane - dodaje prof. Jeżowski.

 

Autonomia nauczyciela

Przypomina też o art. 12 Karty Nauczyciela, według którego nauczyciel w realizacji programu nauczania ma prawo do swobody stosowania takich metod nauczania i wychowania, jakie uważa za najwłaściwsze spośród uznanych przez współczesne nauki pedagogiczne, oraz do wyboru spośród zatwierdzonych do użytku szkolnego podręczników i innych pomocy naukowych.

 

- Podstawy programowe to nie programy szkolne z czasów PRL, gdzie dokładnie wskazywano, co pedagog ma uczniom mówić. A zresztą i wtedy dało się przemycać treści nie do końca zgodne z zamysłem władz, choćby kładąc nacisk na odpowiednie fragmenty lektury zawartej w programie - kwituje prof. Jeżowski.

 

Problem z podstawą do składania oświadczeń dotyczących zajęć obowiązkowych dostrzega również dr hab. Mateusz Pilich, autor komentarza do ustawy - Prawo oświatowe.
- Ordo Iuris chodzi raczej o wszelkie zajęcia uzupełniające, zwykle prowadzone przez osoby z zewnątrz. Mnie się wydaje, że jeżeli takie formy zajęć edukacyjno-wychowawczych w niektórych szkołach są prowadzone, to zapewne lepiej po prostu odbierać od osób zainteresowanych deklaracje uczestnictwa i dla takich osób te zajęcia organizować - podkreśla. Tłumaczy, że chodzi o mechanizm opt-in.

 

- Trudno natomiast zaakceptować takie ogólnikowe deklaracje, które mają na celu "zamrożenie" jakichkolwiek zajęć w szkole, poza tzw. kanonem, na zasadzie swoistego, generalnego "opt-out" - uważa ekspert - To oznaczałoby faktycznie śmierć instytucji szkoły, jaką znamy od czasów oświecenia. Rodzicom nie przysługuje w państwie współczesnym takie prawo ingerowania w swobodę pedagogiczną, w wolność wykonywania zawodu nauczyciela. - tłumaczy dr hab. Mateusz Pilich - Funkcjonowanie szkoły i całego społeczeństwa musi opierać się na zaufaniu. Skoro szkoła jest instytucją publiczną, to rodzic, jako członek społeczeństwa, musi uszanować, że działa już ona pod kontrolą administracji oświatowej i tylko ona może badać, jakie tematy oraz w jaki sposób są realizowane w trakcie obowiązkowych zajęć - dodaje. Tłumaczy, że rodzicom nie przysługuje żadna forma kontroli czy też blokowania przekazu treści objętych podstawą programową kształcenia ogólnego jedynie dlatego, że im one nie odpowiadają.

 

 - W interesie zaś trwałości tego zaufania nauczyciel - rzecz jasna - powinien zachować umiar i nie wykraczać poza wspomniany już kanon wartości ogólnoludzkich. A więc i nie iść zbyt daleko w propagowaniu np. określonych idei, jeśli one w jakiś sposób wpisują się w bieżącą debatę polityczną lub cele partii politycznych - podkreśla dr hab Mateusz Pilich.

 

 

Rodzic musi wiedzieć, czego uczy się dziecko

- Oświadczenia rodzicielskie przygotowane przez Instytut Ordo Iuris mają na celu egzekwowanie w praktyce przysługujących rodzicom konstytucyjnych i ustawowych uprawnień związanych z wychowywaniem dzieci - uważa dr Tymoteusz Zych z Ordo Iuris. Dodaje, że wiele szkół nie stosuje się do art. 86 ustawy - Prawo oświatowe i zaprasza zewnętrzne organizacje, nie uzyskując opinii rady rodziców.

Jak podkreśla adwokat Ordo Iuris,  zaproponowane oświadczenie składane przez rodzica samo w sobie nie oznacza sprzeciwu wobec jakichkolwiek zajęć.

- Rodzic deklaruje jedynie, że w przypadku szeregu zagadnień wrażliwych wykraczających poza podstawę programową chce się zapoznać z programem zajęć oraz zastrzega, że musi na nie wyrazić każdorazową zgodę. Tylko zapoznanie się ze szczegółowym programem zajęć pozwala rodzicowi na podjęcie świadomej decyzji dotyczącej udziału w nich przez jego dziecko - tłumaczy - W przypadku zajęć nieobowiązkowych wyrażenie takiej zgody jest dla każdego dyrektora szkoły oczywistym wymogiem udziału w nich dziecka, co wynika choćby w z zasady legalizmu, ale często występuje budząca wątpliwości praktyka uzyskiwania „zgód ogólnych” lub „zgód blankietowych” obejmujących wszystkie zajęcia nieobowiązkowe w danym roku szkolnym. Wychowawcy niejednokrotnie proszą o podpisanie takich dokumentów już na początku września i nie wracają do tego zagadnienia w dalszym toku nauki. W konsekwencji w wielu szkołach rodzice mimo formalnie wyrażonej zgody nie wiedzą w jakich zajęciach uczestniczą ich dzieci. - dodaje. Podkreśla także, że program przedmiotu "Wychowanie do życia w rodzinie" powinien być każdorazowo prezentowany rodzicom.

 

Według adwokata Ordo Iuris prezentowanie podczas zajęć obowiązkowych treści, które nie mają związku z podstawą programową stanowi obejście prawa.

 

- Oczywiście podstawa programowa to dokument sformułowany w sposób ogólny, który pozostawia nauczycielowi możliwość wyboru różnych nauczania realizujących jej założenia. Nie sposób jednak zgodzić się ze stanowiskiem, że nie można w żaden sposób weryfikować prawidłowości jej realizacji - taka trudna do obrony teza podważałaby bowiem nie tylko prawa rodziców związane z procesem nauczania, ale też prawo ucznia do otrzymania rzetelnej wiedzy i możliwość prowadzenia przez państwo racjonalnej polityki edukacyjnej. Dość ogólny charakter podstawy programowej nie oznacza przecież, że podczas zajęć stanowiących jej realizację mogą być treści zupełnie dowolnie wybrane przez nauczyciela - podkreśla dr Tymoteusz Zych.