Sprawę opisuje "Rzeczpospolita". Numer, do którego dotarli dziennikarze gazety, poświęcony był egzaminowi gimnazjalnemu. Pismo podpowiada, by nauczyciele zorganizowali lekcje, na której uczniowie będą uzupełniać luki w dialogu pochodzącym z filmu "Dzień świra". Chodzi o scenę, w której Adaś Miauczyński odpytuje syna z koniugacji czasownika to be. Dialog kończy się słowami „to be, k... a, or not to be". „K... a" jest jednym z tych wyrazów, które uczniowie mają wpisać w dialogowe luki.

– Ma ono przybliżyć uczniom język codzienny, który bez wątpienia różni się od języka pięknego i wyrafinowanego. Pytanie tylko, czy szkolne lekcje są miejscem, gdzie powinny się pojawiać tego typu rejestry językowe – mówi gazecie prof. Tadeusza Zgółka, członek komisji dydaktycznej Rady Języka Polskiego.
Dziennikarze dopatrzyli się także tekstu, w którym znalazły się obszerne fragmenty artykułów pochodzących z internetu. O ich autorach nie ma wzmianki w bibliografii.
Dyrektor generalny Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji odpowiedzialnej za gazetę przyznał, że fundacja nie zawsze korzysta z programu antyplagiatowego. Oznajmił także, że wydawnictwo zakończyło współpracę z autorem artykułu, a o możliwym plagiacie poinformowało uczelnie, na której ten się doktoryzuje. 
 
Źródło: "Rzeczpospolita", stan z dnia 11 października 2012 r.